Andrzej Duda, poseł PiS, czytał rano w domu gazetę, gdy zadzwonił telefon. Odebrał. Nikt się nie odezwał. Poseł zrozumiał, że to do drzwi. Otworzył.
Zobaczył prezesa Kaczyńskiego z posłami Błaszczakiem i Brudzińskim. Przyszli z kwiatami, zachwyceni decyzją podjętą przez Dudę. Poseł początkowo nie wiedział, o jaką decyzję chodzi, bo skupił się na czytaniu. Tymczasem ci trzej chcieli mu pogratulować, że postanowił kandydować na prezydenta RP. Z urzędującym Komorowskim „zestawi się młodość, energię, ale też kompetencje, wiedzę i europejski sznyt” – cieszył się Brudziński. Programem kandydata będzie realizacja testamentu Lecha Kaczyńskiego. PiS w stu procentach zaangażuje się w kampanię, bowiem już po ośmiu latach w opozycji zapowiedział, że „ma ambicje”, aby powstał pogłębiony i uzupełniony program gospodarczy. Będzie on bardzo szczegółowy, z rozwiązaniami ustawowymi.
Do tych wyjątkowo konkretnych obietnic prezes dołoży marsze w obronie demokracji, które w czasie kampanii wyborczych AD 2015 zamierza urządzać w każdym dawnym mieście wojewódzkim. Tu PiS sięgnął do spuścizny Gierka, który 40 lat temu skasował powiaty i każdy Konin zrobił stolicą województwa. Zebrało się ich 49. Przez najbliższe miesiące po ulicach tych miast przetoczą się „Marsze PiS w obronie Demokracji, Dudy i Dobrobytu”. Co 6 dni marsz 3xD. Jak to się plecie na tym świecie. W swoim czasie SLD ogłosił przecież, że powrót do 49 województw w Polsce będzie celem partii. I skąd insynuacje, że PiS nie ma zdolności koalicyjnej?
Po bąbelkami szumiących życzeniach zdrowia obudziliśmy się – my, naród polski – 1 stycznia na kamieni kupie. Przed nami na ekranach telewizorów stał jakiś facet w garniturze i tłumaczył, że nie ma u nas takiego powiatu, w którym przynajmniej jeden ośrodek zdrowia nie byłby otwarty. Arłukowicz się nazywa ten polityk, ma w kieszeni pieczątkę, że jest ministrem zdrowia i on razem z tą pieczątką szantażystom nie ulegnie. Od wielu lat ci z Porozumienia Zielonogórskiego burzą ład społeczny – mówił. A minister, też od wielu lat, nie bardzo wiedząc, co robić, cierpliwie niczym Scarlett O’Hara powtarzał sobie: „Pomyślę o tym jutro”. W ten sposób doczekał 3 stycznia 2015 r. Teraz mówi do nas konkretami. A te konkrety to liczby. I on może je podać, proszę bardzo: 37, 49, 28, 14, 7, 12...
Liczby nie kłamią, trzy razy może się każdy Polak za darmo zapisać, gdzie chce. Trzy razy! Poza tym będą ograniczone do minimum i uproszczone procedury powstawania nowych przychodni. Sytuacja jest opanowana, każdy może wysłać pocztą prośbę o udostępnienie mu jego kartoteki pacjenta. Po to właśnie komputeryzowało się ośrodki NFZ, żeby poczta mogła tam wysłać list. Nie zdarzyło się jeszcze, by pacjent nie otrzymał pomocy w formie wyczerpującej informacji podczas telewizyjnych konferencji prasowych. Ochrona zdrowia każdego obywatela jest bowiem gwarantowana konstytucyjnie i jeśli jakiś Polak konstytucji nie uszanuje, to mogą być bardzo przykre konsekwencje.
Przypomniałem sobie „Ojca chrzestnego”. Don Corleone mówił na spotkaniu szefów mafijnych rodzin: „Tattaglia nie żyje, mój syn nie żyje. Jak sprawy mogły zajść tak daleko?”. A na to ktoś powinien odpowiedzieć: „Ty się nas nie pytaj. Spytaj się Kopacz i Arłukowicza”.