Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Przechodniu, przytul Hena!

Napisałem już na pewno ponad tysiąc felietonów, ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pisał z myślą o tym, by komuś sprawić przyjemność. Nie polemizować, nie rozszarpywać na oczach czytelników, ale wesprzeć, pocieszyć, przytulić. Taką ochotę mam dopiero teraz, po przeczytaniu „Dziennika ciąg dalszy” (2008–13) Józefa Hena. Wyborna to lektura, jak wszystko, co pochodzi od tego autora, czyta się jednym tchem. Jest w niej autobiografia, są najbliżsi (w tym śmierć żony po 60 latach małżeństwa), lektury, środowisko, kawiarnia Czytelnika, jest Konwicki i Głowacki, jest wydawca Uchański, jest Michnik, są – jak zwykle u tego pisarza – kobiety, jest trochę polityki, są setki spraw i ludzi.

Ale jedno przewija się w tym tomie „Dziennika” (i poprzednich) – to jest poczucie głębokiej niesprawiedliwości, niedocenienia autora przez współczesnych, przede wszystkim przez krytykę i kręgi opiniotwórcze, zwłaszcza tak zwany salon, jego organ i jego nagrodę literacką. Hen bardzo przeżywa nagrody, które dostaje (zasłużenie), ale jeszcze bardziej przeżywa te, które go omijają. „Niedawno było moje 85-lecie, całkowicie przez was zignorowane. Żadnej informacji” – mówi Michnikowi, który zapewnia o swojej życzliwości, ale nie do tego stopnia, żeby przedtem „Gazeta” coś u Hena zamówiła.

„»Panie Józku, czytam teraz po raz drugi pańskiego Boya. To genialne! Genialne – powtarza. – Jak to znakomicie napisane! Super!« Nie mówię mu: »to dlaczego książka nie była nawet w finale Nike?«. Mówię: »Dziękuję«.

Polityka 3.2015 (2992) z dnia 13.01.2015; Felietony; s. 94
Reklama