Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Beata Szydło w trasie, czyli kampania powtarzana

Dziś to nie Szydło wyznacza strategię. Strategia jest nadal w głowie Jarosława Kaczyńskiego, reszta to sztuczki. Może nawet skuteczne, bo mają poprowadzić PiS do ewentualnego zwycięstwa.

Kampania wyborcza Beaty Szydło nie rozpoczęła się wraz z wyjazdem autobusu z jej wizerunkiem w trasę, aby „rozmawiać z Polakami”. Ta kampania rozpoczęła się w dniu ogłoszenia wyborów prezydenckich, kiedy to prezydent elekt gorąco dziękował swej szefowej sztabu.

Od tego dnia słyszeliśmy z szeregów PiS głównie zachwyty nad wiceprzewodniczącą partii – bo też przyznać trzeba, że wykonała dobrą robotę. Nawet nadspodziewanie dobrą. Jarosław Kaczyński tylko postawił kropkę nad i, ogłaszając, że to ona będzie premierem.

PiS/FacebookSzydłobus

Ponieważ metoda zgłoszenia kandydata mało znanego i wystartowania błyskawicznie z kampanią – po ledwie zakończonej kampanii – sprawdziła się, przyszła pora, żeby pani Szydło zaczęła walczyć o własną rozpoznawalność.

Można gratulować PiS, że idzie za ciosem, że budzi zainteresowanie i nawet zachwyt mediów (często mocno bezkrytyczny), że serwuje kolejne obrazkowe materiały od cudownie wyretuszowanego spotu po rozmowy z Polakami (których nikt oczywiście nie zakłóci), podczas gdy premier Ewa Kopacz w gabinetach żyje w oderwaniu od rzeczywistości.

Takie jest przesłanie owego uroczystego wyjazdu spod Sejmu z udziałem prezydenta elekta, który nawet nie próbuje ukryć, że na razie jego celem jest wyłącznie kampania wyborcza PiS.

Warto jednak zauważyć, że to nie dzięki Dudabusowi, który odwiedził ponad 200 miejscowości, Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie. Wygrał je w większym stopniu dzięki Pawłowi Kukizowi. To Kukiz zrobił najwięcej zamieszania, obudził apetyt na zmianę, nawet na byle jaką. A ostatecznie bardzo mocno Dudę poparł. Aż dziw, że prawie 40 proc. jego wyborców jednak zagłosowało na Bronisława Komorowskiego.

Czy Beata Szydło powtórzy ten sukces? Premiera nie wybieramy w wyborach powszechnych. W wyborach parlamentarnych głosujemy na partie i ich liderów, a więc na Platformę Ewy Kopacz, PiS Jarosława Kaczyńskiego, jakiś ewentualny Ruch Kukiza itp. Nie ma dwóch partii o nazwie PiS, jednej Kaczyńskiego, drugiej Szydło. Jest PiS Kaczyńskiego. Pomysł z podmiankami jest marketingowo być może sprytny, gdyż pani Szydło zalewa nas potokiem nazbyt gładkich słów o dialogu, rozmowie, wzajemnym szacunku, a więc tym, co może nawet miło słyszeć. Zwłaszcza jeśli co zdanie – to obietnica, że będzie się żyło jeszcze lepiej. Z rzeczywistością ma to niewiele wspólnego.

Na korzyść PiS należy zapisać, że tego nawet nie ukrywają: musimy zwiększyć liczbę wyborców centrowych – mówią przedstawiciele tej partii. Twarzą dla centrum ma być więc Szydło, dla radykałów Macierewicz z Kamińskim, a dla telewidzów Mariusz Błaszczak. Może trzeba byłoby nieco zmniejszyć medialną obecność Błaszczaka, bo trudno się będzie przebić z rozpoznawalnością pani Beacie Szydło, jeśli nadal to on królować będzie z tym samym komunikatem – że Platforma jest do bani. Ale to już kwestia marketingowców, co liderom partii czy wyborczym sztabom podpowiadać.

Na razie widać, że zmyłkowe, sprytne chwyty działają. Media, rozliczni komentatorzy – zwłaszcza dziś – będący w cenie tak zwani specjaliści od politycznego marketingu, ustawiają wybory jako pojedynek kobiet, a to jest nieprawda. Pani Szydło może kiedyś będzie premierem, może w przyszłości będzie nawet szefową Prawa i Sprawiedliwości i wtedy zacznie się pojedynkować z szefową Platformy. Na razie liderami partyjnymi są Ewa Kopacz i Jarosława Kaczyński, i o tym nie należy zapominać.

Tak jak nie należy zapominać, że te dwie partie ciągle jeszcze wyznaczają linie zasadniczego sporu politycznego w Polsce. Beata Szydło jest w tym sporze ledwie wierną podporą Kaczyńskiego, nawet jeśli tyle mówi o swojej samodzielności. Tę będzie można sprawdzić, gdyby została kiedyś premierem. Dziś to nie ona wyznacza strategię. Strategia jest nadal w głowie Jarosława Kaczyńskiego, reszta to sztuczki, może nawet skuteczne, mające prowadzić PiS do ewentualnego zwycięstwa.

A tak na marginesie: ilu trzeba było porażek, żeby uznać, że z Kaczyńskim wyborów się nie wygrywa? Że zawsze trzeba szukać obejść sytuacji najprostszej i oczywistej, że to lider prowadzi partię do zwycięstwa?

Relacja z sobotniej konwencji PiS »

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną