Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Żelazna kurtyna opada po raz drugi

Bazy z amerykańskim sprzętem w Polsce to kolejny akt nowej zimnej wojny

United States Forces Iraq / Flickr CC by 2.0
Amerykanie planują stworzyć stałe bazy z ciężkim sprzętem na terytorium nowych członków NATO, w tym w Polsce.

Przeciek do prasy to wypróbowana metoda otoczenia prezydenta Baracka Obamy na testowanie kontrowersyjnych pomysłów. Tym razem „New York Times” ujawnił, że Amerykanie planują stworzyć stałe bazy z ciężkim sprzętem na terytorium nowych członków NATO – w Polsce, Bułgarii, Rumunii i krajach bałtyckich.

Pomysł jest kontrowersyjny, bo ociera się o złamanie zobowiązań Sojuszu z 1997, w których Rosja dostała gwarancje, że na terenie nowych państw członkowskich nie powstaną bazy Sojuszu. Ale to już inna Rosja. No i umowa też już nieco nieświeża.

Bazy ze sprzętem, nawet te beż żołnierzy, to kolejny akt nowej zimnej wojny. Na szczęście dla Polski tym razem znaleźliśmy się po lepszej stronie kurtyny, która nieuchronnie opada od aneksji Krymu. I nie ma żadnych znaków, że proces ten można by jakkolwiek zatrzymać albo odwrócić.

Rosja, łamiąc międzynarodowe traktaty, stała się państwem niewiarygodnym i nieprzewidywalnym. Stąd pomysł na stałe rozmieszczenie ciężkiego sprzętu w nowych państwach członkowskich. Amerykanie, którzy są kręgosłupem NATO, wzięli na siebie ciężar wiarygodności Sojuszu i metodą faktów dokonanych udowadniają, że plotki o śmierci NATO są przesadzone.

60 ton w rezerwie

Dla Polaków to dobra wiadomość. Choć właściwie ciągle jeszcze raczej symboliczna, bo sprzętu ma być na wyposażenie zaledwie brygady i jeszcze ma być podzielony pomiędzy kilka państw. Ale ten gest z pewnością nie ujdzie uwadze Rosjan. To ważny gest. Dowieźć żołnierzy to pestka. Przetransportować szybko 60 tonowy czołg – to wyzwanie, któremu może podołać dosłownie kilka krajów na świecie. Zmagazynowanie sprzętu od ręki rozwiązuje wiele problemów.

Tym bardziej że – jak udowadnia w swojej analizie były zastępca szefa sztabu generalnego gen. rez. Leon Komornicki – z polską obroną jest źle. A konkretnie bardzo źle. Ciągłe modernizowanie armii jego zdaniem sprowadza się właściwie do jej stopniowej redukcji. A skupienie się na wielkich i kosztownych zakupach odwraca uwagę od podstawowych problemów, jak złe rozmieszczenie wojsk, całkowity brak rezerw, braki w przenośnym sprzęcie przeciwpancernym i przeciwlotniczym.

Na dodatek armia od lat żyje w swoistej izolacji od państwa. Nawet budowa nowych dróg nie jest konsultowana z wojskiem. A później jest problem, bo kupiliśmy ciężkie czołgi, ale nie mamy odpowiednio wytrzymałych mostów, po których mogłyby przejechać.

Krytyczne uwagi można by wymieniać jeszcze długo. I z większością z nich ciężko się nie zgodzić. Bazy z amerykańskim sprzętem to symboliczny i ważny gest. Ale te realne musimy zrobić sami i najwyższa pora, żeby ktoś wreszcie zabrał się do roboty.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną