Dziś dominuje wkurzenie. Po kilkunastu tygodniach propagandy wyborczej stało się oczywistą oczywistością, że rząd jest politycznie i moralnie zdruzgotany, podobnie jak całe państwo, które rzekomo nie istnieje, a zniszczony i rozkradany kraj wymaga radykalnej zmiany i odbudowy. Nowy rząd mamy wybierać w atmosferze zbrzydzenia i wzburzenia.
Zwycięzcy wyborów prezydenckich Andrzej Duda i Paweł Kukiz wyznaczyli nowy typ tzw. politycznej narracji: ma być wzruszająco i współczująco, ale też twardo, pryncypialnie, z uniesieniem, oburzeniem i żarem. I autentycznie. Przede wszystkim zaś nie wolno nudzić szczegółami, faktami, wątpliwościami, roztrząsaniem i analizowaniem. Nieistniejąca partia Kukiza, która triumfuje w sondażach, otwarcie deklaruje poprzez nielicznych swoich przedstawicieli, że nie ma jeszcze programu. Idące do zwycięstwa PiS nie ma nawet przywódców, bo wszyscy dotychczasowi zostali ukryci. Kadry i programy to sprawa na potem, a na razie trzeba pokazać, że się jest „blisko ludzi”, że się podziela ich wkurzenie, ma się z nimi „kontakt”.
Wydaje się, że taka liryczna, naiwna – rzec można infantylna – wersja polityki ma wobec wyborców, z których każdy ukończył przecież 18 lat, ograniczoną skuteczność. Ale to błąd. W dzisiejszym medialnym świecie, mimo że poziom wykształcenia odbiorców formalnie rośnie, coraz bardziej rządzą emocje, obrazki, proste skojarzenia – i to one dają władzę.
Detonator
Zmiany w składzie ministrów i w Sejmie, jakie przeprowadziła ostatnio premier Ewa Kopacz, wpisują się w ten trend, są próbą łapania „kontaktu z ludźmi”. Odpowiedzią emocjami na emocje. Byliście oburzeni, więc winnych karcę, a was przepraszam. Główne pytanie, jakie po dymisjach rządowych zdawali sobie politolodzy, brzmiało: czy premier zdoła w ten sposób odwrócić negatywne emocje, jakie towarzyszą dziś Platformie i rządowi?