Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wprost spod stołu

Afera taśmowa to dowód patologii polskiego dziennikarstwa

Tzw. taśmy „Wprost” to kompromitacja dziennikarstwa śledczego, być może ostateczna. Tzw. taśmy „Wprost” to kompromitacja dziennikarstwa śledczego, być może ostateczna. Leszek Zych / Polityka
Jeśli tygodnikowi „Wprost” uda się doprowadzić do upadku rządu, wcześniejszych wyborów i ewentualnej zmiany władzy w Polsce, redakcja uzna to pewnie za historyczny sukces wolnej prasy, na miarę „Washington Post” z afery Watergate. Ale – hola! – nic w tej sprawie nie jest takie, jak na pozór wygląda.

Dzisiejszy spektakularny sukces „Wprost”, zapewniający chwilowy skok sprzedaży i bezwzględne zwycięstwo w rocznych rankingach cytowań, może się zmienić w równie efektowną klęskę.

To, co się dzieje od kilkunastu dni, nie jest sukcesem polskiego dziennikarstwa, raczej dowodem jego patologii. Przykro mi o tym mówić, bo najście prokuratury i ABW na redakcję „Wprost” wywołało w środowisku medialnym naturalny odruch oburzenia i solidarności. Wielu dziennikarzy i redaktorów (łącznie ze mną) czuło się w obowiązku bronić publicznie fundamentalnej dla nas – i dla demokratycznego porządku – zasady ochrony źródeł informacji, ochrony samych dziennikarzy i miejsca ich pracy. To stawka większa niż „Wprost”. Prokuratura, co dosadnie wytknął minister sprawiedliwości, wykazała się tu co najmniej brakiem wyobraźni i profesjonalizmu. Nie chodzi o to, że prasa stoi ponad prawem, przeciwnie – jeśli media mają pełnić swą, przypisaną prawem, rolę „psów obronnych” demokracji, muszą mieć zagwarantowaną autonomię wobec władz państwa, swoistą nietykalność.

Przecież obowiązek ochrony źródeł informacji został zapisany w ustawach nie po to, żeby bronić rzeczników prasowych, ale właśnie źródeł nielegalnych czy półlegalnych, osób, które decydują się naruszyć swoje obowiązki służbowe, rygory tajemnicy i lojalności, aby ujawnić opinii publicznej informacje niewygodne, zakulisowe, zwłaszcza obnażające korupcję, nadużycia władzy, łamanie prawa. Jeśli raz zgodzimy się na to, że prokuratura, policja i służby specjalne mogą nachodzić redakcje, konfiskować komputery i zastraszać dziennikarzy w imię „interesu państwa i wymiaru sprawiedliwości”, będzie to oznaczało koniec mediów w ich najważniejszej społecznej funkcji.

Polityka 26.2014 (2964) z dnia 24.06.2014; Temat tygodnia; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Wprost spod stołu"
Reklama