Prezesa plany na przyszłość
Jarosław Kaczyński wybiera się na urlop. O koalicji z JKM pomyśli potem
Choć nawet wtedy, gdy mówił o ulubionych potrawach, podkreślał, że pochodzą one z tradycyjnej polskiej kuchni, co zapewne było deklaracją szczerą i autentyczną, niemniej jakoś świetnie pasującą do tych reklam zamieszczanych w pismach niepokornych, które polecają prawdziwą polską odzież.
Spośród rozrzuconych dość chaotycznie w tym wywiadzie wątków dwa zdawały się dość interesujące. Pierwszy, że jednak prezes kandydata w wyborach prezydenckich będzie szukał poprzez PiS czy też w samym PiS-ie, raczej jednak nie w słabszych przybudówkach. Było to jasno skierowane przeciwko ewentualnej kandydaturze Jarosława Gowina, o czym tyle się mówiło przy okazji tzw. zjednoczenia prawicy.
Drugi dotyczył ewentualnego sojuszu Kaczyńskiego z Januszem Korwin-Mikkem, już po wyborach parlamentarnych, gdyby PiS zabrakło mandatów do rządzenia. To też ulubiony temat scenariuszy politycznych. Otóż prezes PiS bardzo wyraźnie odciął się od takiego pomysłu, a samego Korwin-Mikkego potraktował w swojej opinii nadzwyczaj lekceważąco. Mówił o nieporozumieniu politycznym, o poglądach rodem z Wysp Dziewiczych, o szkodliwości tego typu działań i poglądów wiązanych z nazwiskiem lidera Nowej Prawicy. Więcej, stwierdził, że w ten sposób odpływają głosy „niezadowolonych” z PiS właśnie do Nowej Prawicy, co oczywiście uznał za największe szkodnictwo. Jak znamy Jarosława Kaczyńskiego, mógłby jeszcze długo i barwnie krytykować Janusza Korwin-Mikkego.
Zarzekł się, że żadnego więc porozumienia nie będzie, co oczywiście nie znaczy, że jest to prawda. Nie raz i nie dwa Jarosław Kaczyński zaprzeczał w realnej polityce swoim słowom (np. gdy zarzekał się, że nie będzie premierem, gdy prezydentem zostanie jego brat), jak też pokazywał zdolność do zawiązywania najbardziej oryginalnych i egzotycznych sojuszy (z Samoobroną chociażby).
Przecież do wyborów jest jeszcze dużo czasu, w tej chwili sondaże dają Kaczyńskiemu samodzielne rządzenie, po co zatem ma w ogóle wysilać głowę na układanie niepotrzebnych koalicji. A jeśli pojawi się szansa i konieczność zawiązania jakiejś wspólnoty do rządzenia, spokojna głowa, zacznie się myślenie od nowa lub raczej, trzeba powiedzieć, zostanie uruchomiony jakiś plan na razie spokojnie leżący w dolnej szufladzie biurka pana prezesa.
Taki plan mógłby na przykład przewidywać współpracę z Nową Prawicą, ale z Korwin-Mikkem gdzieś w tle, w złotej lektyce, bez żadnego jednak wpływu na władzę. Da się to wymyślić, teraz jedziemy na wakacje.