Magda Gędziorowska, dyrektorka prywatnej szkoły podstawowej Eureka: – Przeanalizowaliśmy ten podręcznik i naszym zdaniem jest zbyt dziecinny jak na poziom wiedzy dzieci, które do nas trafiają. Pytanie w tej sprawie usiłowała zadać najpierw na infolinii MEN, a następnie w Departamencie Informacji i Promocji oraz w Departamencie Strategii i Współpracy Międzynarodowej, który jak ją poinformowano odpowiada za tę kwestię. – Wszędzie mnie odsyłano. Aż wreszcie kazano mi zadać pytanie poprzez oficjalny kwestionariusz, co uczyniłam – opowiada dyrektorka. Postanowiła jednak walczyć dalej i zadzwoniła do sekretariatu minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej, gdzie dowiedziała się, że najprawdopodobniej będzie musiała korzystać z oficjalnego elementarza, ale pełną i rzeczową informację uzyska w Departamencie Jakości Edukacji. Jednocześnie dostała formalną odpowiedź na pytanie zadane w kwestionariuszu: „Zgodnie z projektem ustawy przewiduje się możliwość wyboru przez nauczycieli szkoły niepublicznej innego podręcznika. Jednak w takiej sytuacji koszt zakupu podręcznika dla uczniów pokrywa organ prowadzący szkołę – czyli nie będą przysługiwały dotacje ze strony MEN ani też nie będzie możliwości przeniesienia kosztów na rodziców”.
Jednak według biura prasowego MEN w przypadku szkół niepublicznych w kwestii zasad korzystania z podręczników nic się nie zmienia. – Szkoła niepubliczna sama decyduje, z jakiego podręcznika korzysta. Może, ale nie musi korzystać z darmowego państwowego – tłumaczy Joanna Dębek, rzecznik MEN. – Jeśli wybierze inny niż państwowy, to państwo nie sfinansuje tego zakupu. Ale też nie ingeruje, kto go pokryje. Poprzednie interpretacje, które dostała dyrektorka publicznej szkoły, są zdaniem pani rzecznik nieporozumieniem.