Współpracownicy szefa rządu zauważają, że premier staje się osobny, nieufny, nie za bardzo chce słuchać podpowiedzi. Nie bez powodu. W Kancelarii Premiera silna jest opinia, że wszystkie kłopoty Tuska i jego partii rozpoczęły się od reformy emerytalnej „67” w 2012 r. (swoistym przedłużeniem tego emerytalnego fatum jest teraz kwestia OFE). Premier bardzo długo nie chciał przeprowadzać tzw. bolesnych reform. Uważał, że prowadzi to do politycznego samobójstwa i oznacza torowanie drogi do władzy PiS, które ani myśli o takich reformach, a na nich później skorzysta.
Jednak Tusk w końcu na reformę przystał, sądząc, że zyska w opinii rynków finansowych i ratingowych agencji, a zmiany, mocno rozciągnięte w czasie, nie będą dla społeczeństwa specjalnie dotkliwe. Stało się inaczej.
(…)
Wydaje się, że premier utwierdził się w przekonaniu, że miał rację, unikając trudnych reform. Dzisiaj zewsząd sypią się rady, co ma robić, aby odzyskać popularność i szanse na kolejne zwycięstwo wyborcze.
(…)
Rady lewicowego „salonu”
Lewicujące i liberalne środowiska radzą Tuskowi, aby porzucił politykę podobania się wszystkim i zdecydował się na elektorat modernizacyjny, zwrócił się wyraźnie do młodszej, wielkomiejskiej klasy średniej i ludzi, którzy do niej aspirują. I tak nie zadowoli…
Cały artykuł Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki w najnowszej POLITYCE– dostępnej w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!