Jarosław Kaczyński chciał się w weekend pojedynkować z Donaldem Tuskiem i Ewą Kopacz, a musiał poskramiać Adama Hofmana i Mariusza Antoniego Kamińskiego.
W Warszawie nowy przewodniczący Rady Europejskiej przekazywał władzę w partii nowej premier; w Szczecinie prezes PiS zapowiedział, że z własnej partii wyrzuci trzech posłów. Ten kontrast, wzmocniony telewizyjnymi przekazami, siłą rzeczy będzie grał na korzyść PO przez ostatnie kilka dni kampanii.
Ale nawet gdyby zostawić na boku sprawę hofmanowców, to PiS sobotni pojedynek przegrał. Kaczyński nie wyszedł z głębokiej defensywy, w której jest, odkąd Tusk ogłosił swe odejście.
Szczecińskie przemówienie prezesa nie obfitowało, delikatnie mówiąc, w nowe treści. Krytyka władzy, obietnica zmiany, apel o poparcie – dobrze, jak polityk jest konsekwentny, ale konsekwencja przeradza się z czasem w upór, a upór w rytuał. I trudno nie odnieść wrażenia, że kampania PiS jest właśnie rytualna, że im się wszystkim po prostu strasznie nie chce.
Teza, że coś nowego do powiedzenia ma Platforma, jest wszakże zbyt ryzykowna, bym ją tu stawiał. Było coś obrzydliwego w hołdzie oddanym Tuskowi na początku konwencji, gdy nieznany autor wykorzystał w spocie o ekspremierze bodaj wszystkie pochwalne przymiotniki, jakie zna język polski – przystojny, władczy, stanowczy, wrażliwy, sympatyczny, przyjacielski etc.
W przemówieniu Kopacz treść była nieobecna. Ale Platforma ma szczęście. Nominacja unijna dla Tuska była uśmiechem losu, a partia umie z niego korzystać. Sprzedała imprezę w Warszawie jako pożegnanie z Tuskiem i powitanie z Kopacz, ładnie to opakowała i wizerunkowo z Kaczyńskim wygrała.
Wychodzi na to, że PO ma szczęście i umie sprawnie zrobić kampanię, a PiS ma pecha i w kampanii jest ciamajdowate. Bo przecież Kaczyński też tak mógł. Stratedzy PiS głowią się może, dlaczego nie ma premii za zjednoczenie z Jarosławem Gowinem i pojednanie ze Zbigniewem Ziobrą, a ja pytam – gdzie wielka konwencja w Warszawie, która sprzedałaby tę historię? Nawet w sobotę liderzy się rozjechali – Ziobro robił kampanię na drugim końcu Polski.
Platforma była minimalnym faworytem wyborów jeszcze przed sprawą Hofmana i jego kolegów. Teraz szanse PO wzrosły, choć z prognozami trzeba ostrożnie, bo wybory do sejmików są specyficzne. Jeśli jednak PiS przegra, już ósmy raz z rzędu, to prezes będzie miał do dyspozycji trzy dorodne kozły ofiarne.