Co robić z tym naszym kochanym Wałęsą, który nie traci zdolności do zachowań niekonwencjonalnych i wypowiadania myśli co najmniej bulwersujących? W każdym sezonie z czymś wypali, coś zrobi i powie, po czym najwierniejsi miłośnicy zasług historycznych Wałęsy drapią się z zakłopotaniem w głowę.
Teraz nasz laureat Nagrody Pokojowej oświadczył, że nie weźmie udziału w obchodach rocznicowych 4 czerwca, gdyż jest „umówiony w Mławie” i – „nie mogę tego cofnąć”. Powszechnie odczytywane jest to jako ciąg dalszy gry w kulki między Wałęsą a Barackiem Obamą.
Przypomnijmy – w 2011 r., gdy prezydent USA odwiedził Polskę, zostało zorganizowane specjalne spotkanie Obamy z czołówką polskich polityków, na które nie stawił się jednak Wałęsa, najwidoczniej obrażony nieuhonorowaniem jego osoby czymś szczególnego rodzaju. W rewanżu, rok później, amerykańska administracja nie zgodziła się na odbiór przez Wałęsę Medalu Wolności, nadanego pośmiertnie Janowi Karskiemu.
Dla porządku Lech Wałęsa dodał, że on osobiście rocznicy 4 czerwca 1989 r. nie bardzo świętuje, gdyż to nie był – jak powiedział – dzień wolności, a raczej dzień ograniczonej wolności.
I co robić z tym Wałęsą? Gdy tak się staramy, by jakoś znaleźć datę inaugurującą III RP, gdy do Warszawy udaje się na uroczyste 25-lecie ściągnąć liderów Zachodu i demokracji, a przy okazji światu pokazać polskie zasługi i powody do dumy, główny bohater tej historii wybiera się do Mławy. Za dużo jednak w tym ostentacji i chorej ambicji... Skończę, by się nie rozwijać.
W latach 60. wielki polski felietonista KTT (Krzysztof Teodor Toeplitz) napisał tekst „Mława atakuje”. Pisał, że marzeniem socjalistów było, by do śródmieścia wszedł lud, by prosty człowiek znalazł swoje godne miejsce w społeczeństwie, ale tymczasem do śródmieścia wszedł cham, lumpenproletariat, który wylewa się z gardzieli kolejek podmiejskich i wdziera się do centrum. „Mława atakuje” – ten tytuł stał się legendą polskiej żurnalistyki, jest genialną metaforą, która i dzisiaj ma swoje prawomocne uzasadnienie. Ciekawe, czy Lech Wałęsa czytał Toeplitza?