Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Siedem mieszkań prezydenta Gdańska

Prezydent Gdańska z zarzutami w sprawie oświadczeń majątkowych

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz Łukasz Głowala / Agencja Gazeta
Śledztwo w sprawie oświadczeń majątkowych składanych przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza stało się śledztwem przeciwko Adamowiczowi.

Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu przedstawiła prezydentowi sześć zarzutów. Dotyczą one podania nieprawdziwych informacji w oświadczeniach z lat 2010–2012. Według prokuratury chodzi o posiadane zasoby pieniężne oraz nieruchomości.

Dla opinii publicznej Trójmiasta sprawa nie jest zaskoczeniem. Postępowanie prokuratorskie trwa już dość długo. Zostało wszczęte w październiku 2013 r., po wielomiesięcznej kontroli CBA. Zatem w Trójmieście oczekiwano, jaki będzie ciąg dalszy. Budziło to emocje podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej, kiedy to Adamowicz ubiegał się o kolejną reelekcję. Gdyby zarzuty zostały postawione w przededniu wyborów samorządowych, i kandydat, i jego partia – Platforma Obywatelska, której był współzałożycielem – mieliby nie lada kłopot. A i obywatele mogliby spekulować, czy prokuratura nie wdała się aby w jakąś polityczną grę. Dziś pora jest neutralna.

W 1998 r., kiedy Adamowicz, z wykształcenia prawnik, obejmował urząd prezydenta, był 33-letnim kawalerem z niedużym (42 m.kw.) mieszkaniem w centrum Gdańska. Z czasem został mężem i ojcem. W 2013 r. jego majątek składał się z 7 mieszkań, 2 działek budowlanych (o łącznej wartości ponad 2,4 mln zł), papierów wartościowych i akcji (wycenianych na ponad 1,3 mln zł).

Część swoich zakupów prezydent finansował z kredytów (ok. 1,5 mln zł). I tak dawało mu to 2. lub 3. pozycję w rankingach najzamożniejszych samorządowców w kraju. Ale dochody też miał pokaźne – ponad 400 tys zł rocznie (główne źródła: pensja prezydencka, wynajem mieszkań, rady nadzorcze spółek, w których Gdańsk ma udziały). Widać było zapobiegliwość. Niektórzy współpracownicy prezydenta przypisywali ją nie tyle Adamowiczowi, ile jego żonie (Magdalena, doktor prawa) i teściowej (branża ubezpieczeniowa).

Śledczy wzięli pod lupę także darowizny, jakie Adamowiczowie otrzymali od rodziców, teściów i dziadków. Były to różne kwoty, akcje pracownicze banku, w którym zatrudniony był ojciec prezydenta, oraz warta blisko pół miliona złotych niezabudowana działka podarowana przez teściową. Łącznie ok. 1 mln zł. „Nieżyjący dziadkowie żony byli oszczędni i majętni. Teściowie zaś są przedsiębiorczy, zamożni i szczodrzy” – mówił prezydent Gdańska, gdy sprawa stała się publiczna.

Teraz, po postawieniu mu zarzutów, Adamowicz w swoim oświadczeniu powtórzył wcześniejsze wyjaśnienia: że się pomylił, że powielił błąd kilkakrotnie, że pomyłka miała charakter mechaniczny i została popełniona nieświadomie. Że zorientowawszy się, sam dokonał korekty. Uważa, że jego obecna sytuacja prawna nie koliduje z wykonywaniem przez niego obowiązków prezydenta. Natomiast zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej.

Pół biedy, jeśli Adamowicz się tylko pomylił. Gorzej będzie, jeżeli wydatki prezydenta nie znajdą pełnego pokrycia w sumach, którymi dysponował on i jego szczodra rodzina. Opinii publicznej pozostaje czekać na dalsze efekty pracy śledczych. Sprawa prezydenta Jacka Karnowskiego skłania do unikania pośpiesznych wniosków.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną