Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Samobójczy komisarz

Gry wokół prezydent Warszawy

Gdyby Hanna Gronkiewicz – Waltz została odwołana w wyniku referendum, to i tak powołam ją na komisarza – miał podobno powiedzieć premier i oczywiście od razu rozpętała się burza.

Mniejsza o inicjatorów referendum, bo oni grają swoją polityczną grę i taka zapowiedź to dla nich gratka, ale ludzie, zdawałoby się tak poważni jak np. były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień uznał to za cios w istotę samorządności. Tak jakby nie dostrzegał, że to referendum z istotą samorządności nie ma nic wspólnego i premier określając je jako „polityczną hucpę” ma wiele racji. Samorządność w dużych miastach jest zawsze poddawana politycznej, bezwzględnej grze. Może to skaza na systemie, ale tak już jest. W ogóle przy okazji referendum warszawskiego za dużo słychać o jakichś zamachach na demokrację, których dokonują prezydent, premier, a nawet prymas, a za mało o dość płaskich politycznych intencjach inicjatorów tej awantury, wspieranych przez PiS, które ma tu najwięcej do ugrania. Bez pomocy ugrupowania Kaczyńskiego tego referendum zapewne by nie było, ponieważ tak zwana inicjatywa obywatelska bez politycznego wsparcia mogłaby nie zebrać wymaganej liczby podpisów.

Oczywiście, ewentualne powołanie Hanny Gronkiewicz – Waltz na komisarza byłoby – z czysto pragmatycznego punktu widzenia -  najbardziej racjonalne,  ponieważ na rok przed wyborami trudno wprowadzać kogoś nowego na stanowisko, od którego zależą kluczowe dla stolicy decyzje i kontynuacja dotychczasowych inwestycji. Ale byłoby to też odebrane jako zachowanie aroganckie i niepolityczne, jeśli uwzględnić wymogi skutecznej propagandy. Bo tak naprawdę rozmawiamy o propagandzie, a nie o rządzeniu Warszawą. Lepszym rozwiązaniem byłoby powierzenie tych obowiązków któremuś z wiceprezydentów, temu najbardziej wprowadzonemu w kwestie inwestycyjne, bo one są kluczowe lub komuś z Rady Miasta. To jest zresztą kwestia partyjnej taktyki przed przyszłorocznymi wyborami. Powstaje pytanie, czy Hanna Gronkiewicz – Waltz wystartuje ponownie, bo przecież na razie sondaże pokazują, że nadal cieszy się największym poparciem i nie ma poważnego kontrkandydata. A kampania przed referendum daje jej okazję pokazania co w mieście zrobiono pod jej rządami. Albo o stolicę Platforma Obywatelska zawalczy jednak, wystawiając innego kandydata.

Na razie wszystko jest dzieleniem skóry na niedźwiedziu i więcej mówi o niestabilnej sytuacji w samej Platformie, której członkowie, i to z najwyższych władz partyjnych, nie potrafią się naradzić we własnym gronie nad bardzo ważną dla nich kwestią. Za to z każdą, nawet szczątkową i wypaczoną informacją biegną od razu do mediów, by komuś uszyć buty. W tym przypadku oczywiście premierowi. Ciekawe jest bowiem prześledzenie, jak wyglądały kolejne informacje o ewentualnym powołaniu stołecznego komisarza. Najpierw przeciekła informacja, że premier zapowiedział powołanie Hanny Gronkiewicz - Waltz, potem, że rozważano różne warianty, co byłoby czymś naturalnym, bo każda partia musi być przygotowana na różne sytuacje, jeszcze później zaś, że była to właściwie luźna rozmowa po zakończeniu obrad. Czyli – powiedział, czy nie powiedział? Zachował się arogancko, czy po prostu chciał do udziału w referendum zniechęcić, bo przecież i tak się nic ono zmieni? Ta ostatnia kwestia jest zresztą od dawna dość oczywista i mówi o niej wielu. Nawet inicjatorzy referendum powtarzają, że Platforma stolicy nie odda, a więc po co miałby powtarzać to premier?

Komuś z kierownictwa Platformy udało się jednak uruchomić spiralę podejrzeń i dać asumpt do dyskusji o kolejnym zagrożeniu idei samorządności przez premiera, ale także Hannę Gronkiewicz – Waltz, bo przecież nie powinna się ona w ogóle godzić na rozważanie takiej, wyjątkowo dla niej niezręcznej, sytuacji, jak pozostanie u władzy w Warszawie, mimo przegranego referendum. PO w ostatnim czasie w Warszawie odrobiła sporo wizerunkowych strat, pokazując, jak wiele się zmieniło na korzyść i jak bardzo - najdelikatniej rzecz ujmując – mylą się i są wyjątkowo nieprecyzyjni w argumentacji, gdy idzie o powody referendum, jego polityczni inicjatorzy. Teraz jednak partia Tuska mogła znowu stracić na zupełnie bezsensownej dyskusji. Tymczasem do referendum daleko, nie wiadomo, czy będzie ważne, a decyzje, co dalej, trzeba będzie podejmować wtedy, kiedy będzie znany wynik. Na razie Platforma staje się specjalistką od strzelania sobie samobójczych goli, co nie jest zapowiedzią przyszłych zwycięstw.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną