Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Oni nie chcieli do UE, czy zmienili zdanie?

Sandra Lewandowska, Robert Strąk, Janusz Maksymiuk. Sandra Lewandowska, Robert Strąk, Janusz Maksymiuk. Facebook
Utratą suwerenności, wykupem polskiej ziemi przez cudzoziemców, legalizacją aborcji i eutanazji, upadkiem rolnictwa i brakiem pracy – straszyli nas posłowie LPR, Samoobrony i część z PiS. Czy po 10 latach członkostwa w UE rzeczywistość zweryfikowała ich poglądy?
Takimi plakatami straszono w czasie kampanii referendalnej.Flickr CC by 2.0 Takimi plakatami straszono w czasie kampanii referendalnej.
Zygmunt Wrzodak, były poseł LPR.Flickr CC by 2.0 Zygmunt Wrzodak, były poseł LPR.
Gabriela Masłowska, była posłanka LPR, dziś parlamentarzysta PiS.Flickr CC by 2.0 Gabriela Masłowska, była posłanka LPR, dziś parlamentarzysta PiS.

Zygmunt Wrzodak – w momencie wstąpienia do UE był posłem LPR. Później założył własne ugrupowanie, które już zakończyło działalność. Dziś nie jest zaangażowany w żaden ruch polityczny.

Właściwie wszystkie obawy głoszone przez Ligę Polskich Rodzin stały się faktem. Gdybyśmy nie wstąpili do UE, to przez ostatnie dziesięć lat stalibyśmy się średnim państwem mocarstwowym Europy. Wyniki gospodarcze świadczą o tym, że przystąpienie do Unii Europejskiej wcale nam się nie opłaciło. Niestety nie mamy dostępu do prawdziwych danych Narodowego Banku Polskiego i ministerstwa finansów. To, co pokazuje nam dziś rząd na temat naszych wpłat do unijnej kasy i wypłat na nasze konto, to „kreatywna księgowość”, a prawdziwe dane są zatrważające. Wiele krajów nie jest w UE i rozwija się znacznie lepiej niż Polska. Moim zdaniem sprawdziło się to, że przystępując do UE, porzuciliśmy własną suwerenność. Podpisanie przez Lecha Kaczyńskiego Traktatu Lizbońskiego było równoznaczne z wyrzuceniem naszej konstytucji do kosza. Jesteśmy niewolnikami Europy.

Być może ok. 30 proc. rolników skorzystało na tej akcesji, ale reszta drepcze w miejscu i nie może rozwinąć skrzydeł. Gdybyśmy nie wstąpili do Unii, byłoby nas stać, by pomóc rolnikom wielkoobszarowym oraz tym z kilkoma hektarami ziemi. Jeśli chodzi o wykup ziemi przez obcokrajowców, przed czym ostrzegaliśmy, to może nie jest on masowy, ale jednak jest faktem. Warto dodać, że zbliża się 2016 r., w którym wygasa embargo na zakup ziemi przez obcokrajowców. Już za dwa lata cudzoziemcy nie będą musieli uzyskać zezwolenia na zakup ziemi od ministerstwa spraw wewnętrznych.

W sprawach światopoglądowych na szczęście nie padliśmy ofiarą UE. Ale to tylko dzięki temu, że Kościół katolicki ma w Polsce jeszcze dużo do powiedzenia i rządzący muszą się z nim liczyć, jeśli chcą wygrywać wybory. Jednak przeczuwam, że zalanie naszego kraju przez szatańską ideologię jest tylko kwestią czasu.

Jest tylko jeden plus naszej akcesji. Przy tak nieudolnych rządach Donalda Tuska i jego ludzi Polska poza Unią Europejską byłaby bankrutem.

Janusz Maksymiuk – poseł Samoobrony, był doradcą Andrzeja Leppera oraz dyrektorem biura krajowego Samoobrony RP w Warszawie.

Nie znajduję dziś żadnych argumentów, by twierdzić, że źle się stało, że wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Generalnie rolnictwo zyskało, bo więcej eksportujemy, ale zmalała za to produkcja np. ziemniaków, co już nie jest takie optymistyczne. Rolnicy, i tych jest większość, którzy weszli w programy unijne, z pewnością mogą być zadowoleni, ale jest też sporo takich, którzy na akcesji stracili.

W kwestii wykupu ziemi przez cudzoziemców nalegaliśmy, aby okres wykupu za pozwoleniem ministra wydłużyć o kolejne 20 lat, a przypomnę, że kończy się już za dwa lata. Choć wiem, że część rolników czeka na ten moment z nadzieją, że sprzedadzą swoją ziemię szybko i za godne pieniądze.

Bilans jest oczywiście dodatni, ale mogło być lepiej. Przypomnę hasło Samoobrony z czasów referendalnych: „Unia tak, ale nie tych warunkach”. Zarówno Andrzej Lepper, jak i ja byliśmy zwolennikami wstąpienia do UE. Ale gdyby nasi negocjatorzy mocniej je eksponowali, to z pewnością wynegocjowaliby lepsze warunki dla Polski. Można było dostać więcej i lepiej. Podsumowując, Samoobrona świadomie przeszkadzała rządowi w negocjacjach, aby tak naprawdę mu pomóc. Zależało nam na tym, by przerwać negocjacje, by za rok wrócić do stołu i wygrać dla Polski trochę więcej.

Robert Strąkposeł i członek Ligi Polskich Rodzin do 2008 r. Dziś bezpartyjny, pracuje w administracji samorządowej. Mówi, że nie zamierza już angażować się w politykę.

Tylko w jednym obszarze potrafię dostrzec jakiś plus naszej akcesji, choć jest to dość przewrotne. Dzięki otwarciu granic bardzo dużo ludzi skorzystało z możliwości wyjazdu do pracy za granicę. Dla nich to dobrze, bo biorąc pod uwagę to, jak się dziś rządzi Polską, to w kraju zasililiby rzesze bezrobotnych. Ludzie rządzący Polską i tak nie umieliby wykorzystać potencjału z układu okrągłostołowego i z wykształcenia ludzi, którzy dziś wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu pracy. Pewnie gdybyśmy nie byli w UE, to ci ludzie, którzy wyjechali, zrobiliby w Polsce drugi Majdan, bo nie byliby w stanie znieść tego, co się tutaj dzieje.

Jeśli chodzi o rolników, to nasza obecność w UE nie jest dla nich żadnym sukcesem. Owszem, mają jakieś dopłaty, ale zdecydowanie niższe niż niemieccy czy francuscy rolnicy. Wmawiano nam też, że wejście do UE oznacza poprawę sytuacji mniejszości polskiej poza granicami. A wystarczy spojrzeć na Litwę: nic tam dobrego z punktu widzenia naszej mniejszości się nie wydarzyło.

Właściwie tylko w sprawach ochrony życia poczętego nasze obawy się nie sprawdziły. Unia na szczęście nie wymusiła na nas legalizacji aborcji.

Sandra Lewandowska – była posłanka Samoobrony, zasiadała w radzie krajowej partii. Dziś niezwiązana z żadną partią.

Można powiedzieć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ludziom, którzy skorzystali na prywatyzacji, i tym, którzy mają pracę – dobrą pracę – żyje się lepiej. Bezrobotni i bezdomni nie mają powodów do zadowolenia. Generalnie jednak bilans jest na plus.

Formalnie Polska nie utraciła suwerenności, lecz oddała dobrowolnie jej część, podporządkowując się prawu unijnemu. Przy czym inne państwa są w podobnej sytuacji. Co do drożyzny w sklepach, to mimo że ceny są stosunkowo niższe, to dla tych, których dochody wynoszą poniżej 200 euro miesięcznie na członka rodziny, towary mają inną wartość niż dla tych, którzy zarabiają kilka tysięcy euro.

Znam wielu rolników, głównie tzw. „obszarników”, którzy mają powody do zadowolenia. Ale znam też wielu, którzy nie mogą związać końca z końcem.

Korzyści z naszego przystąpienia do UE to głównie wolny rynek, wolny przepływ kapitału (dla tych, którzy kapitałem dysponują) i, oczywiście, wolny przepływ ludności w ramach Unii. Jednak już konieczność emigracji zarobkowej na tak masową skalę (ok. 2 mln młodych ludzi) uważam za zły aspekt członkostwa.

Gabriela Masłowska – posłanka LPR w latach 2001–2007. Dziś jest parlamentarzystką Prawa i Sprawiedliwości.

Dystans, jaki dzieli Polskę od najbardziej rozwiniętych krajów UE, nie zmniejszył się – PKB na jednego mieszkańca w Polsce nadal stanowi zaledwie 68% średniej unijnej, a nieznaczna poprawa w ostatnich latach jest skutkiem zwolnienia gospodarczego w UE, a nie wzrostu gospodarczego Polski.

Większości wiedzie się gorzej, a lepiej żyje się może tylko wąskiej elicie i biurokratom. Polska, przed czym przestrzegaliśmy, stała się źródłem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu dla produktów wytwarzanych na Zachodzie. Ceny są zbliżone do zachodnich przy o wiele, wiele niższych dochodach.

Jeżeli ktoś miał złudzenia, że będziemy mieć za to większe poczucie bezpieczeństwa, to po konflikcie Ukraina-Rosja chyba złudzeń już nie ma. UE nie kiwnie palcem w naszej obronie.

Erozja suwerenności trwa podstępnie, poza wiedzą i świadomością narodu. Niestety, posłowie koalicji Sejmowej Komisji do spraw UE nie reagują, być może ze względu na poprawność polityczną, z potrzeby świętego spokoju albo z niewiedzy. Jeżeli ktoś miał złudzenia, że ograniczanie suwerenności jest ceną za zmniejszanie rozrzutności (wskaźnik deficytu i długu publicznego), to też chyba złudzeń nie ma, bo sama UE ich nie przestrzega.

Rolnicy nie mają powodów do zadowolenia, bo mimo procesów dostosowawczych i wzrostu produkcji (zbóż, roślin oleistych, trzody, mleka) w grupie gospodarstw domowych rolników dochody są najniższe ze wszystkich grup społecznych, z wyjątkiem emerytów i rencistów, i spadły w roku 2012 o 5%, z dalszą tendencją spadkową w 2013 r.

Wykup polskiej ziemi trwa, o czym świadczą protesty rolników. Ma miejsce odzyskiwanie majątków porzuconych przez Niemców. Proces ten zacznie się nasilać od 2016 r., kiedy obrót ziemią rolną stanie się wolny i jeżeli nie wprowadzi się do tego czasu ustawowych ograniczeń.

Na szczęście nie doszło do degeneracji obyczajowej, ale ten proces przyspiesza przez narzucanie obcego naszej kulturze i wierze katolickiej modelu rodziny, praw małżeństw homoseksualnych, seksualizacji dzieci, ideologii gender pod hasłami przeciwdziałania przemocy wobec kobiet (Konwencja Rady Europy, Karta Praw Podstawowych). Pozostaje mieć nadzieję, że instynkt samozachowawczy w narodzie polskim nie dopuści do destrukcji polskiej rodziny i społeczeństwa.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną