Chociaż nikt tego oficjalnie nie stwierdził, nie ma wątpliwości, że agresywne poczynania Rosji Putina wobec Ukrainy położyły się cieniem na koncepcji obchodów 70-lecia wyzwolenia obozu Auschwitz. Doprowadziły także do ich rozbicia na dwie odrębne imprezy.
27 stycznia jest datą symbolizującą pamięć o wszystkich obozach koncentracyjnych i obozach zagłady, choć wiele z nich doczekało się wyzwolenia dopiero wiosną 1945 r.
Pięć lat temu, podczas kolejnych jubileuszowych obchodów – w Auschwitz przemawiali przywódcy państw: Lech Kaczyński, Donald Tusk, Beniamin Netanjahu, którzy wysłuchali też wystąpień byłych więźniów: prof. Władysława Bartoszewskiego i (naszego kolegi redakcyjnego) Mariana Turskiego. W bieżącym roku, na który znów przypada okrągła rocznica – gospodarzem obchodów jest Muzeum Auschwitz i Międzynarodowa Rada Oświęcimska. Organizatorzy postanowili, że po otwarciu uroczystości przez Prezydenta RP mają przemawiać tylko byli więźniowie. Ponieważ odchodzą od nas – i ich głos jest poniekąd testamentem dla następnych pokoleń. Rada i Muzeum wystosowały zaproszenia na obchody do Oświęcimia do wielu państw europejskich, zalecając, by pierwszeństwo w delegacjach państwowych dawać byłym więźniom. Ale – jak się dowiedzieliśmy – po pewnym czasie wzrosły dyplomatyczne naciski, by w delegacjach znalazły się osoby z grona kierownictw państwowych.
Nie jest to zapewne bez związku z inną inicjatywą międzynarodową dotyczącą 27 stycznia. Otóż na ten właśnie dzień – z inspiracji przewodniczącego Europejskiego Kongresu Żydów Wiaczesława Mosze Kantora – prezydent Czech Milosz Zeman zaprosił parę dziesiątków przywódców europejskich, w tym (a może przede wszystkim?