Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Co wynika z tych wyników

Koalicje PO-PSL-SLD lub PiS-NP-PSL w następnych wyborach? Obie wróżą chaos

Akcja profrekwencyjna Stowarzyszenia 61 Akcja profrekwencyjna Stowarzyszenia 61 Stowarzyszenie 61 / Facebook
Z Biblii pamiętamy opowieść o śnie faraona, w którym wystąpiło siedem krów tłustych i siedem chudych, co było ostrzeżeniem, że po siedmiu latach obfitości przyjdzie siedem lat głodu.

Ciekawe, czy podobny sen wyśnił Donald Tusk, którego Platforma wygrała właśnie siódme wybory z rzędu, a widoki na kolejne sukcesy są nieoczywiste.

PO wygrała zresztą ledwo-ledwo, i to tylko dzięki szczęśliwym dla siebie zbiegom okoliczności. Tuskowi sprzyjało w tej kampanii niemal wszystko, od charakteru wyborów przez sytuację międzynarodową po układ sił na prawicy i na lewicy.

Agresja rosyjska dała kampanii kontekst międzynarodowy, odsunęła na drugi plan sprawy krajowe. PO nie powinna się łudzić, że bez Ukrainy udałoby jej się skierować kampanię na kwestie unijne.

Po prawej stronie Jarosław Kaczyński postanowił przetestować pomysł: „a jeśli wystawię naprawdę słabych kandydatów, to czy szyld PiS wystarczy?” i przekonał się, że niekoniecznie.

Po drugie, PiS musiał sobie radzić z niespotykanie liczną konkurencją. Nawet jeśli odliczyć Nową Prawicę, która żeruje na trochę innym niż PiS terytorium (choć też pewnie trochę Kaczyńskiemu uszczknęła), to i tak zostają Jarosław Gowin i, przede wszystkim, Zbigniew Ziobro. To ziobryści przeważyli szalę na rzecz Platformy, dość powiedzieć, że PiS w porównaniu z 2009 r. stracił poparcie tylko w jednym okręgu – małopolsko-świętokrzyskim. Stosunkowo słaba lista PiS nie wystarczyła, by zablokować Ziobrę, i te kilkadziesiąt tysięcy głosów koniec końców zdecydowało o wyniku w całej Polsce.

Tuskowi sprzyjał też kociokwik na lewicy; SLD było słabe tradycyjnie, a Palikot zbyt był zajęty ostrzeliwaniem własnych kończyn, by myśleć o rywalizacji z PO.

Tusk oczywiście pomógł szczęściu, kampanie to jego żywioł. W zasadzie nie popełnił błędów poza jednym nieoczywistym (Jacek Rostowski, spadochroniarz w Bydgoszczy, nie dostał się do europarlamentu mimo „jedynki” na liście) i jednym katastrofalnym (transfer Michała Kamińskiego kompletnie nie wypalił i PO na Lubelszczyźnie nie zdobyła mandatu wcale).

Rzecz w tym, że trudno przypuszczać, żeby taki szczęśliwy dla Tuska zbieg okoliczności powtórzył się w wyborach do Sejmu. Znów przybędzie wtedy wyborców, którzy innej Polski niż platformerskiej nie pamiętają, a już eurowybory pokazują, że dla młodych PO jest magnesem słabszym niż Nowa Prawica czy PiS. Co im zaoferuje Platforma? A jeszcze wcześniej odbędą się wybory samorządowe, w których PO straci władzę w kilku województwach na rzecz PiS.

Dla wspomnianego PiS wyniki eurowyborów są na trójkę z plusem. Remis w mandatach przy kłopotach na prawej flance daje mglistą obietnicę na zwycięstwo w wyborach do Sejmu, zwłaszcza że wspomniana konkurencja może do nich nie dotrwać. Co nie zmienia faktu, że siódma przegrana to siódma przegrana. Wynik nieco ponad 30 proc. nie daje przy tym nawet mglistej nadziei na samodzielne rządy, co ostatnio było fundamentem strategii PiS.

Kaczyński będzie też musiał przystosować się do tego, że na scenie zaistniała partia Janusza Korwin-Mikkego, prawica niepostpisowska, nieuzależniona od Radia Maryja, niezwiązana z żadnymi wspierającymi PiS mediami. Wielka niewiadoma polskiej polityki, dla której testem będą wybory samorządowe, o wiele trudniejsze niż europejskie, bo wymagające liczniejszych struktur. Ale jeśli Korwin-Mikke przejdzie i ten sprawdzian, to potem będzie jego koronna dyscyplina – wybory prezydenckie. Jego dobry wynik pomoże Nowej Prawicy w wyborach do Sejmu.

Lewica wygląda strasznie smętnie. SLD człapie siłą rozpędu, i tak się przeczłapie jeszcze kilka lat, wejdzie może nawet do jakiegoś rządu, ale nic nie wróży nagłej odmiany losu. Palikot sam przyznał, że może jest do dupy i po tej kampanii trudno się spodziewać wysypu polemik z tą oceną.

A PSL? Ludowcy jak zwykle wzięli swoje. Gdyby takie wyniki powtórzyły się w wyborach do Sejmu, do pomyślenia byłyby dwie trójkoalicje – PO-PSL-SLD lub PiS-NP-PSL. Obie wróżą chaos. I żadna nie powstałaby bez PSL, tego wiecznego języczka u wagi.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną