Prezesowi PiS nie udało się porozumieć z liderami Solidarnej Polski i Polski Razem. Mimo że ci – jak się wydaje – byli gotowi na daleko idące ustępstwa. Innego wyjścia praktycznie nie mieli, bo po porażce w eurowyborach (SP zdobyła 4 proc. głosów, PR – 3 proc.), rozpadzie klubu Solidarnej Polski, kolejnych wynikach sondaży, oscylujących w okolicach błędu statystycznego, politycy obu partii występowali w roli ubogich petentów. Porozumienie było już prawie dograne, jednak – jak sugerują Ziobro z Gowinem – na ostatniej prostej Kaczyński napotkał opór na własnym pokładzie.
To ich oficjalna wersja. Owszem, jak już pisaliśmy wcześniej, część PiS była przeciwna zjednoczeniu zwłaszcza z ziobrystami (obawiali się o swoje miejsca na listach), ale nie wydaje się, żeby to opór działaczy stanął na drodze do zjednoczenia.
Jarosław Gowin na specjalnie zwołanej konferencji, na której wraz ze Zbigniewem Ziobrą zapowiedzieli powołanie klubu parlamentarnego Sprawiedliwa Polska, mówił, że jeszcze w środę wydawało mu się, że podczas sobotniego kongresu prawicy będzie mógł „uczciwie powiedzieć wyborcom, że jest porozumienie”. W kolejnych dniach sytuacja się jednak zmieniła. Z nieoficjalnych rozmów wiadomo, że Kaczyński w ostatniej chwili zmienił ofertę. Musiała być zbyt upokarzająca dla Ziobry i Gowina, skoro zdecydowali się na razie spasować.
Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, twierdzi, że Ziobro z Gowinem „muszą pójść po rozum do głowy (...), nie powinni mieć postawy roszczeniowej, ale wziąć liczydło i spojrzeć na wyniki wyborów do PE”. Ale Jarosław Gowin zaprzecza, jakoby rozmowy z PiS rozbiły się o ambicje personalne. Podkreśla, że potwierdza to choćby fakt, iż zgodził się kandydować z ostatniego, a nie pierwszego, miejsca na krakowskiej liście PiS w wyborach parlamentarnych. Natomiast Zbigniew Ziobro był gotów startować nie do Sejmu, lecz do Senatu. Tyle że na poniedziałkowym spotkaniu z liderem Solidarnej Polski Kaczyński miał nawet nie podjąć tego tematu.
Już dużo wcześniej pojawiły się pogłoski, że prezes PiS chce upokorzyć człowieka, któremu kiedyś marzyło się, by zagrozić jego przywództwu na prawicy, że poprzez to zjednoczenie Kaczyński chce zupełnie zmarginalizować Ziobrę, pokazać, że jest zbędny. W tle zapowiedzi kongresu prawicy politycy SP zaczęli zresztą kolportować informacje, że nie zaproszono na niego Zbigniewa Ziobry – co prawda rzecznik PiS Adam Hofman później to dementował, jednak wrażenie, że prezes rozgrywa Ziobrę i pokuta niegdysiejszego delfina będzie sroga, pozostało.
Nie doszło też do zapowiadanej kolejnej rozmowy Kaczyński–Ziobro, choć przecież SP zdała test lojalności i zagłosowała za udzieleniem rządowi Donalda Tuska oraz szefowi MSW Bartłomiejowi Sienkiewiczowi wotum nieufności. Gowin z Ziobrą podkreślają, że gotowi są na dalsze rozmowy z PiS, że chcą zjednoczenia, jednak tanio skóry nie chcą sprzedać. – Tyle że – jak wyzłośliwia się Zbigniew Girzyński z PiS – za chwilę będą jak generałowie bez armii, bo już paru oficerów Solidarnej Polski się wyłamało i uczestniczy w kongresie zjednoczeniowym.
Chodzi o Jacka Kurskiego, Arkadiusza Mularczyka i Teresę Ceglecką-Zielonkę z SP. Na konwencji pojawili się też m.in. Andrzej Smirnow (do niedawna w PO) oraz przewodniczący Solidarności Piotr Duda. To jednak zbyt mało, żeby mówić o wielkim zjednoczeniu prawicy.
Wygląda na to, że Kaczyńskiemu udało się zjednoczyć przede wszystkim Ziobrę z Gowinem. Ale takie ruchy taktyczne rodzą absurdy ideowe i programowe – obu liderów małej prawicy połączyło poczucie upokorzenia i polityczna desperacja, bo kolejne wybory za pasem.
Ale ten sojusz jest niepoważny programowo – jak niby pogodzić socjalne hasła gospodarcze Ziobry z liberalizmem Gowina? Obu polityków łączą de facto tylko kwestie światopoglądowe. Trudno na tym budować wspólny całościowy program, który mógłby stanowić kontrpropozycję dla PiS. Ziobro z Gowinem są skazani na Kaczyńskiego albo polityczny niebyt. Ale z prezesem, co już widzimy, łatwo porozumieć się nie można.
W swoim wystąpieniu podczas dzisiejszej konwencji Jarosław Kaczyński zapowiedział, że „nie będzie żadnych rozliczeń”. I dodawał: „Musimy zdobyć się na wysiłek, musimy iść drogą racjonalną i doprowadzić do powstania wielkiego, zwartego i zdyscyplinowanego klub parlamentarnego. Celem jest nie tylko dojście do władzy, ale także zrealizowanie planu wielkiej przebudowy Polski”.
Jak na razie jednak Kaczyńskiemu nie udało się nawet zbudować przybudówki przy PiS.