JKM nie szkodzą w oczach jego miłośników rzeczy, które mówi nie tylko o Unii Europejskiej, ale także to, co mówi o kobietach, gejach, Żydach i niepełnosprawnych. Właściwie dokładnie to samo, co mówi od wielu lat. W każdym kraju Europy są tacy skandaliści, w niektórych odnoszą właśnie w tych samych eurowyborach podobne sukcesy.
Dlaczego teraz? JKM ma swoje pięć minut, bo w całej Europie zmienił się nastrój w społeczeństwach. Unię Europejską można dziś ogłaszać bankrutem, tak samo jak strefę euro, a liderzy UE nie potrafią przekonująco bronić projektu europejskiego ani w polityce, ani w gospodarce.
Korwin-Mikke hajlujący w studiu TVN pod hasłem, że UE to nowy narodowy socjalizm trafia do tej samej części widowni, do której trafiają autorytarni wolnorynkowcy. Korwiniści od gowinowców różnią się tylko obojętnością religijną.
Ale sukces w eurowyborach nie ma prostego przełożenia na wynik wyborów do parlamentu polskiego. Siedem procent JKM w eurowyborach może stopnieć do trzech w wyborach narodowych. Zwłaszcza że Korwin w Brukseli będzie musiał walczyć nie tylko z Unią, ale też z innymi „Korwinami”, których w nowym Parlamencie będzie w bród, a każdy równie wygadany i żądny sławy.