Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Służby czuwają

ABW na tropie islamskich terrorystów w Podlaskiem. Czy na pewno?

Bartosz Krupa / EAST NEWS
Nigdy nie wiadomo, dlaczego służby specjalne ujawniają jakąś swoją operację. Najczęściej przecież takich historii się nie nagłaśnia.

Informacje ze służb są oczywiście tajemnicze. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała zatrzymać trzy osoby, którym prokuratura postawiła zarzuty „gromadzenia środków finansowych mających służyć finansowaniu przestępstw o charakterze terrorystycznym”.

Według Polskiej Agencji Prasowej aresztowani są Czeczenami, a sprawa może mieć związek z prowadzonym przez Agencję śledztwem dotyczącym funkcjonowania na terenie Polski komórki wsparcia logistycznego Państwa Islamskiego.

Jeśli służby specjalne ujawniają jakąś swoją operację, to powodów może być kilka. Najczęściej bowiem takich historii się… nie nagłaśnia. Jeśli służby wpadną na trop przeciwników, to albo próbują ich przewerbować, albo w inny sposób kontrolować operacyjnie sytuację. Wsadzając namierzonych do więzienia, można przecież spalić swoje źródła, a w miejsce tych, którzy wpadli, mogą pojawić się ich towarzysze – już ostrożniejsi i trudniejsi do zidentyfikowania.

W praktyce zatem informacja o „sukcesie służb” jest de facto przyznaniem się do porażki – w postaci chociażby niepowodzenia werbunku właśnie.

Jeśli tak byłoby i w tym przypadku, to wiadomo byłoby jednak, że jakaś wroga i niebezpieczna grupa się w Polsce pojawiła i próbowała coś tu kombinować.

A może przeciek ze służb ma być prewencyjnym sygnałem dla terrorystów, że służby nad Wisłą czuwają, swoje wiedzą i nie będą tolerować jakiejkolwiek aktywności na swoim terenie? Zwłaszcza że cała sprawa była zasygnalizowana w niedawnym raporcie z działań ABW w roku 2014.

Wprawdzie jego autorzy ocenili, że „zagrożenie terrorystyczne w Polsce w 2014 r., podobnie jak w latach wcześniejszych, utrzymywało się na niskim poziomie”, to wspomnieli, że nasz kraj może stać się tzw. celem zastępczym terrorystów „w przypadku braku możliwości przeprowadzenia zamachu w innych państwach UE”.

Przyznali też, że ABW „weryfikowała sygnały świadczące o możliwości przemieszczania się na terytorium Polski osób związanych z radykalnym islamem, pochodzących z Afryki, Bliskiego Wschodu oraz Kaukazu Północnego”. Agencja kontrolowała szkolenia pilotażu lotniczego podejmowane przez osoby z krajów tzw. podwyższonego ryzyka i krążące w internecie „treści antyeuropejskie (…) i nawoływanie do przemocy (…) w duchu islamskiego fundamentalizmu”, które mogły prowadzić do „podejmowania autonomicznych działań terrorystycznych, zawierających się w strategii tzw. samotnych wilków”. Badała wreszcie sprawę udziału obywateli Polski w walkach na Bliskim Wschodzie po stronie radykalnych islamistów – tu w grę wchodzić miało jednak „mniej niż 10 osób”.

Wyjaśnienie z kategorii „sygnał prewencyjny” – choć taktycznie uzasadnione – również jednak dowodziłoby, że zagrożenie faktycznie istnieje, i to niemałe.

News o akcji może mieć także powód najbanalniejszy: kierownictwo ABW chce na potrzeby rynku, by tak rzec, wewnętrznego dać dowód, że Firma sprawnie pracuje i Polacy powinni czuć się bezpieczni. Może i świadczyłoby to o niefrasobliwości, ale równocześnie – na pocieszenie – i o tym, że jak na razie wielkiego niebezpieczeństwa z tamtej strony nie ma.

Naturalnie, jak to w świecie służb bywa, możliwe są i inne kombinacje. Bo czy faktycznie Polska jest dla terrorystów islamskich najlepszym miejscem na zbieranie pieniędzy? A skąd wziął się trop czeczeński (przypomnijmy, że nie po raz pierwszy w wolnej Polsce – ot choćby swego czasu w Krakowie działał tzw. Ośrodek  Czeczeński kierowany przez Mansura Jachimczyka).

Pytań jest dużo i będzie pewnie coraz więcej.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną