Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Niech dziki zapłacą za mleko

Większość postulatów rolników to humbug

Akcja protestacyjna rolnikow pod Sejmem, 19 lutego 2015. Akcja protestacyjna rolnikow pod Sejmem, 19 lutego 2015. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Polscy rolnicy najwyraźniej uważają, że pieniądze im się należą, ale zasad szanować nie muszą. Dali temu wyraz w sprawie mleka.

Protestujący rolnicy nie opuszczą zielonego miasteczka pod Kancelarią Premiera, dopóki nie zostaną zrealizowane ich postulaty. Odszkodowania za uprawy zniszczone przez dziki jest jedynym, który wydaje się uzasadniony.

Minister rolnictwa nie jest bowiem w stanie dogadać się z kolegą od środowiska oraz z myśliwymi, jak problem lawinowo rosnącej populacji dzików rozwiązać. Może protesty w końcu go do tego zmuszą. Albo w sprawie dzików rzeczywiście będzie musiała interweniować premier Ewa Kopacz.

Pozostałe dwa postulaty to jednak humbug. Sławomir Izdebski, szef protestującego rolniczego OPZZ, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Był przecież senatorem, a nawet wiceszefem senackiej komisji rolnictwa i przez cztery lata pobierał za to diety. Powinien więc znać, przynajmniej ogólnie, zasady Wspólnej Polityki Rolnej. W każdym razie na tyle, żeby wiedzieć, że interwencji na jakimkolwiek rynku rząd żadnego kraju nie może prowadzić na własną rękę. Te sprawy należą bowiem do kompetencji Brukseli.

Ani więc do wieprzowiny, ani do mleka, których ceny są we wszystkich krajach Unii podobne, minister Sawicki dopłacić nie może. Nie wolno mu, bo złamałby zasady WPR, dzięki której na polską wieś płyną tak ogromne pieniądze.

Polscy rolnicy najwyraźniej uważają, że pieniądze im się należą, ale zasad szanować nie muszą. Dali temu wyraz w sprawie mleka. Do kwietnia tego roku wszystkich członków Wspólnoty obowiązują tzw. kwoty mleczne, czyli limity produkcji. Za ich przekroczenie grożą kary finansowe. Limity służą utrzymaniu cen mleka na wysokim, zadowalającym rolników poziomie. Ale światowy popyt na produkty mleczne rośnie dość szybko, więc w minionych dwóch latach światowe ceny mleka były wysokie. Te wysokie ceny kusiły i nasi tej pokusie ulegli.

Wielu polskich rolników przeprowadziło więc na własny użytek kalkulację, z którą nawet się nie kryją. Świadomie poważnie przekroczyli dozwolone limity produkcji mleka, uważając, że na wysokich cenach zarobią tak dużo, że nawet po zapłaceniu ewentualnych kar sporo im jeszcze zostanie. Dobrze liczyli. Według GUS polski eksport mleka i produktów mleczarskich był w 2014 roku aż o 15 proc. wyższy niż rok wcześniej, gdy nie obowiązywało jeszcze rosyjskie embargo. Na wysyłce produktów mlecznych za granicę branża, a więc także rolnicy, zarobili aż 2 mld euro!

To cwaniactwo Polaków mocno zirytowało farmerów w innych krajach. Kiedy więc minister Sawicki próbował lobbować w Brukseli, żeby za przekroczenie kwot naszych nie karać, wszystkie państwa pokazały mu gest Kozakiewicza. Nikt Polski nie poparł. To, że nasi mogli na złamaniu zasad zarobić tak dużo, było wynikiem tego, że inni ich przestrzegali. Dlatego ceny rosły. Wygląda na to, że i kary dla naszych mogą być więc być wysokie. Dlaczego miałby je płacić polski rząd z kieszeni podatników, a nie ci, którzy cynicznie te zasady złamali?

Od kwietnia kwoty mleczne zostają zlikwidowane i każde unijne gospodarstwo będzie mogło produkować już tyle mleka, na ile znajdzie nabywców. Nasi rolnicy znów są niezadowoleni. Woleliby, żeby kwoty zostały. Tyle że dla innych. Będzie powód do kolejnych protestów.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną