Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zawieszone lotnisko

Bruksela żąda 100 mln zł. Co dalej z gdyńskim lotniskiem?

Wizualizacja terminala gdyńskiego lotniska. Wizualizacja terminala gdyńskiego lotniska. materiały prasowe
Po decyzji w sprawie gdyńskiego lotniska otwarte pozostaje pytanie: co dalej? Zburzyć? Pozostawić odłogiem? Niech wiatr hula? To wydaje się nieracjonalne z wszelkich możliwych punktów widzenia.

Opadł miecz, który wisiał nad Gdynią od kilku miesięcy – Komisja Europejska uznała pieniądze włożone w budowę portu lotniczego Gdynia-Kosakowo za nienależną pomoc publiczną, nakazała, by spółka lotnicza zwróciła przekazane jej pieniądze w kwocie 21,8 mln euro (91,7 mln złotych).

Pod ostrzałem znalazł się przede wszystkim prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, któremu zarzuca się wybujałe ambicje. Prezydent broni się przy pomocy opracowań eksperckich (w tym tak renomowanych firm jak PwC). Wynika z nich, że ruch lotniczy w Polsce ma dobre perspektywy rozwoju, że Gdynia-Kosakowo ma sens. Innego zdania są eksperci KE. – Z pokorą to przyjmuję, ale fundamentalnie się z nimi nie zgadzam – broni swoich decyzji Wojciech Szczurek, dla niego decyzja KE to ewidentna porażka, z której rozliczą go wyborcy.   

Ale KE też nie jest bez grzechu. Późno się obudziła. Zareagowała wtedy, gdy okazało się, że kraje członkowskie zaczęły sadzić lotniska niczym kwiaty na gazonach. I Polska nie jest tu bynajmniej liderem. Hiszpania w ciągu trzech lat dorobiła się ponad 20 nowych lotnisk. Łącznie ma ich 49, Polska 12.

Decyzja KE brzmi prosto i jasno. Ale jak ją wykonać? Nowy port lotniczy jest już w 95 proc. zbudowany (terminal, pas startowy, budynki). Gdyby nie uruchomiona przez KE procedura sprawdzania, zapewne już by działał. Spółka zarządzająca lotniskiem nie jest właścicielem całej tej infrastruktury. Jest goła. Ma tylko parę krzeseł i biurka. Decyzja KE oznacza dla tej spółki upadłość, z której syndyk nie wyciśnie pieniędzy. Właścicielem lotniskowych nieruchomości sfinansowanych przez Gdynię jest Skarb Państwa, do którego należą grunty. Więc nie bardzo wiadomo, kto komu miałby owe miliony zwracać.

Wciąż otwarte pozostaje pytanie: co dalej? Zburzyć? Pozostawić odłogiem? Niech wiatr hula? To wydaje się nieracjonalne z wszelkich możliwych punktów widzenia – gdyńskiego, pomorskiego, polskiego i nawet unijnego. Więc trzeba będzie szukać rozwiązania – samorządy Trójmiasta, województwa, rząd, wszyscy święci, wespół w zespół. Inaczej lotnisko w Gdyni stanie się ulubionym przykładem bezduszności brukselskiej biurokracji dla różnej maści eurosceptyków.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną