Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Operacja „Mariusz”

Czym Kamiński zaczarował parlamentarzystów?

Mariusz Kamiński Mariusz Kamiński Jacek Herok / Newspix.pl
Co ujawnił, a co przemilczał były szef CBA podczas tajnego posiedzenia Sejmu, czyli jak robić wodę z mózgu.

Mariusz Kamiński z charakterystycznym dla siebie szczerym zatroskaniem w oczach wygłosił w Sejmie mowę, która wstrząsnęła sumieniami wielu posłów. Posiedzenie dotyczyło głosowania nad odebraniem posłowi Kamińskiemu immunitetu po to, by mógł odpowiadać karnie za nadużycie uprawnień – taki zarzut chciała postawić mu prokuratura. Miał wprowadzać w błąd sąd, podając w uzasadnieniach wniosków o stosowanie kontroli operacyjnej (podsłuchy i prowadzenie operacji specjalnej przy użyciu funkcjonariuszy pod przykryciem) nieprawdziwe informacje. Operacje takie prowadzono wobec m.in. Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, Weroniki Pazury i Bogusława Seredyńskiego, byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych.

Przemówienie Kamińskiego nie dotyczyło jednak obrony przed zarzutami – skwitował te kwestie krótko: miał zgodę prokuratora generalnego, operacje prowadzone przez CBA były legalne, chociaż w zarzutach chodziło o wyłudzenie zgody ministra sprawiedliwości i sądu, a nie o to, że zgodę wydano. Były szef CBA skupił się na opowieści o kulisach akcji przeciwko małżeństwu Kwaśniewskich, i to skutecznie zogniskowało uwagę posłów. Zadziałała retoryka stosowana w tabloidach – jeżeli rzecz dotyczy celebrytów, wystarczy zbudować atmosferę, okrasić kilkoma faktami, których nie sposób zweryfikować i już można ferować wyrok. Niektórzy posłowie dzielili się potem swoimi wrażeniami z dziennikarzami. To było wstrząsające, mówili, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że sprawy aż tak się miały. Poseł Wipler oświadczył nawet, że Kwaśniewscy powinni siedzieć.

Czym Mariusz Kamiński tak zaczarował parlamentarzystów? Opowiedział o rozmowach zarejestrowanych na podsłuchach. Małżonka b. prezydenta miała mówić o pieniądzach szyfrem, raz o butach, raz o samochodach europejskich (euro) i amerykańskich (dolary). O odkryciu, że w słynnej willi w Kazimierzu agent Tomasz zauważył przedmioty i ubrania należące do Kwaśniewskich, co miało dowodzić, że willa należała do nich. O tym, jak agent Tomek wdarł się w łaski pewnych osób i zdobywał informacje.

Skąd wiadomo, co ujawniał Kamiński, skoro posiedzenie sejmowe było najtajniejsze z tajnych? Jako pierwszy treść wystąpienia Kamińskiego upublicznił portal wpolityce.pl, kierowany przez braci Karnowskich. Poseł Ryszard Kalisz zasugerował, że przemówienie napisali Kamińskiemu właśnie wspomniani bracia – to by wyjaśniało, dlaczego tak szybko mogli na portalu ujawnić szczegóły.

Dyrektor CBA Paweł Wojtunik nie zwolnił swojego poprzednika z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej i służbowej i ostrzegł go, że jeżeli w Sejmie zdradzi kulisy tajnej operacji CBA, złamie prawo. Otóż Mariusz Kamiński użył chytrej sztuczki. Nie ujawnił niczego, co byłoby wcześniej nieznane opinii publicznej. Jego wystąpienie było powtórzeniem, momentami słowo w słowo, artykułu z 2011 r. opublikowanego w „Gazecie Polskiej”. Jego autorka Dorota Kania opisała materiały operacyjne akcji CBA ukrytej pod kryptonimem „Krystyna”. Ujawniła podsłuchy i co smaczniejsze kąski z czynności agenta Tomasza. Mogła to wiedzieć wyłącznie od agentów lub byłych szefów CBA. I tak kółko się zamknęło. Tajne przez poufne ujawniono dziennikarce, która napisała artykuł, a potem w oparciu o jej publikację były szef CBA wygłosił przemówienie, które tak wzburzyło posłów. Wszyscy są kryci.

Nie wiemy, czy Kwaśniewscy kłamią, uporczywie zaprzeczając, że nabyli willę w Kazimierzu, co ukryli przed skarbówką, bo nie mogliby dowieść, że środki na zakup posiadali z legalnych źródeł. Wiemy natomiast, że materiały operacyjne nie mogą być podstawą jakichkolwiek oskarżeń, bo nie mają żadnej wartości procesowej. Wiedza zdobyta w sposób operacyjny to dopiero punkt wyjścia do śledztwa, którego celem powinno być zdobycie dowodów procesowych. Prokuratura Apelacyjna w Katowicach, która na podstawie materiałów CBA zajęła się śledztwem dotyczącym Kwaśniewskich i willi w Kazimierzu (ale w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom), takich dowodów nie zdobyła, skoro umorzyła postępowanie.

Posłowie, zanim zagłosują nad powołaniem komisji śledczej w sprawie majątku Kwaśniewskich i działań prowadzonych w tej kwestii przez organy państwa, powinni zapoznać się z uzasadnieniem tego umorzenia. Rzecz może być o tyle niewykonalna, że tylko dziewięciu parlamentarzystów wykazało się dociekliwością i zanim zagłosowali nad zdjęciem Mariuszowi Kamińskiemu immunitetu, zapoznali się w kancelarii tajnej Sejmu ze stawianymi mu prokuratorskimi zarzutami wraz z ich uzasadnieniem. Cała reszta głosowała, nie wiedząc tak naprawdę, o co w sprawie chodzi.

Mariusz Kamiński mówił m.in., że jego ówczesny podwładny, dzisiaj poseł Tomasz Kaczmarek, zdobył dowody świadczące, że to Kwaśniewscy byli faktycznymi właścicielami willi. Agentowi miał rzecz ujawnić syn byłej właścicielki tej nieruchomości. Kaczmarek natychmiast wszystko potwierdził. Mamy to na podsłuchach, stwierdził. A jaka jest wersja Jana J., syna byłej właścicielki domu? Agent Tomasz zaprzyjaźnił się z nim, udając biznesmena. Razem chodzili po knajpach i na lekcje boksu. „Dużo pił. Po pijaku zaczepiał ludzi, proponował 500 zł kelnerce za zrobienie mu... Miał jakiś problem z kobietami” – mówił Jan J. w książce „Agent Tomasz i inni” napisanej w 2010 r. przez Sylwestra Latkowskiego i niżej podpisanego. „Dom sprzedaliśmy Markowi Michałowskiemu, byłemu szefowi Budimeksu i przyjacielowi Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Tomek od razu powiedział, że dom mu się strasznie podoba i chciałby go kupić. Co chwila dokonywał wrzutek, że wie, kto jest faktycznym właścicielem – Jola Kwaśniewska. Uważaliśmy, że tylko żartuje, powtarzając plotki”.

Co więc jest w operacyjnych podsłuchach? Czy Jan J. nieprowokowany zdradza, że to Kwaśniewska jest cichą właścicielką, czy też nie zaprzecza, kiedy agent Tomasz raczy go swoimi podejrzeniami? Trudność z materiałami operacyjnymi polega na tym, że nie wiadomo, jak je intepretować, bo nie znamy okoliczności towarzyszących rozmowie nagranej w sposób tajny. Co jest tam informacją, a co sugestią? Co jest żartem, a co pada całkiem serio? Części posłów wystarczyła interpretacja przedstawiona przez Kamińskiego. Prawdopodobnie on sam święcie wierzy we własną wersję.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną