Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jarubas na prezydenta

Adam Jarubas kandydatem PSL na prezydenta

Krzysztof Jastrzębski / EAST NEWS
Po długich dyskusjach PSL zdecydowało się na wystawienie własnego kandydata w wyborach na prezydenta. Będzie nim Adam Jarubas, marszałek województwa świętokrzyskiego. To bardzo zła wiadomość dla Bronisława Komorowskiego.

Młody, przystojny ludowiec dobrze będzie się prezentował przy kandydatce SLD, Magdalenie Ogórek. Po ruchu Leszka Millera, który bał się wystartować osobiście, nikt już nie będzie dziwił się, że startu wystraszył się też prezes PSL, Janusz Piechociński.

Dla niego wybory prezydenckie mogłyby oznaczać pożegnanie z fotelem lidera własnej partii. Wynik gorszy od tego uzyskanego w wyborach samorządowych (ponad 23 proc.) mógłby przywództwem Piechocińskiego zachwiać, a porównywalny jest nieosiągalny. Dlatego tak się bronił, choć do startu namawiał go m.in. Marek Sawicki.

Poza kręgiem swojej partii Adam Jarubas nie jest jeszcze rozpoznawalny, ale doświadczenie w polityce ma o wiele większe niż Ogórek, a nawet Duda. Świętokrzyskimi strukturami PSL kieruje już od 2006 r. We własnej partii koledzy wróżą mu dużą karierę.

Jego szanse w wyborach prezydenckich są wprawdzie podobne jak Ogórek, ale sam start uczyni go osobą o wiele bardziej znaną. Oboje startują nie po to, żeby wygrać. Kampania prezydencka jest dla nich dobrą inwestycję we własną, w przypadku Jarubasa raczej polityczną, karierę. Z ich punktu widzenia decyzja jest w pełni zrozumiała i oczywista. O wiele trudniej odpowiedzieć, co swoim wyborcom chciały zakomunikować ich partie?

Wyborcom wiejskim wystawienie Jarubasa wcale się podobać nie musi, choć cieszy się on na wsi wielkim uznaniem, a ich sentyment do Bronisława Komorowskiego jest umiarkowany. Sympatycy PSL są jednak pragmatyczni, trzeźwo oceniają szanse Jarubasa w wyborach. Wiedzą też, że wystawienie kandydata PSL służy ich największemu wrogowi – Prawu i Sprawiedliwości. Mogą więc ruchem partii zachwyceni nie być. Potraktować go jako nieco samobójczy.

Wystawienie własnego kandydata przez ludowców – niemającego żadnych szans na wygraną lub choćby na wejście do drugiej tury – zamiast spodziewanego poparcia kandydatury Bronisława Komorowskiego poważnie zmniejsza szanse obecnego prezydenta na zwycięstwo w pierwszej turze. Rozproszenie głosów wyborców koalicji znacznie poprawia bowiem pozycję Andrzeja Dudy, kandydata PiS. Druga tura wyborów staje się nie tylko o wiele bardziej prawdopodobna, Duda może być w niej poważnym przeciwnikiem dla obecnego prezydenta. Opozycji więc ruch ludowców bardzo się podoba. W kancelarii prezydenta przyjęty zostanie natomiast z rozczarowaniem. Teraz otoczenie Bronisława Komorowskiego będzie musiało nielojalność PSL wytłumaczyć.

Spodziewanie się od ludowców lojalności było jednak nieuzasadnione. Niby dlaczego mieliby popierać kandydata związanego z Platformą? PSL znane jest przecież z tego, że zawsze za swoje poparcie każe sobie słono płacić. Najbardziej zainteresowana poparciem PSL jest przecież kancelaria prezydenta, która raczej niewiele może zaofiarować. Co najwyżej kilka stanowisk. Działacze PSL mogli uznać, że to za mało.

Sytuacja się zmieni, kiedy dojdzie do drugiej tury. Wtedy na zwycięstwie Bronisława Komorowskiego będzie zależeć nie tylko jego kancelarii, ale całej Platformie. Czyli – rządowi. A od rządu wytargować dla partii można o wiele więcej. A dla ludowców partia jest najważniejsza.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną