POLITYKA: – Jesteśmy po wyborach samorządowych, ciągle w środku burzy związanej z ich przebiegiem, ale wyniki są. I jak jest? PO przegrała czy wygrała? Procentów mniej, mandatów nieco więcej niż PiS, duże miasta jednak przy PO, ale satysfakcji chyba brak?
Donald Tusk: – Jesteśmy w podobnej sytuacji jak w maju po wyborach do Parlamentu Europejskiego, różnice między dwiema partiami są tak niewielkie, że można powiedzieć, iż dwie główne siły polityczne idą łeb w łeb. Przypuszczam, że podobnie będzie także w przyszłym roku, czyli przez cały wyborczy sezon. Oczywiście nie mówię o wyborach prezydenckich, w nich faworyt jest bardzo wyraźny, chociaż nigdy nie należy lekceważyć konkurentów. Generalnie jednak mamy remis i on może trwać dość długo.
Gdy patrzę, jak Polacy zagłosowali, to widać, że poparcie dla Platformy Obywatelskiej utrzymuje się na stałym wysokim poziomie. Ciekawe, że po bardzo konfrontacyjnej jesieni między PiS i PSL to raczej PSL odniosło sukces. PiS zakładało, że jest w stanie zdobyć wyborców PSL, ale to się nie udało. Moim zdaniem dlatego, że Janusz Piechociński nie robił uników, poszedł na twarde zwarcie z PiS, postawił się najmocniej ze wszystkich dotychczasowych szefów tej partii i dużo wygrał. Ciekawe jest zresztą to, gdzie partie szukają nowych wyborców. PiS szukało w elektoracie PSL, a Palikot czy Miller długo stawiali na konfrontację z PO. Moim zdaniem to był taktyczny błąd.
Miller też próbował szukać głosów na wsi.
Ważniejsze było jego powyborcze spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim – miało znaczenie bardziej symboliczne niż polityczne – ale oznaczało jednak przejście na „ciemną stronę mocy”. Dotychczasowi wyborcy SLD mogą mu tego nie wybaczyć.