Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Raport o referendach: dużo mało ważnych

Wspólnota Samorządowa składa podpisy pod wnioskiem o referendum ws. odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wspólnota Samorządowa składa podpisy pod wnioskiem o referendum ws. odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Damian Burzykowski / Newspix.pl
Do referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz zostało mniej niż trzy tygodnie. POLITYKA dotarła do przygotowanego przez Kancelarię Prezydenta opracowania, z którego wynika, że wprawdzie referenda odwoławcze organizowane są dość często, ale są mało skuteczne i raczej drogie.

Aby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu. W przypadku Warszawy, teraz do urn musi pójść co najmniej 389 430 osób, by jego wynik był ważny. W wyborach w 2010 r. frekwencja wyniosła 48,37 proc. (głosowało 649 049 osób). Warszawska frekwencja zbliżona była do średniej ogólnopolskiej (47,32 proc.), jednak w innych gminach, z powodu sporej rozpiętości we frekwencji - próg skuteczności może się dość znacząco wahać nawet od 20 do 40 proc. W obecnej kadencji zdarzały się sytuacje, w których frekwencja nie przekraczała nawet 10 proc.! I tak w śląskiej gminie Milówka, gdzie w zeszłym roku głosowano ws. odwołania wójta do urno poszło zaledwie 4,87 proc. uprawnionych mieszkańców, w Wałbrzychu w referendum ws. odwołania Rady Miejskiej frekwencja wyniosła tylko 6,99 proc. , w czasie odwoływania wójta gminy Borowa (6,91 proc.), prezydenta Gliwic (6,8 proc.), a wójta gminy Sławno 6,62 proc. We wszystkich tych przypadkach referenda okazały się nieważne.

Skuteczność: 13-15 proc.

W tej kadencji do początku września referenda ws. odwołania władz odbyły się w 85 gminach – w sumie 80 dotyczyło odwołania prezydenta, wójta lub burmistrza, a 30 z nich rad. Skuteczność w przypadku prezydentów wyniosła 15 proc. (odwołano ich 12, w tym burmistrzów Żagania, Wojkowic, Ostródy, Kłodawy, Nasielska, Raciąża, a także wójtów Lewina Kłodzkiego, Wiżajn, Piekoszowa oraz prezydenta Bytomia i Elbląga), a w przypadku rad – 13 proc.

Wśród najczęściej wymienianych przyczyn odwołania znalazły się m. in.: brak współpracy między burmistrzem a radą miasta; nieudolna polityka inwestycyjna i kadrowa władz; reformy w oświacie (likwidacja szkół); niekompetentne i niegospodarne decyzje; nepotyzm, nadinterpretacja prawa, brak konsultacji społecznych; zbyt ścisła współpraca z władzami kościelnymi; skandale obyczajowe; „osobiste animozje”. Według autorów prezydenckiego opracowania powody wniosków o odwołanie władz często dotyczą konkretnych spraw, których rozwiązanie nie wymagało zmian kadrowych.

Skuteczność w referendach była niska; lokalnie 60 do 80 proc. mieszkańców w ogóle zignorowało referenda, a to znaczy, że mieszkańcy „nie uznali zmian władz za rzecz ważną lub potrzebną. Nasuwa się wniosek, że inicjatywy referendalne w poważnej części były podejmowane przez aktywne grupy mieszkańców, którzy jednak nie reprezentowali interesów czy poglądów, nie tylko większości mieszkańców, ale nawet ich znaczącej części” – napisali autorzy, którzy uważają, że odwołanie władz jest uznaniem przez społeczność lokalną własnej pomyłki dokonanej w wyborach i powinno sięgać się po nie tylko w ostateczności, gdy władze nie są w stanie wykonywać swoich zadań.

Koszt odwołania: 2,59 zł na jednego mieszkańca

Wprawdzie brak jest informacji o pełnych kosztach referendów, ale z danych wynika, że w przeliczeniu na mieszkańca wahają się one od 0,41 (odwołanie władz Kalwarii Zebrzydowskiej) do 15,53 zł (odwołanie wójta Lewina Kłodzkiego). Ta rozpiętość wynika z warunków lokalowych, w jakich przeprowadzane są głosowania, ale także liczby mieszkańców. W sumie bezpośrednie wydatki wahają się od kilkunastu tysięcy do kilku milionów złotych, ale do tego dochodzą jeszcze koszty dodatkowe takie jak np. wymiana kadr po przyjściu nowej władzy. Po podliczeniu bezpośrednich kosztów okazało się, że w ostatniej kadencji referenda odwoławcze obciążyły budżety gmin kwotą 2,2 mln złotych, a ważne ok. 600 tys. złotych (na mieszkańca średnio wypadło 2,59 zł).

Referenda merytoryczne: za mało

W obecnej kadencji przeprowadzono 22 referenda, które miały służyć załatwieniu konkretnych spraw dla społeczności lokalnej. Jednak aż 13 okazało się nieważnych, ze względu na frekwencję mniejszą niż 30 proc (w poprzedniej kadencji odbyło się ich 50, z czego 22 nieważne).

W jakich sprawach głosowano? Np. lokalizacji farm wiatrowych, lotniska, o budowie kanalizacji czy „parku wiatrowego”, likwidacji Straży Miejskiej czy likwidacji szkoły – w większości były one nieważne. Spadek liczby referendów merytorycznych przy sporym wzroście tych odwoławczych rodzi przypuszczenie, że rzeczywistą przyczyną była chęć usunięcia władz, a przyczyny były podawane tylko jako uzasadnienie.

Prezydent proponuje, by mieszkańcy częściej głosowali w referendach merytorycznych, czemu służyć ma zniesienie minimalnej frekwencji. W tym tygodniu w sejmie odbywa się pierwsze czytanie prezydenckiego projektu w tej sprawie. Według propozycji prezydenta takie referenda będą ważne bez względu na to, ile osób weźmie w nich udział. Inaczej – według tych propozycji – wyglądałyby referenda odwoławcze, tu frekwencja musiałaby być co najmniej taka sama, jak przy wyborze danego organu.

Prezydent proponuje też zmianę zasad (na bardziej przyjazne obywatelom) konsultacji społecznych (nie muszą być w całej gminie, w niektórych udział mogą brać udział również nie-mieszkańcy, jeśli mają w danej gminie jakieś interesy), a także wprowadzenie obowiązkowych wysłuchań publicznych w określonych sprawach np. w sprawie budżetu czy kierunków zagospodarowania przestrzennego.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną