Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Sąd nad formalizmem

Śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy weryfikacji WSI na nowo

Antoni Macierewicz Antoni Macierewicz Facebook
Sąd uznał, że trzeba wznowić śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy weryfikacji WSI przez Antoniego Macierewicza.

Spór wokół śledztwa dotyczącego tzw. weryfikowania przez Antoniego Macierewicza Wojskowych Służb Informacyjnych pokazuje nie tylko podziały w prokuraturze, ale też – nie pierwszy zresztą raz – konflikt dwóch sposobów prawniczego myślenia. A może po prostu wykorzystywanie rozmaitych możliwości wykładni przepisów, wynikające z wygodnictwa bądź politycznego oportunizmu.

Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że trzeba wznowić śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy weryfikacji WSI przez Antoniego Macierewicza.

Tym samym uchylił decyzję prokuratury z grudnia 2013 roku o umorzeniu śledztwa. Równocześnie, nie wprost wprawdzie, ale jednak de facto, przyznał rację innym prokuratorom – tym, którzy wcześniej sugerowali, że Macierewiczowi jako funkcjonariuszowi publicznemu można zarzucić niedopełnienie obowiązków przy tworzeniu raportu.

Dyskusja o statusie Macierewicza jako szefa komisji weryfikacyjnej (oraz o statusie samej komisji) stała się nieoczekiwanym symbolem nie tylko tej historii, ale i meandrów – a wedle niektórych zwyczajnej obłudy – prawniczego myślenia.

Jedni – w tym prokurator, który umorzył śledztwo, powołując się na literalną wykładnię przepisów – wywodzili, że Macierewicz przewodnicząc komisji, nie był funkcjonariuszem publicznym. Sugerowali, że można go uznać najwyżej za „osobę pełniącą funkcję publiczną”. Ich zdaniem także sama komisja weryfikacyjna nie była instytucją państwową, której szef podlega odpowiedzialności, lecz „innym organem państwowym”, powołanym do konkretnej sprawy. Powoływali się m.in. na regulacje prawa pracy (Macierewicz kierował komisją, nie będąc w niej zatrudnionym).

Inni – w tym prokuratorzy, którzy chcieli postawić polityka przed sądem – przekonywali, że tak formalistyczne podejście jest absurdem, zważywszy choćby na wagę zadań komisji i skutki jej działalności dla kraju. Wskazywali, że prócz językowej interpretacji przepisów trzeba brać pod uwagę i inne możliwości ich wykładni – choćby celowościowe i systemowe. Mówiąc zaś wprost: zdroworozsądkowe.

Zderzenie odmiennych prawniczych mentalności nie byłoby w sumie niczym zdrożnym. Bywa ono twórcze, a wychwytywaniu absurdów służyć ma właśnie wieloetapowość procedury. Gorzej, że w tym przypadku owo ostentacyjne przywiązanie do litery przepisów mogło mieć bardzo prozaiczne źródła: od zwykłego wygodnictwa po polityczny oportunizm.

Pewne jest jedno: badanie czysto formalnych aspektów tej sprawy przez siedem lat to w państwie prawa czysta paranoja.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną