Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Przyczajona lwica

Barbara Nowacka – nowa nadzieja lewicy

Barbara Nowacka łatwo nawiązuje kontakt z kamerą, jest fotogeniczna i obyta z mediami. Barbara Nowacka łatwo nawiązuje kontakt z kamerą, jest fotogeniczna i obyta z mediami. Krzysztof Kuczyk / Forum
Barbara Nowacka ma cenny w polityce talent: potrafi stanowczo bronić swoich poglądów i nie wzbudzać przy tym agresji. Stała się odkryciem eurokampanii i nadzieją dla mocno poturbowanej lewicy.
Swoich przekonań broni umiejętnie i z dużą klasą, czym wielu przypomina swoją matkę.Tadeusz Późniak/Polityka Swoich przekonań broni umiejętnie i z dużą klasą, czym wielu przypomina swoją matkę.

Artykuł był opublikowany w POLITYCE w czerwcu 2014 r. »

Nazywają ją „nową lwicą lewicy”, widzą w niej nawet „materiał na przyszłą premierkę Polski”. Jej samej jednak najbardziej podoba się porównanie do Franziski „Ska” Keller – niemieckiej aktywistki, eurodeputowanej Zielonych. Choć w przeciwieństwie do Ska, w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego Barbarze Nowackiej nie udało się zdobyć mandatu, i tak sporo osiągnęła. Ponad 10 tys. głosów w trudnym dla lewicy okręgu w Lublinie (to raczej bastion PiS), rozpoznawalność i uznanie – nawet polityków konkurencyjnych ugrupowań. W środowisku obwołano ją politycznym objawieniem.

Ma atuty, które są niesłychanie ważne: wiedzę, opanowanie i zdrowy rozsądek. Chyba po raz pierwszy mamy do czynienia z takim pozytywnym fenomenem w polskiej polityce – uważa prof. Magdalena Środa. A Katarzyna Piekarska, przewodnicząca stowarzyszenia Sejmik Kobiet Lewicy, dodaje: – Ma charyzmę i energię. Ludzie wierzą w to, co mówi, bo widać, że to idzie z serca. To ważny, ale i rzadki przymiot polityka. I jest w świetnym momencie: ma już własny dorobek, życiowe doświadczenie, także macierzyństwa. Jest dobrze wykształcona i śliczna.

No i ma za sobą legendę matki: Izabela Jaruga-Nowacka była jedną z najbardziej znanych, popularnych i wpływowych polskich feministek, pełniła funkcję wicepremiera w rządzie Marka Belki. Zginęła 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej.

Barbarę do polityki przyciągnął Janusz Palikot, który dał jej jedynkę na liście koalicji Europa Plus Twój Ruch. Ale politycy SLD twierdzą, że w eurowyborach to właśnie lider TR najbardziej ciągnął w dół, a Barbara więcej by zyskała, gdyby postawiła na Sojusz. Wskazują przy tym na wyniki przedwyborczego sondażu Homo Homini dla „Rzeczpospolitej”, który dawał jej lepszy wynik niż ugrupowaniu, które reprezentowała. Ale choć SLD zabiegał o Nowacką, ta postawiła na konkurencję. – TR był jedyną elastyczną partią, która otworzyła się na ludzi z zewnątrz, zapewniła pełny parytet i tzw. suwak – tłumaczy dzisiaj. A pytania o rozmowy z SLD ucina: – To już historia.

Było mi przykro, że wybrała Palikota. Europejska socjalistka najlepszej próby wybiera formację niedookreśloną. Byłem rozczarowany – mówi Tomasz Kalita z SLD. Również Małgorzata Szmajdzińska, posłanka Sojuszu i wiceprzewodnicząca parlamentarnej grupy kobiet, przyznaje: – Bardzo żałuję, że Basia nie kandydowała z list SLD. To by było przecież najbardziej oczywiste. Palikot zaś jest nieprzewidywalny, nigdy nie wiadomo, czym nas zaskoczy. A przecież – jak podkreślają rozmówcy – Nowacka jest niezwykle ideowa, wie, o co walczy, nie odpuszcza.

Ze szkoły „5-10-15”

Ma czytelne poglądy. Opowiada się – jak mówi – za świeckim państwem, małżeństwami homoseksualnymi, propracowniczymi zmianami w prawie pracy, sprawiedliwą polityką społeczną, wolnością kobiet do decydowania o własnym ciele. Swoich przekonań broni umiejętnie i z dużą klasą, czym wielu przypomina swoją matkę.

To pod jej okiem zdobywała pierwsze polityczne doświadczenia – pomagała przy kampaniach, działała społecznie, angażowała się w ruch kobiet, protesty antywojenne, akcje alterglobalistów. Przeszła przez młodzieżówkę Unii Pracy, potem przez samą Unię, której zresztą szefowała Izabela.

 

Łatwo nawiązuje kontakt z kamerą, jest fotogeniczna i obyta z mediami. Co specjalnie nie dziwi, bo zaczynała jeszcze jako nastolatka w programie młodzieżowym „5-10-15”. Chodziła do szkoły niedaleko Woronicza, ludzie z telewizji akurat szukali młodych. Z programem, od którego swoje kariery zaczynali m.in. Justyna Pochanke i Piotr Kraśko, była związana osiem lat. Ale o dziennikarstwie nie myślała. Jak przyznaje – to ciężki kawałek chleba, nie powinno się afiszować ze swoimi poglądami, miałaby z tym problem. – Basia obserwowała działania mamy od wielu lat, wyciągała wnioski i na boku szykowała się do polityki – mówi prof. Środa.

Mamę straciła w ważnym dla siebie momencie – była w zaawansowanej ciąży, spodziewała się drugiego dziecka. Jej córka Zosia urodziła się półtora miesiąca później, akurat w Dniu Matki. Dzisiaj Nowacka mówi, że bardzo brakuje jej wspólnych rozmów, spacerów, tego, jak mama głaskała ją po ręce – tak zwyczajnie, żeby dodać otuchy. Dwa charakterystyczne naszyjniki – ze złotym i niebieskim kamieniem – w których występowała podczas kampanii, to pamiątka po matce.

Imię też jest pamiątką, tyle że po ciotce Barbarze, zmarłej w wypadku siostrze Izabeli. Barbara Jaruga była pierwszą żoną prof. Jerzego Pawła Nowackiego. Zginęła niedługo po ślubie. Dwa lata później obecny rektor Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych wziął ślub z Izabelą. W 1975 r. urodziła się Basia, pięć lat później – Katarzyna. Kasia trzyma się jednak z dala od polityki, nie uczestniczy w debatach o Smoleńsku, jest bibliotekarką. Barbara jest dziś kanclerzem w tej samej PJWSTK – u ojca.

Do Smoleńska po katastrofie nie poleciała, nie mogła ze względu na ciążę. Zresztą, jak zaznacza – nie potrafi przeżywać zbiorowo. Zżyma się na to, jak tę tragedię upolityczniono, że Platformie nie zależy na tym, by wygasić konflikt wokół katastrofy, że brednie wygłaszane przez Macierewicza są Tuskowi na rękę, bo pomagają konsolidować elektorat przeciwko PiS. Chciałaby, by w stolicy znalazło się również miejsce na pomnik upamiętniający ofiary. – Skoro Warszawa ma nawet pomnik psa, to dlaczego nie może mieć tego? – pyta. Od kłótni wokół Smoleńska i kolejnych rewelacji ekspertów zespołu Macierewicza stara się trzymać dzieci z daleka, są jeszcze za małe, nie zrozumiałyby. Wiedzą, że babcia umarła, trwa we wspomnieniach.

Równy związek

Z Maciejem poznali się w połowie studiów, podczas strajku pielęgniarek. On archeolog, ona informatyczka, oboje zaangażowani w lewicowe młodzieżówki. Są ze sobą już 10 lat. Ślubu nie wzięli. Jak tłumaczy Barbara: – Nie czuliśmy nigdy wielkiej potrzeby formalizacji związku, bo bardzo się kochamy i jest nam dobrze tak, jak jest. Poza tym, patrząc na nierówność względem naszych homoseksualnych przyjaciół, wolimy poczekać, aż wszyscy będziemy mieć równe prawa.

Kuba – ich starszy syn – ma 7 lat. Basia śmieje się, że ma po niej skłonność do bałaganiarstwa. Córka – przeciwnie, wdała się w partnera, uwielbia porządek. – Na czas kampanii Maciej przejął większą część obowiązków. Jest świetnym ojcem, nie było to dla niego problemem – tłumaczy. Ale jednocześnie przyznaje, że pogodzenie aktywności politycznej czy społecznej z macierzyństwem jest dla kobiety bardzo trudne. Sama, gdy została matką, przez kilka lat się nie angażowała. Jeszcze trzy lata temu mówiła, że do polityki się nie wybiera. To nie był ten moment. Dzieci za małe, a polityka to nieprzyjazne matkom środowisko: partyjne zebrania są późnym popołudniem, po pracy, gdy trzeba zająć się dziećmi, nikt też nie myśli choćby o kącikach, w których można by je zostawić.

 

Na to samo zresztą zwraca uwagę Agnieszka Graff, której najnowsza książka („Matka feministka”) podzieliła środowisko. – Jest ferment, oczywiście, ale te dyskusje są świetne! Na Kongresie Kobiet jedną z najlepszych debat była właśnie ta o wściekłych matkach! Bo macierzyństwo jest spychane na bok, a matka małych dzieci ginie gdzieś w tym życiu społecznym i politycznym na kilka lat. Bardzo dobrze, że mamy teraz taką dyskusję. Trzeba mówić o partnerstwie i o tym, jak różne są ujęcia feminizmu. Ale to nie spór feministek „macierzyńskich” i „niemacierzyńskich”, tylko debata o feminizmie rozpatrywanym w kategoriach liberalnych i socjalnych – tłumaczy Nowacka. I dodaje: – Z przyjemnością przeczytałam książkę Agnieszki. Odnajduję się w tym nurcie buntu matek, uważam, że macierzyństwo nie powinno wykluczać.

Katarzyna Piekarska podkreśla, że Nowacka jest wiarygodna. – A do aktywizowania kobiet, by walczyły o swoje prawa i angażowały się w życie publiczne i polityczne, potrzeba właśnie takich osób. Siłą lewicy będą kobiety. W ogóle XXI w. będzie wiekiem kobiet, postawieniem kropki nad i w temacie emancypacji. Tylko same musimy o to walczyć, bo inaczej nic się nie posunie!

Szefem z Palikotem?

Tyle że w ostatnich latach punkt ciężkości wyraźnie przesunął się, ale na prawo. Atmosfera gęstnieje, klimat sprzyja partiom prawicowym i antysystemowym. Lewica ma z tym wyraźny kłopot, jest w defensywie, zabetonowana między dwiema konserwatywnymi partiami, nieskonsolidowana, ze zużytymi lub mało wiarygodnymi liderami. Z niepokojem obserwująca młodych, którzy zwracają się ku prawicowym radykałom i kwestionują zasady demokracji. Małgorzata Szmajdzińska ze smutkiem wspomina swoje spotkanie z licealistami z okręgu, zaraz po wyborach do PE. – Byłam rozczarowana biernością dziewcząt, które zupełnie nie reagowały na to, co mówili ich koledzy, zafascynowani Korwinem i jego poglądami.

Ci młodzi tak naprawdę buntują się przeciw biedzie i wykluczeniu, ale w taki dziwny sposób. Dużo w tym różnego rodzaju egoizmów i strasznej konserwy religijnej – tłumaczy Nowacka. Przyznaje jednocześnie, że środowisko liberalno-lewicowe pozwoliło prawej stronie na narzucenie języka, stylu narracji, tych wszystkich „dzieci poczętych” i „stanów błogosławionych”. – Ale to nie jest tak, że tylko polska lewica jest słaba. W całej Europie lewica jest w odwrocie, ponieważ stała się strażnikiem systemu. Broni status quo, przestała być buntem. Moim marzeniem jest zaś taka lewica, która nie ugina ani karku, ani kolan.

Niewykluczone, że taką lewicę sama będzie musiała stworzyć. – Może czas najwyższy, żeby Barbara stała się liderką jakiegoś projektu? Ma potencjał polityczny – uważa Artur Dębski, poseł Twojego Ruchu.

TR pozwolił rozwinąć jej skrzydła. Uważam, że Palikot powinien to kontynuować i np. zaproponować Basi współprzywództwo – uważa z kolei prof. Środa. – Myślę, że wygrałby na tym. Basia to osoba, która by go mitygowała i nadawała partii zupełnie nowy wymiar, pchnęłaby ją w zupełnie nowym kierunku.

Tylko nie wiadomo, czy widząc słabość lewicowej fali, Janusz Palikot nie zawróci nagle w prawo, bo zwroty ma opanowane. Na całej lewicy dojrzewa myśl, że bardzo potrzebny jest jakiś świeży powiew, impuls, energia, która ożywi rachityczną formację. I nowi ludzie. Wśród nadziei na pierwszym miejscu jest Barbara Nowacka.

Polityka 25.2014 (2963) z dnia 15.06.2014; Sylwetka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Przyczajona lwica"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną