Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pierwszy odcinek serialu

Konwencje wyborcze trzech największych partii

Wybory samorządowe: start. Kto wygra w Warszawie? Wybory samorządowe: start. Kto wygra w Warszawie? Nicola / Flickr CC by 2.0
Zaczyna się serial wyborczy, który skończy się jesienią 2015 r. Każde kolejne konkurencje będą składać się na realny wymiar i zasięg władzy, od samego dołu po górę. Tak więc przez rok będziemy teraz żyli w nieustannej kampanii, która kończy (choć przecież nie na zawsze) wojnę polsko – polską, trwającą od 2005 r.
Konwencja samorządowa POFilip Błażejowski/Forum Konwencja samorządowa PO
Konwencja samorządowa PiSPiS/Facebook Konwencja samorządowa PiS
Konwencja samorządowa SLDSLD/Facebook Konwencja samorządowa SLD

Oczywiście wszystkie partie, które przystępują do tych konkurencji, grają swoją grę, niemniej najważniejszą jest ciągle ta sama konkurencja między Platformą i PiS. Reszta się do tego musi dostosować, licząc ewentualnie na jakieś alianse i sojusze bądź z jedną, bądź z drugą partią. Jest to możliwe zwłaszcza właśnie po wyborach samorządowych, bo – jak pokazuje doświadczenie – na tym poziomie możliwe są różne, często bardzo egzotyczne porozumienia. Mniej już po wyborach parlamentarnych, ale niczego (prawie niczego) wykluczać nie można.

Zatem oto zaczyna się pierwsza konkurencja, widowiskowo rozpoczęta w stolicy o godzinie 12 trzema konwencjami: Platformy, Prawa i Sprawiedliwości oraz SLD. Dwie pierwsze miały niby charakter stołeczny, trzecia bardziej ogólnokrajowy. Niemniej fakt, że na tych dwóch pierwszych konwencjach wystąpili Ewa Kopacz i Jarosław Kaczyński, przydał im wymiar strategiczny, można powiedzieć: wzorotwórczy dla kolejnych konwencji w regionach w całym kraju.

Wymiar samorządowy tej pierwszej konkurencji zmusza do zejścia z poziomu wielkiej polityki na niższe szczeble i szukania kontaktu z ludźmi tam, gdzie oni żyją na co dzień i swoje wiedzą o poziomie, niedogodnościach, kłopotach tego codziennego życia. Jak też swoje wiedzą o konkretnych działaniach konkretnych urzędników. Nie da się łatwo tego rodzaju doświadczeń zaklajstrować wielkimi mowami o wielkiej polityce, choć oczywiście w tle i w kontekście, tego rodzaju opowieści są obecne. Wedle starej zasady PiS, że zawsze i wszędzie, gdzie coś nie działa, występuje tzw. wina Tuska, dzisiaj zastępowana zasadą „wasza wina” lub – akurat w Warszawie – „winą HGW”.

Jakie są zatem główne przesłania każdej z tych trzech konwencji, każdego z liderów?

Ewa Kopacz po raz pierwszy jako premier przemówiła do swojej partii. Ważne było więc, czy będzie potrafiła pokazać cechy przywódcze i czy znajdzie słowa, które trafią do przekonania członkom Platformy. I pokazała, i chyba trafiła. W każdym razie całe swoje przemówienie zbudowała jako apel o powrót PO – już na poziomie właśnie samorządowym – do ludzi: o przyjęcie programu pozytywnego i konkretnego, czyli adresowanego do potrzeb obywateli. Tym bardziej że pieniądze, które napłyną w drugiej transzy z Brukseli, rzeczywiście mogą być przekazane na te cele i na te potrzeby. Było to przemówienie miękkie i uczuciowe, do czego zdaje się Ewa Kopacz nas przyzwyczajać.

Jarosław Kaczyński najpierw oczywiście – i do czego nas już przyzwyczaił – zdyskredytował rząd i PO, które to oświadczenie spuentował, że „ci ludzie” organicznie nie nadają się do władzy. Po czym wygłosił exposé, zbudowane jako program wielkiej przemiany państwa. Wielkiej naprawy państwa we wszystkich właściwie dziedzinach i we wszystkich wymiarach. Wielkiej modernizacji i wielkich reform. Zostały przedstawione kolejne punkty tego programu, od gospodarki po naukę, od pomocy dla rodzin i dla seniorów po edukację, zdrowie i bezpieczeństwo. Jak na kampanię samorządową dziwić mogła ta koncentracja uwagi na władzy centralnej, ale jak się zna sposób myślenia Jarosława Kaczyńskiego, nie może to dziwić. Podobnie jak też jego przekonanie, że najważniejsze ze wszystkich są wybory parlamentarne, bo one decydują o tym, kto rządzi.

Zupełnie inaczej myśli Leszek Miller, przynajmniej na konwencji. Wyraźnie zdystansował się od władzy centralnej, a upomniał się o poszerzenie wpływów i prerogatyw samorządów, upomniał się też o pieniądze dla nich. Wystąpił jako obrońca Polski B i Polski prowincjonalnej, apelował o rozwój równomierny. Demonstrował swoją wrażliwość społeczną, mówił o biedzie, troszczył się o naukę i edukację, kulturę.

Ale właściwie na wszystkich tych konwencjach, we wszystkich wystąpieniach troska o ludzi była obowiązującym wątkiem. Już nawet obojętnie kto zaczął, pewne jest, że nikt tu nie może pozostać z tyłu, zwłaszcza w czasie wyborów samorządowych.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną