Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wróg publiczny

Czy można dwa razy karać za tę samą zbrodnię?

Kategoria „osób stwarzających zagrożenie” jest nieostra, daje pole do arbitralnych ocen, słowem, dla prawnika stanowi bluźnierstwo. Kategoria „osób stwarzających zagrożenie” jest nieostra, daje pole do arbitralnych ocen, słowem, dla prawnika stanowi bluźnierstwo. Kasia Zaremba/SE / EAST NEWS
Dawno w Polsce nie było wroga publicznego numer 1. Dziś wszyscy widzą, że zwolnionego z więzienia Mariusza T. lepiej byłoby trzymać pod kluczem, ale nie wiadomo, na jakiej podstawie prawnej.
Mariusz T. opuszcza zakład karny.Krzysztof Lokaj/Forum Mariusz T. opuszcza zakład karny.

Ideał demokratycznego państwa prawa narzucił standardy, którym zwykłe, przeciętne państwo nie wie, jak sprostać.

Jeszcze w lipcu 2013 r. do Sejmu wpłynął projekt ustawy o postępowaniu wobec „osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie”: ustawa stała się prawem po siedmiu miesiącach. Postępowanie wymyślono takie: dyrektor więzienia (bo ustawa dotyczy tylko więźniów) kieruje wniosek do sądu cywilnego, który po opiniach psychiatry i psychologa może skierować „stwarzającego zagrożenie” do nowo utworzonego „ośrodka zapobiegania zachowaniom dyssocjalnym”. Co sześć miesięcy sąd bada, czy trzymanie delikwenta jest dalej zasadne. Czy wysłać tam Mariusza T. – zadecyduje sąd w Rzeszowie.

Dlaczego sąd cywilny – a nie karny – i w dodatku w tzw. postępowaniu nieprocesowym? Autorzy ustawy najwyraźniej chcieli uniknąć zarzutu, że nowe prawo narusza święty dla prawnika zakaz powtórnego karania za tę samą zbrodnię. Nie sąd karny orzeka i nie na więzienie skazuje! Ale przecież laik widzi, że to tylko sztuczka prawna. W istocie – sąd może pozbawić wolności człowieka, który żadnego (nowego) czynu nie popełnił, a tylko „stwarza zagrożenie”.

Czy takie rozwiązanie może zaakceptować sędzia kształcony w duchu demokratycznego państwa prawa? – Gdyby pan mnie pytał przed sprawą Breivika, odpowiedziałbym: bezwzględnie nie. Dziś nie mam już takiej pewności – mówi prof. Jerzy Sarnecki, autorytet w dziedzinie kryminologii. Sarnecki pracuje w Skandynawii, znanej z łagodnego karania i mniejszej niż gdzie indziej przestępczości. Norwegowie, w parę miesięcy po zbrodni, a przed procesem, stworzyli specjalną ustawę – na wypadek gdyby Breivika uznano za chorego i odesłano do szpitala (z natury rzeczy mniej pilnowanego).

Polityka 8.2014 (2946) z dnia 18.02.2014; Społeczeństwo; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Wróg publiczny"
Reklama