Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zmarnowaliśmy szmat życia Oleksemu

Darek Golik / Forum
Dopiero gdy umarł, Lech Wałęsa zdobył się, żeby go przeprosić. Do tych przeprosin powinno się dołączyć bardzo wielu polityków oraz dziennikarzy nie tylko z prawej strony.

Dziesięć lat temu – bez dziewięciu dni – po ośmiu latach politycznego czyśćca Józef Oleksy wrócił na wysoką rządową posadę. Został na krótko wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych w upadającym rządzie Leszka Millera. Napisałem wtedy tekst o jego fenomenie („Hymn o Józefie”), do którego wiele dziś nie potrafię dodać. Może poza tym, że nie złamał się też w ostatniej dekadzie życia.

„Moja kariera jest mało wykalkulowana – mówił, wracając do rządu. – Opowiadam się za doktryną polityki moralnej”. To chyba klucz do zrozumienia go jako człowieka i polityka. Bo przede wszystkim był dobrym człowiekiem. Marzył o dobrym społeczeństwie, dobrym państwie, dobrej polityce. W tym sensie jego lewicowość była naturalna – nieprzypadkowa i niewykalkulowana.

Ponieważ jako człowiek lewicy żył raczej nadzieją niż lękiem, bywał nieroztropny. Za tę nieroztropność zapłacił wielką cenę. Bo w głowie mu się nie mieściło ani że „józiolenie" przy wódce trafi na pierwsze strony gazet, ani że spotkania, z których nie robił tajemnicy, zostaną przez otoczenie Wałęsy użyte jako pretekst do agenturalnych pomówień. Dobry człowiek do końca nie chciał uwierzyć, że świat jest aż tak zły, chociaż żaden polityk nie doświadczył w III RP tyle nieprawości, co on.

Pomówienia agenturalne, fałszywe zarzuty lustracyjne, nieuczciwe zagrywki partyjnych kolegów od środka – zżerały go przez lata. Ale nie przestał lubić ludzi i świata. Dopiero gdy umarł, Lech Wałęsa zdobył się, żeby go przeprosić. Do tych przeprosin powinno się dołączyć bardzo wielu polityków oraz dziennikarzy nie tylko z prawej strony.

Ja też dałem się przekonać pomówieniom. Zdążyłem mu to wcześniej powiedzieć prywatnie. Skoro mam okazję, robię to publicznie. Przepraszam. I żałuję. Bo mam poczucie, że wspólnym wysiłkiem jednych i zaniechaniem drugich nie tylko zmarnowaliśmy szmat życia Oleksemu, ale też w dużym stopniu zmarnowaliśmy sobie Oleksego. Już tego nie naprawimy.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną