Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Tanie obietnice

Skąd państwo weźmie dodatkowe 800 mln zł na armię?

włodi / Flickr CC by 2.0
Zwiększenie budżetu na armię do 2 procent PKB dobrze brzmi. Zwłaszcza w bliskiej perspektywie wyborczej. Tym bardziej, że to łatwa obietnica, bo od lat niedotrzymywana.

Polska chwali się, że ma nowoczesny system finansowania armii. W 2001 r. uchwalona została specjalna ustawa, w której zagwarantowano sztywne wydatki na armię. Konkretnie 1,95 proc. PKB. Niestety, już rok później zaczęto w niej grzebać, bo wojsku przypadł zaszczyt zasypywania dziury Bauca. W kolejnych latach też szału nie było. Przez 13 lat obowiązywania przepisów ani razu nie udało się zrealizować ustawowych zapisów i wydać na armię tyle, ile zostało założone. Zaledwie raz wojsko zbliżyło się do magicznej kwoty 1,91 proc. PKB. Ale były też takie lata, w których wydatki sięgały zaledwie 1,64 PKB. Nie dalej niż w zeszłym roku wojsko ponownie zasypywało dziurę w budżecie. Tym razem kwotą prawie 3,2 mld zł.

Złożona wcześniej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, a dziś podchwycona przez premiera Donalda Tuska obietnica zwiększenia wydatków na armię do 2 proc. PKB to konkretne 800 mln zł więcej na armię. A ponieważ budżetowa kołdra jest tak samo krótka, jak była, komuś te pieniądze trzeba będzie odebrać. Nawet strasząc podatników wydarzeniami za wschodnią granicą, ciężko będzie wytłumaczyć, dlaczego mamy wydawać więcej na armię.

Tym bardziej, że dotychczas wojsko, oszczędzając, nie odejmowało sobie od ust, czyli nie cięło kosztów własnych. Wręcz przeciwnie. Poprzez rozdęty i dziurawy system emerytalny powiększyło koszty utrzymania emerytów do absurdalnych rozmiarów. Skutki tego rozdawnictwa będziemy spłacać jeszcze przez dziesiątki lat, bo na emeryturę szli nawet 38-latkowie. No i nie były to emerytury niskie. A ponieważ ekonomia nie znosi próżni, to największych oszczędności dokonano kosztem wydatków na modernizację. W efekcie mamy armię z przestarzałym system socjalnym i jeszcze starszym sprzętem. Średnia to ponad 20 lat. A są i takie przypadki, że żołnierze są znacznie młodsi od sprzętu, który obsługują. Na okrętach podwodnych typu koben nawet dowódcy byli z młodszego rocznika niż dowodzone przez nich okręty.

Po latach zaniedbań pewne zdolności właściwie musimy budować od nowa. Dotyczy to szczególnie obrony przed napaścią powietrzną. Potrzeb jest tyle, że ustalono aż 14 różnych programów modernizacyjnych. Zrealizować 14 priorytetów to pomysł równie ambitny, co karkołomny. Taki z kategorii pobożnych życzeń. Jeśli skupimy się na kilku kluczowych i mocno zaangażujemy w nie również polski przemysł i ośrodki naukowe, to jest szansa, że modernizując armię, nie zarżniemy budżetu. Szacuje się, że z każdej wydanej w Polsce złotówki na obronność do budżetu ma szansę wrócić prawie 40 groszy. Łatwo się tego nie da zrobić, bo polska nauka ma duże chęci, ale ciągle jeszcze małe możliwości. Przemysł pokazał, że szybko się uczy. Ale musi być dobrze zarządzany. No i wspierany technologią zachodnią. Wysiłki polityków powinny się skupiać na poprawie zarządzania i umiejętnej walce o transfer najnowocześniejszych technologii, a nie na tanich obietnicach.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną