Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Rywale sprawiali wrażenie przetrenowanych

TVN
Przebieg debaty potwierdził słowa Bronisława Komorowskiego, że Andrzeja Dudę wyróżnia dwoistość myślenia, składanych deklaracji i działania.

Sztab prezydenta widać uznał, że trzeba iść tą samą drogą, która przyniosła mu sukces, bo zaniepokoiła sztab posła Dudy. Ale tu chodziło, jak w pierwszej debacie, przede wszystkim o pozyskanie kilku procent wyborców gotowych głosować, lecz wciąż wahających się, na kogo.

I prezydent, i kandydat PiS jakąś ich cząstkę pozyskali. Komorowski prawdopodobnie nieco większą, ale szali na swoją korzyść nie przechylił. Uważam, że można mówić o remisie, tymczasem prezydent powinien był pisowskiego pretendenta pokonać. Remis to za mało.

Dobrze, jeśli Bronisław Komorowski utrzymał stan posiadania po pierwszej debacie, bo jednak ostateczny wynik jeszcze nie jest przesądzony. Ten wynik zależy od wyborców i od tego, jaka będzie frekwencja. Im wyższa, tym większa szansa, że Komorowski zachowa prezydenturę.

Żywe nadzieje

W sondażu CBOS przeprowadzonym 14–20 maja Duda prowadzi z prezydentem 48:44 proc., ale gotowość wzięcia udziału w wyborach deklaruje aż 72 proc. Prognoza wysokiej frekwencji, jeśli się spełni w niedzielę, pozwala zwolennikom Bronisława Komorowskiego żywić nadzieję.

Rywale sprawiali wrażenie przetrenowanych. Prezydent reagował jednak na rozwój wydarzeń bardziej spontanicznie. Dość sprawnie rozbroił minę w postaci chorągiewki Platformy Obywatelskiej, którą podrzucił mu eurodeputowany. Czując krew Dudy, wracał do tematu zablokowanego etatu na UJ i udziału Dudy w maskowaniu sprawy SKOK-ów.

Duda rewanżował się naciskaniem na Komorowskiego, aby rozliczył się ze swego prezydenckiego dorobku w dziedzinie państwa i prawa.

Jak żyć

Nie zabrakło pisowskiego populizmu („jak żyć, panie prezydencie?”), ale też nacjonalizmu gospodarczego i retoryki godnościowej. Duda powtórzył obrzydliwą zagrywkę z cytowaniem wyrwanego z kontekstu zdania z tekstu prezydenta Komorowskiego na temat zbrodni w Jedwabnem.

Prezydent strzelił z wstrząsającego wiersza teścia Dudy, Juliana Kornhausera, o pogromie kieleckim, lecz mało komunikatywnie dla nieznających polskiej historii.

Komorowski atakował Dudę godłem narodowym na koszulkach naszych sportowców, też niezbyt jasno, oraz – bardzo jasno – konwencją antyprzemocową, grzmiąc o stu tysiącach kobiet doświadczających w Polsce przemocy we własnych rodzinach. Spłynęło to po Dudzie jak po kaczce, bo ze stoickim spokojem zignorował retorykę Komorowskiego, powtarzając nonsens, że konwencja jest antyrodzinna.

Głowa w piasku

Unikanie jasnych odpowiedzi było stałym fragmentem debaty. Zwłaszcza Andrzej Duda wytrenował chowanie głowy w piasek. Nie odpowiedział na większość konkretnych pytań: o in vitro, aborcję, JOW-y, finasowanie partii politycznych z budżetu, teorię zamachu smoleńskiego, sprawę 300 rodzin chrześcijan syryjskich, które miałyby znaleźć schronienie w Polsce, potraktował jako pretekst do zaatakowania Komorowskiego sprawą Polaków z Donbasu pragnących osiedlić się w naszym kraju.

Komorowski znów poczuł krew i dociskał europosła Dudę, czemu nie głosował w Parlamencie Europejskim za rezolucją biorącą w obronę chrześcijan prześladowanych przez dżihadystów w Iraku i Syrii. Duda zrobił kolejny unik, gdy prezydent poprosił go o komentarz do słów prof. Pawłowicz, która nazwała „szmatą” flagę Unii Europejskiej.

Wielki finał

Prawie do końca debaty nie było jasne, co Duda sądzi o UE. Komorowski podkreślał znaczenie integracji europejskiej, Duda akcentował politykę interesów narodowych. Jednak w końcu padła z jego ust deklaracja, że Polska powinna być w Unii, ale nie jako państwo kategorii B.

Rywale, tym razem dość zgodnie, opowiedzieli się za Polską jako członkiem wspólnoty państw zachodnich i NATO, a Duda kilkakrotnie zapowiadał zabiegi o stałe bazy natowskie w Polsce.

W finale Komorowski wypadł lepiej niż Duda. Choć wcześniej jego rywal próbował przejąć wolnościowe hasło kampanii prezydenta, nie miał już okazji odpowiedzieć na jego pytanie, czy Polska ma być oparta na pomysłach rodem ze średniowiecza (biskupi w Senacie, karanie za in vitro), czy na zasadzie wolności.

Przebieg debaty potwierdził słowa Bronisława Komorowskiego, że Andrzeja Dudę wyróżnia dwoistość myślenia, składanych deklaracji i działania. Też mam takie wrażenie. Na dwa dni przed drugą turą, która może być punktem zwrotnym w historii naszej demokracji, nadal nie wiemy, kim jest pretendent do godności prezydenta Polski.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną