Przypomnijmy: w grudniu 2011 r. Sąd Rejonowy w Opolu zarejestrował SONŚ, a miejscowy Sąd Okręgowy – po apelacji prokuratury o uchylenie postanowienia – utrzymał decyzję w mocy. Wtedy wydawało się, że po raz pierwszy oficjalnie może działać organizacja z „narodowością śląską” w nazwie.
Od 1997 r. sądy w Katowicach dwukrotnie odmawiały rejestracji Związku Ludności Narodowości Śląskiej – werdykty te podtrzymywał Sąd Najwyższy. Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale Strasburg nie pomógł Ślązakom. TPCz przypomniał, że polskie prawo nie definiuje pojęcia mniejszości narodowej i nie ma w naszym systemie procedur formalnego uznania mniejszości. Terminem tym posługuje się jedynie ordynacja wyborcza, która przewiduje preferencje (zwolnienie z 5-procentowego progu) dla zarejestrowanych stowarzyszeń mniejszości narodowych.
Czyli: celem skarżących było uzyskanie przywilejów wyborczych, a nie samo zarejestrowanie stowarzyszenia.
Sądy w Opolu dały zielone światło SONŚ już po spisie powszechnym, w którym blisko 400 tys. osób uznało narodowość śląską jako jedyną, a ponad drugie tyle poczuło się Ślązakami w różnych konfiguracjach (przeważnie Ślązak – Polak i Polak – Ślązak).
Wyniki spisu były bez wątpienia dla opolskich sądów ważnym argumentem. W Opolu uznano, że rejestracja SONŚ jest zgodna z prawem o stowarzyszeniach. Nie rozstrzygano, czy istnieje naród śląski (a może narodowość czy grupa etniczna), ale stwierdzono, że skoro pojawiła się duża grupa ludzi, która czuje się Ślązakami, to ma prawo do „śląskości” w nazwie swoich stowarzyszeń. Ma prawo i nie łamie żadnego innego prawa.
I to właśnie zakwestionowała w skardze kasacyjnej Prokuratura Okręgowa w Opolu. Nie można bowiem zarejestrować stowarzyszenia o takiej nazwie, bo ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych nie przewiduje narodowości śląskiej. Sąd Najwyższy to zdanie podzielił i po raz kolejny skreślił Ślązaków, doszukując się złamania prawa już na etapie rejestracji. Stwierdził, że Ślązaków nie można uznać za odrębny naród, więc i stowarzyszenie nie powinno być zalegalizowane.
Zdaniem SN nazwa stowarzyszenia nie może wprowadzać w błąd, a wyniki spisu powszechnego nie mogą implikować poglądu o istnieniu narodu śląskiego.
Co dalej? Sprawa bez wątpienia kolejny raz trafi do Strasburga, ale nie należy oczekiwać, że Polsce pokazana zostanie czerwona kartka. Jeśli już, to będzie pouczenie: rozstrzygnijcie wreszcie tę sprawę na własnym podwórku.
Jeżeli SN uznał, że wyniki spisu nie mogą formalizować narodowości, to po co wcześniej umożliwiono złożenie tak osobistej deklaracji w spisie? Dalej: jeżeli działalność SONŚ (z autonomicznymi wizjami w tle) godziłaby w integralność państwa, to dlaczego nie godzi w nią Ruch Autonomii Śląska, uczestniczący w samorządowych władzach, coraz głośniej dystansujący się od Polski?!
Do autonomii podchodzę z dużym dystansem, ale ile praw, ile rozstrzygnięć możemy mieć w kraju w jednej sprawie? Kasacja SN w sprawie stowarzyszenia nie skasuje istnienia kilkuset tysięcy Ślązaków, którzy mają własną wizję swojego haimatu. Nie wygumkuje ich tożsamościowych dążeń. Raczej ich wnerwi, choćby dla przekory. A Polsce doczepiona zostanie łatka państwa o nacjonalistycznym charakterze.