Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Przetarg jak z Szekspira

Trzy oferty na śmigłowiec dla polskiej armii

Od lewej: AW149, EC 725 Caracal oraz S70i Black Hawk Od lewej: AW149, EC 725 Caracal oraz S70i Black Hawk materiały prasowe
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom Amerykanie również złożyli ofertę w przetargu na 70 śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii. Gra toczy się o około 10 miliardów złotych.

We wtorek, 30 grudnia, o godzinie 11 minął termin składania ofert w przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy. Na oferty czekano do ostatnich minut. I raczej w nerwach. Przetarg ten jest drugi w hierarchii ważności wojskowych zakupów (priorytetem jest obrona powietrzna). Ciągnie się od lat, a obecnie używane śmigłowce zaliczają swój schyłek technologiczny. Postępowanie jest pod lupą Komisji Europejskiej. Było się więc czym denerwować.

Kilka minut po godzinie 11 wiadomo już było, że przynajmniej na tym etapie wszyscy oferenci zachowali zimną krew. Złożone zostały trzy oferty. MON nie informuje, kto jaki model śmigłowca zaproponował. Trzy oferty oznaczają jednak, że w grze są cały czas trzej główni producenci: Mielec należący do Sikorsky Company, Airbus Helicopters i Świdnik należący do Agusta Westland. Świdnik do ostatnich dni twierdził, że zaproponuje AW 149, Airbus EC 725 Caracal. Największą niewiadomą jest oferta firmy Sikorsky.

W opublikowanym pod koniec października liście prezes firmy Sikorsky sugerował, że w toczącym się przetargu warunki zmienione zostały na niekorzyść jego oferty i śmigłowiec S70i Black Hawk nie ma szans na wygraną. Amerykanie zapowiedzieli wówczas, że w związku z tym najprawdopodobniej nie złożą swojej oferty. MON w dosyć ostrym tonie odpowiedziało, że to zamawiający dyktuje warunki i Amerykanie mogą zaproponować inny śmigłowiec, który mają w swojej ofercie. W domyśle chodziło o znacznie większy i nowocześniejszy, ale też droższy S 92. MON nie ujawnia, jaką ofertę złożył Sikorsky, ale z pewnością urzędnicy odetchnęli z ulgą, że przynajmniej na tym etapie nie doszło do zgrzytów.

Problem z tym przetargiem jest iście szekspirowski. Najbardziej zaawansowany w samodzielnej produkcji i z największym udziałem polskiej myśli technologicznej zakład to Świdnik. Ale oferowany przez nich śmigłowiec AW 149 to uwojskowiona wersja ich cywilnej maszyny AW 189. Na dodatek maszyna jest dopiero na początku swojej drogi technologicznej. Jej wybór obarczony jest więc ryzykiem zmagania się z „chorobami wieku dziecięcego” konstrukcji.

Z kolei Amerykanie to nasz najsolidniejszy partner polityczny i wojskowy. Polskiej armii zaoferowali śmigłowiec, który sprawdził się na wielu misjach. Ale zdaniem polskich wojskowych jest zbyt mały, żeby zastąpić Mi-8 i Mi-17, które mają być wypierane przez nowe śmigłowce. No i najlepsze lata ma już za sobą.

Czarnym koniem wydaje się Caracal. Jest spory, ma niezłe osiągi. Konstrukcja ma swoje lata, ale też spory potencjał. Jednak Francuzi, w odróżnieniu od pozostałych dwóch konkurentów, nie mają w Polsce własnego zakładu ani montowni.

Ciężko będzie dokonać wyboru. W tym układzie każdy będzie kontrowersyjny. A ciśnienie wokół przetargu jest spore. Kontrakt na śmigłowce wzbudza mnóstwo emocji nie tylko w Polsce. Obecnie to jeden z największych zakupów na świecie tego typu maszyn. Wartość przetargu, czyli ok. 10 miliardów złotych, oznacza również późniejsze zamówienia na części i zmiany w oprogramowaniu warte kolejne miliardy.

Trudno się dziwić, że każdy z wiodących producentów ostro walczy o ten kontrakt. Wygrana w tym przetargu oznaczać może również kolejne zamówienia na inne typy śmigłowców. Swoją flotę wymieniać będzie również policja i Straż Graniczna. Dla niektórych z oferentów kontrakt może oznaczać jak u Szekspira: „to be or not to be”.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną