Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Powodzenia, panie Kukiz

Paweł Kukiz w muzyce wypalony, w polityce może błyszczeć?

Paweł Kukiz złożył w PKW 194 tys. podpisów pod swoją kandydaturą w wyborach prezydenckich. Paweł Kukiz złożył w PKW 194 tys. podpisów pod swoją kandydaturą w wyborach prezydenckich. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Odkąd Paweł Kukiz zebrał 194 tysięcy podpisów, nie widzę już wokalisty, tylko kandydata na prezydenta.

Tak, powodzenia. Choć tytułowe życzenia mogą dziwić tych wszystkich, którzy śledzą, co piszę w ostatnich latach o Pawle Kukizie. Krytykowałem go mianowicie za tanie granie na wojennej nucie, naiwność pewnych gimnazjalnych gestów w tekstach piosenek, a nawet swego rodzaju psucie rynku (poprzez mieszanie promocji muzycznej i politycznej). Przy okazji płyty „Zakazane piosenki” pozwalałem sobie ostro oceniać dość radykalną zmianę jego wyrażanych w piosenkach poglądów. Niespecjalnie go broniłem nawet w tych trudnych chwilach, gdy firma Sony zerwała z nim kontrakt jako prezydenckim kandydatem na kandydata.

Teraz, gdy kandydatem się stał, przeszedł jednak Kukiz do innego porządku. 194 tysiące osób, których podpisy właśnie złożył w PKW, to już nie 194 tysiące nabywców płyty. Z odbiorcami muzyki mam prawo polemizować, gdy uważam, że coś nie jest warte takiego szumu. Wyrażam mój pogląd poparty latami zainteresowania tą dziedziną kultury i doświadczeniem w pisaniu o niej – w tej dziedzinie nie ma demokracji, wszyscy wzajemnie próbujemy się przekonać do pewnych estetycznych wyborów.

Ale dyskutować ze 194 tysiącami ludzi, którzy już teraz w demokratycznym procesie poświadczyli za kandydata? To już nie wybór estetyczny. Paweł Kukiz ma prawo kandydować i choć nie sądzę, by mnie przekonał do głosowania na siebie, to cały ten proces zrównuje mnie z milionami innych wyborców. Chowam więc powoli poglądy w sprawie muzyki, starając się powściągnąć krytyka i ustąpić pola moim kolegom zajmującym się na stałe publicystyką polityczną.

Kukiz jako kandydat ma w polityce kartę wciąż na tyle czystą, żeby – tu nawet tych podpisujących rozumiem – wielu osobom zaimponować. Wiąże się z jego osobą jakaś energia przyniesiona ze świata muzyki – tam już wypalony, tu dla odmiany wciąż może błyszczeć. Tam zarabiał, tu – jak się zdaje – na razie inwestuje. Lata mówienia do ludzi ze sceny otwierają nawet tych najbardziej nieśmiałych. Poglądy, które głosi, wydają mi się więc z lekka demagogiczne, ale wsparte są naturalnością i amatorskim zacięciem, które trudno dostrzec w jego muzyce – jako u profesjonalisty zmieniającego wcześniej formacje, towarzystwo, konwencje i twarze.

Tutaj trzyma się kurczowo paru haseł, z jednomandatowymi okręgami wyborczymi na czele – jest może monotematyczny, ale przynajmniej konsekwentny. Wciąż trochę nie pasuje do świata polityki, a już do prezydenckiego fotela nie pasuje kompletnie, co – paradoksalnie – może być w oczach niektórych osób zaletą. Jednocześnie, jeśli się rozejrzeć dokładniej po kontrkandydatach (tu już się niebezpiecznie zbliżam do nieswojej specjalizacji w obrębie publicystyki), trudno nie zauważyć, że Kukiz nie jest kandydatem bardziej niecodziennym niż tegoroczna średnia.

Życzę też powodzenia Kukizowi z bardziej prozaicznych powodów – ponieważ jestem dość konsekwentny w ocenie jego ostatnich działań muzycznych. A uważam, że nie bardzo ma do czego wracać.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną