Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Polska jak Pendolino

Jestem dotknięty natręctwem czytania wszelkich napisów.

Czytam, czytam, dziwuję się i lękam. Bo jeśli świat jest taki głupi jak napisy, to jest naprawdę głupi. A jeśli całe państwo polskie wygląda tak jak kolej, którą całe życie oglądam w tekstualnych przejawach jej niewrodzonej i nienabytej inteligencji, to czemu się tu dziwić…

Napisy czasami są bez sensu, czasami z błędami, a czasami w ogóle ich nie ma. Tak jak na budynku Dworca Głównego w Krakowie. Nie byli tam łaskawi pisać, że to jest właśnie Dworzec Główny. A jak wreszcie napis takowy się pojawił, to zaraz dworzec zamknęli, bo komuś się przywidziało, że będzie większy fason, jak zamiast CK dworca z żyrandolami zrobi się zwykłą dziurę w ziemi, jakich tysiące po świecie, z której zamiast wychodzić na jakieś tam, panie, Planty, będzie się wychodzić prosto na małe rondko koło wiaduktu, czyli donikąd. Ale za to na nowym dworcu kasa międzynarodowa nie nazywa się już „Kasse International”, jak jeszcze parę lat temu (naczalstwo nie umiało mi wyjaśnić, po jakiemu toto). Tylko co teraz będzie na naszym zabitym dechami kochanym starym i bezimiennym dworcu, który remontowano na cacy tak długo i czule? Mówi się, że kino… A może ten zamtuz, co to go spode Wawelu chcą wykurzyć?

Ulotka PKP sprzed lat ogłasza „Nad Bałtykiem, u zbiegu wszystkich polskich dróg”. Wszystkich nie wszystkich, u zbiegu czy nie, ale wreszcie można tam dojechać. A w tym również moja cotygodniowa marszruta do Warszawy po kilkunastu bodajże latach powróciła do dawnego czasokresu trwania, czyli dwóch godzin i pół. Ale co to jest za czasokres! Ile doznań! Najpierw dobre kilkanaście razy straszą w dwóch językach, że (z uwagi na komfort podróżnych), jak będę chciał kupić bilet w pociągu, to uiszczę 650 zł „opłaty dodatkowej”, potem, że właśnie jako jedyni w Europie Środkowej (Mitteleuropa restituta!

Polityka 8.2015 (2997) z dnia 17.02.2015; Felietony; s. 96
Reklama