Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Puzzle Rotha

Kim jest Jürgen Roth, niemiecki dziennikarz, autor książki o katastrofie smoleńskiej

Jürgen Roth Jürgen Roth Facebook
Jürgen Roth dolewa oliwy do smoleńskiego ognia, powołując się na rzekomą notatkę niemieckich służb, według której w 2010 r. doszło do zamachu. Kim jest autor tych „sensacji”?
Filip Klimaszewski/Agencja Gazeta

Polska prawica ma nowego bohatera. Niemiecki pisarz i dziennikarz Jürgen Roth opublikował właśnie w Niemczech książkę „Tajne akta S.” o katastrofie smoleńskiej, przekonując w niej, że pod Smoleńskiem mogło dojść do zamachu.

Publikacja – twierdzi autor – jest przeznaczona przede wszystkim dla odbiorców niemieckich, którzy niewiele o tej sprawie wiedzą. Polski czytelnik nie znajdzie zbyt wielu nowych faktów.

Nowością jest rzekoma notatka, na którą powołuje się Roth. Pochodzi z marca 2014 r. i ma należeć do niemieckich służb. Tyle, że jej istnienia w archiwach nie potwierdza BND, dziennikarz nie publikuje też skanu tego dokumentu.

Co miałoby się znajdować w owej notatce? Niemiecki agent po rozmowie z wysokiej rangi członkiem polskiego rządu i funkcjonariuszem rosyjskiej FSB Jurijem D. miał poinformować swoich szefów, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu z użyciem materiałów wybuchowych. Zlecenie miało paść od wysoko postawionego polskiego polityka. Jego nazwisko jednak nie pada. Za zamachem miała stać 15-osobowa komórka FSB z Połtawy na Ukrainie, kierowana przez Dmitro S.

W zamachu mieli uczestniczyć – według spekulacji autora – polscy agenci (zgodnie z tezą, że ktoś przecież musiał wnieść materiały wybuchowe na pokład maszyny). Domniemanym motywem miała być zaś krytyczna postawa Lecha Kaczyńskiego wobec kontraktu gazowego z Gazpromem. Roth na potrzeby książki rozmawiał z Antonim Macierewiczem, dziennikarką Anitą Gargas i Małgorzatą Wassermann.

Autor nie uważa się jednak za sympatyka polskiej prawicy. – Nagonka przeciw krytykom oficjalnej wersji zdarzeń jest niedemokratyczna. Nawet jeśli ci krytycy pochodzą z PiS, należy ich wysłuchać – mówi w rozmowie z POLITYKA.PL. Roth uważa, że sprawiedliwie oddaje głos tym, którym zabrania się mówić.

W sprawie publikacji głos zabrał już Jarosław Kaczyński: „To na pewno praca ciekawa, ale jednocześnie potwierdza to, co uważamy za wysoce prawdopodobne, czyli zamach” – mówił w wywiadzie dla TV Republika. Cezary Gmyz, autor słynnego tekstu „Trotyl na wraku Tupolewa”, komentował na Twitterze: „Grubo. Jürgen Roth utrzymuje, że źródła w BND twierdzą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Co na to media reżimowe?”. Według niego „Roth obok Hansa Leyendeckera to najbardziej znany dziennikarz śledczy w Niemczech”.

Tak jednak nie jest. W niemieckim środowisku dziennikarskim niewiele osób go kojarzy. Kim jest zatem Jürgen Roth?

Autor widmo

Urodził się w 1945 r., nie skończył żadnych studiów. Nie mówi po polsku ani po rosyjsku. Zaczynał jako pracownik spedycji, jednocześnie ucząc się w szkole przypominającej pod względem organizacyjnym polską zawodówkę. Po siedmiu latach uznał, że praca mu nie wystarcza i wyruszył w podróż po Europie.

Od 1971 r. napisał co najmniej 37 książek, poświęconych przede wszystkim korupcji i mafii w Niemczech i Europie Wschodniej. – Interesuje mnie zwłaszcza to, jak przebiegał proces transformacji w krajach byłego ZSRR i kto najlepiej na tych przemianach skorzystał - twierdzi Roth.

Wiele lat pracy poświęcił przestępczości zorganizowanej. W poprzedniej książce („Cichy pucz”, 2014) opisywał tajny układ europejskich elit, które – jego zdaniem – rozdysponowywały między siebie poszczególne części Europy. Tematy korupcji i niesprawiedliwości społecznej od zawsze nie dawały mu spokoju.

Roth nigdy nie pracował w prasie, ale w latach 1982–92 w telewizjach ZDF i WDR pojawiały się jego materiały na temat mafii, handlu bronią i sekty Moon. Prowadzi na Twitterze konto o nazwie „Mafialand”. Od 1975 r. mieszka we Frankfurcie nad Menem, ma rodzinę i psa. Poza tym niewiele wiadomo o jego życiu prywatnym.

Jedno jest pewne: Roth nie cieszy się dobrą reputacją. W 2007 r. ukazała się książka „Sachsen-Sumpf”, w której ujawnił kulisy rzekomej korupcji na szczytach w Saksonii. Rozdzwoniły się telefony, autor urósł do rangi „eksperta”. Mijał się jednak z prawdą. Pewnego biznesmena oskarżył na przykład o kradzież dysku twardego z mieszkania lipskiego radnego – sprawa skończyła się w sądzie w Dreźnie, Roth musiał zapłacić 4200 euro kary. Nie miał wystarczających dowodów, z podejrzanym zaś nigdy nie rozmawiał.

Kłopotów przysporzyła mu publikacja jeszcze jednej książki – „Oskarżenia niepożądanego”. Tym razem dziennikarz zajął się korupcją w niemieckim sądownictwie. Roth oskarżył jednego z prokuratorów o wzięcie łapówki (dziś osoba ta pracuje jako sędzia). W sprawie wszczęto dochodzenie, ale podejrzenia Rotha się nie potwierdziły. W końcu przyznał na swojej stronie internetowej, że popełnił błąd, a prokurator jest niewinny.

Puzzle smoleńskie

Tok rozumowania Rotha jest dość pokrętny, utrzymany w czarno-białych kolorach. W „Tajnych aktach S.” autor katastrofę smoleńską porównuje do puzzli – wszystkie części mają do siebie pasować i potwierdzać teorię o zamachu. Sytuacji sprzyja – uważa Roth – polaryzacja sceny politycznej, podział na obozy PO i PiS, ich odmienny stosunek do katastrofy, różne narracje na jej temat. „Dopóki ta sytuacja się w Polsce utrzymuje, nie poznamy prawdy” – pisze w książce. I dopóki Polacy są poróżnieni i wszystkich okoliczności katastrofy nie uda się wyjaśnić, dopóty da się bronić dowolnej tezy.

Samej notatki, na którą powołuje się Roth, ujawniać nie chce. – Notatki do tej pory nikt nie widział – i nie zobaczy, dopóki nie otrzymam zgody od mojego źródła w BND – tłumaczy nam.

Roth nie ma w Niemczech dobrej prasy, najważniejsze media pomijają jego książki, z rzadka recenzują. Nie udziela wielu wywiadów. Na YouTube można znaleźć raptem jedną rozmowę. Dał się przepytać reporterowi Kenowi Jebsenowi, który – wypada zaznaczyć – w 2011 r. stracił posadę w Radiu RBB w Berlinie (za antysemickie wypowiedzi i ostrą krytykę Izraela).

W tym kontekście raczej trudno zgodzić się z Cezarym Gmyzem, który porównywał Rotha do uznanego i szanowanego dziennikarza Hansa Leyendeckera.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną