Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wszystkie moje resortowe grzechy

Tydzień w polityce według Paradowskiej

Jesteś w resortowych dzieciach? – zapytał mnie pod koniec tygodnia red. Mikołaj Lizut, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, że oczywiście, sam się ocknął: „O co ja właściwie pytam? Przecież jesteś, nawet na okładce.

Sam chciałbym być, tak jak Wojtek Maziarski”. No cóż, nieco za późno urodziłeś się Mikołaju, a mnie przywilej wcześniejszego urodzenia objął. I jestem. Na okładce. Ze zdjęciem, które mogłoby być oczywiście lepsze, ale rozumiem pośpiech, ograniczanie kosztów, bo większa kasa w najbardziej ideowym przedsięwzięciu też się liczy.

Ponieważ w resortowych dzieciach jestem i od czasu do czasu jestem pytana, co o tej książce sądzę, to mimo że publikacji wokół moc, postanowiłam i ja coś napisać. Tym bardziej że książka ta wyznacza zupełnie nowe standardy uprawiania polityki i przygotowywania się do objęcia władzy. Spocone kobiety i spoceni mężczyźni na usługach partii uważającej się już za zwycięską stanowią forpocztę kolejnej RP, tym razem Mściwej, gdzie każda metoda dobra, byle dorwać się do żłobu. Zwłaszcza medialnego, bo komunistyczne przekonanie, że „kto ma telewizję, ten ma władzę”, wyjątkowo dobrze zagnieździło się w szeregach prawych i niepokornych. Ale chociaż książka ma charakter listy proskrypcyjnej, gdyby mnie w niej nie było, poczułabym się pokrzywdzona. Znalezienie się w elicie polskiego dziennikarstwa (tak, to jest elita, czy się autorom prawym i niepokornym podoba czy nie) jest swego rodzaju uhonorowaniem. Wszystkie osoby, których fotografie zdobią okładkę, znam, lubię, cenię i rozumiem, dlaczego tak bardzo nie lubi ich trójka autorów. Po prostu jej w tym salonie nie ma, stoją pod drzwiami, a swojego nie mają.

Czuję się więc wyróżniona, bo w żaden sposób nie mieszczę się w definicji resortowego dziecka. Ani moi rodzice, ani dziadkowie nie byli w KPP, PZPR czy w SB, nie robili karier w administracji, nie zakładali firm polonijnych, nie żyli w żadnym środowisku przesiąkniętym ideami komunizmu.

Polityka 5.2014 (2943) z dnia 28.01.2014; Komentarze; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "Wszystkie moje resortowe grzechy"
Reklama