Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Komorowski proponuje – zgoda i bezpieczeństwo

Po raz pierwszy w tej kampanii powiało powagą

Konwencja prezydenta Bronisława Komorowskiego Konwencja prezydenta Bronisława Komorowskiego Krystian Maj / Forum
Bronisław Komorowski podczas konwencji rozpoczynającej oficjalnie jego kampanię prezydencką wygłosił przemówienie godne kandydata na prezydenta.

Obyło się bez sztuczek, bez nadmiaru haseł, bez zmiany wizerunku. Byłoby to zresztą zabiegiem niepoważnym – choć czegoś takiego oczekiwano, w końcu najlepiej sprzedają się szybkie obrazki, a nie wystąpienia trwające godzinę. Ten czas już stał się przedmiotem drwin. W wielu relacjach bardziej skupiano się na tym, czy ktoś wyszedł z sali, niż na tym, co Komorowski miał do powiedzenia. A przecież jeszcze niedawno komentatorzy gremialnie domagali się prezydenckich programów i wizji, a nie sztuczek. Dostali program i wizję, ale najwyraźniej nadal chcą głównie sztuczek.

Czy wynika to tylko z ogólnej niechęci do Bronisława Komorowskiego jako kandydata? Byłaby to dość paradoksalna powtórka historii sprzed pięciu lat, kiedy to szukano głównie potknięć i wpadek, bo Komorowski jako kandydat wyraźnie się nie podobał.

A może bierze się to z ogólnego nastroju kampanii braku powagi i łatwych szyderstw? Z tego wizerunku wyłamuje się jedynie, przynajmniej zdaniem większości zachwyconych komentatorów, Andrzej Duda, który w ekspresowym tempie przemierza po kilka powiatów dziennie. Czy ktoś policzył, ile minut przypada na powiat? Byłaby to ciekawa statystyka, pokazująca skalę powagi kandydata. Rozmowy z Polakami miały być w końcu esencją tego objazdu.

Niechęć do Komorowskiego jako kandydata widoczna jest od początku kampanii. W jej trakcie nie postawiono wyraźnej granicy między tym, co było przez ostatnie lata, co jest dorobkiem jego pierwszej kadencji, a tym, że mamy nowe wybory. Tak jakby kandydat i jego sztab zapomnieli, że nie chodzi o prostą reelekcję, ale właśnie o wybory. Zupełnie nowe wybory, przed którymi wypada rozliczyć się ze sposobu sprawowania urzędu. I to nie tylko przy pomocy miernika, jakim niewątpliwie są sondaże, wskazujące na wysokie społeczne zaufanie. Tych sondaży Bronisław Komorowski ostatnio mocno nadużywał.

Tym miernikiem powinny być także bardzo konkretne dokonania, przeprowadzone wspólnie z rządem lub z inicjatywy prezydenta. A jest ich wiele i wreszcie przyszedł czas, aby o nich przypomnieć. Choćby mocne wsparcie dla całej polityki prorodzinnej, samorządu, przedsiębiorczości czy wreszcie modernizacji sił zbrojnych (bez względu na to, czy zwiększanie wydatków na wojsko uważa się za słuszne).

Bronisław Komorowski o tym przypomniał. Mocno zwrócił uwagę także na rzeczywistą pozycję Polski, która nie tkwi w żadnej czarnej dziurze i nie jest krajem totalnego nieszczęścia. Nie jest krajem, który trzeba podnosić z ruin, co wydaje się ulubionym motywem wielu kandydatów. Komorowski zapowiedział też wiele nowych inicjatyw, ale też nie złożył żadnej konkretnej obietnicy, że komuś coś doda. Były to zapowiedzi inicjatyw legislacyjnych lub przygotowania propozycji dla rządu, których głównym przesłaniem ma być przyspieszona modernizacja Polski – również dzięki właściwemu wykorzystaniu ostatniej tak wielkiej transzy funduszy europejskich.

Takie powinno być właśnie spojrzenie na polskie sprawy kandydata na prezydenta. Dobrze, że Komorowski zaryzykował, nie rzuca kilku ujmujących i dobrze sprzedających się haseł, ale solidnie prezentuje program, w którym kluczowa jest rola prezydenta jako stabilizatora sytemu politycznego. A więc: umiejętność współpracy z rządem i różnymi środowiskami.

Zapewne taki ton powagi gorzej się sprzedaje, ale jednak wyborom przywraca znaczenie i pokazuje rzeczywistą wyborczą stawkę. Taką, w której nie chodzi o wyścig kandydatów „technicznych” (premier Kopacz zręcznie przeniosła wprowadzone przez PiS do naszej polityki określenie „premiera technicznego” na „kandydata technicznego”, czyli Andrzeja Dudę), ale o wybór głowy państwa o nie takich małych kompetencjach, bo przecież np. weto jest bronią niesłychanie silną.

Bronisław Komorowski proponuje wyborcom hasło „Wybierz zgodę i bezpieczeństwo”. Do hasła z pierwszej kadencji, mówiącego o konieczności budowania zgody, dorzuca kluczowy dziś problem bezpieczeństwa rozumianego bardzo szeroko – od wyzwań, jakie niesie sytuacja międzynarodowa, po nasze wewnętrzne uwarunkowania, związane z rynkiem pracy dla młodych, koniecznością zmian w nauce i sięganiu po nowe technologie. Przesłanie z poprzedniej kadencji zostaje więc wzbogacone o elementy nowe, ale przecież w gruncie rzeczy Bronisław Komorowski zapowiada kontynuację, odcina się od wszelkich radykalnych zmian i rewolucji. Chce pozostać prezydentem stabilizacji i odpowiedzialności. Ale także doświadczenia przydatnego na trudne czasy.

Taki wizerunek i taki styl prezydentury budował mu społeczne zaufanie w pierwszej kadencji. Czy to jest wizerunek na kampanię, która w tym roku jest wybitnie osobliwa i osobliwie relacjonowana? Bronkobusy wyruszyły w trasę. Ten maraton dopiero się jednak zaczyna, a w sondaże warto będzie zajrzeć, kiedy kandydaci się zarejestrują.

Dziś mamy chaos, chwilowe ekscytacje, prawie codzienne sensacje. Dobrze, że urzędujący prezydent zaprezentował powagę i zrobił to dość dynamicznie, choć bez przesady. Wprawdzie w tej kampanii dynamizm jest bardzo ceniony, ale lepiej, aby Bronisław Komorowski pozostał sobą. Sztucznych tworów w tej kampanii pojawiło się wystarczająco dużo.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną