Szydło pochodzi spod górniczych Brzeszczy. Andrzej Duda lubi dość ckliwie podkreślać, że szefowa jego kampanii to córka górnika, ale podobno większy wpływ miała na nią matka, która pracowała w pomocy społecznej. To od niej nauczyła się Beata Szydło tego, że „trzeba wsłuchiwać się w ludzi”. Mówiła o tym w sobotę i to będzie temat przewodni kampanii PiS. Kilka lat temu opowiadała POLITYCE, że po ojcu odziedziczyła obowiązkowość: – W szkolnych zawodach rejonowych w tenisa ziemnego moja szkoła nie miała reprezentantki, a ja wcześniej nie miałam rakiety w ręku. W tydzień się nauczyłam i wygrałam kilka meczów. Grałam też w piłkę ręczną, bo lubię grę zespołową – mówi Szydło. W polityce też się szybko uczy i stawia na zespół.
Nigdy nie budowała partyjnych frakcji, czym mocno zapunktowała u prezesa. W poprzednich kampaniach w sztabach byli sami generałowie, przekonani o genialności swoich pomysłów (Kurski, Bielan, Hofman, Kamiński), a Beata Szydło stworzyła sztab, w którym wszyscy pracowali na Dudę. Mówią o niej, że nigdy nie gwiazdorzy. W partyjnym samochodzie zawsze siada obok kierowcy, nie zajmuje vipowskiego miejsca na tylnej kanapie. – Każdy w sztabie miał poczucie, że jest potrzebny, każdy był wysłuchany, wiedział precyzyjnie, co ma robić, a później byliśmy rozliczani ze swoich zadań – opowiada Krzysztof Łapiński, zastępca rzecznika prasowego PiS. Kiedy coś wyszło, chwaliła. Po wygranych wyborach zaprosiła współpracowników na kolację przy czerwonym winie.
W wąskim gronie
Pomagało też to, że od jesieni zeszłego roku to Szydło trzyma partyjną kasę i nie trzeba było nikogo już pytać o zgodę na pokrycie dość zawrotnych kampanijnych rachunków. I co równie ważne, ma prywatne relacje z Jarosławem Kaczyńskim. Znalazła się w wąskim gronie, które dwa dni przed sobotnią konwencją świętowało razem z prezesem, w Krakowie, jego 66 urodziny. Zresztą Kaczyński też pamiętał o jej urodzinach. W szczycie kampanii prezydenckiej, w połowie kwietnia, wpadł na posiedzenie sztabu przy Nowogrodzkiej z bukietem kwiatów dla Beaty.
Zanim trafiła na Wiejską przez osiem lat (od 1998 r.) była burmistrzem gminy Brzeszcze – najmłodszym w województwie małopolskim. Miała już za sobą pracę w Gminnym Ośrodku Kultury, która najbardziej odpowiadała jej wykształceniu: absolwentka etnografii na UJ. – Nie byłam w NZS, ale etnografia w latach 80. jako jeden z niewielu kierunków była wtedy w miarę niezależna. Tam spotkałam ludzi, którzy nauczyli mnie myśleć – mówi Szydło. Filozofię wykładał ks. prof. Józef Tischner.
Najpierw, za namową kolegi z podstawówki Zdzisława Filipa (wtedy AWS, dziś radny sejmiku z PiS), została radną powiatową, potem inny kolega wstawił się za nią, kiedy szukano kandydata na burmistrza Brzeszczy. – Gdy zostałam szefem gminy, chciałam wiedzieć, co oznaczają cyfry w papierach, które podpisuję, dlatego skończyłam podyplomowo zarządzanie na Akademii Ekonomicznej w Krakowie – mówi Szydło.
W 2005 r., kiedy zatopione w aferach SLD otworzyło drogę do władzy dla centroprawicy, Szydło zapragnęła zamienić fotel burmistrza na poselski. Bardziej chciała wtedy do Platformy, wypełniła deklarację, ale partyjny zarząd podjął uchwałę, że burmistrzowie i prezydenci zostają na swoich samorządowych pozycjach. Krąży opowieść o tym, że za wszystkim stał Paweł Graś, który obawiał się w Sejmie silnych, lokalnych polityków. Ile w tym prawdy? Trudno dziś ustalić.
Teraz Szydło mówi, że „Pan Bóg ją uchronił przed PO”. To Zbigniew Ziobro w 2005 r. zaprosił ją do PiS. A kiedy cztery lata temu z hukiem wylatywał z PiS, to ona została szefowa okręgu małopolskiego. W Sejmie zaprzyjaźniła się z ówczesną wiceprezes PiS Aleksandrą Natalli-Świat i z Grażyną Gęsicką. Obie zajmowały się w partii sprawami gospodarczymi. Zginęły w katastrofie smoleńskiej. Natalli-Świat była szefową komisji finansów, a Szydło jej zastępczynią. Po 10 kwietnia, pięć lat temu, było oczywiste, że Szydło zostanie twarzą gospodarczą PiS. Zastąpiła też swoją przyjaciółkę w najbliższym otoczeniu prezesa.
Zwyczajna kobieta
Jacek Rostowski, ówczesny minister finansów, wytykał jej na Twitterze brak wykształcenia, kiedy powiedziała, że „w Polsce PKB spada, a inflacja i bezrobocie rośnie”, a było odwrotnie. Sama przypomniała w sobotę swoją inną wpadkę z datą wejścia Polski do UE (powiedziała kiedyś, że było to w 1993 r.). Na konwencji przekuła ją w swój atut: „Tak, pomyliłam się, jestem normalną osobą, zdarzają się przejęzyczenia”. To jest jej strategia – rozbrajać miny, zanim inni je zdetonują.
Wsłuchując się w słowa Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta elekta wypowiedziane na warszawskim Torwarze, widać, co Szydło będzie eksponować w tej kampanii. Nieraz usłyszymy, że jest „zwyczajną kobietą”, że „zna trudy codziennego życia”, „że wychowała dwóch synów”, „ma męża, z którym prowadzą dom” i „robi zakupy w przydomowym sklepiku”. Ma prawo jazdy i konto w banku.
Opowieść o rodzinie też jest całkiem przyjemna dla wyborczego ucha. Od 23 lat Szydło ma tego samego męża, którego poznała jeszcze na studiach. Kibicowała mu w uczelnianej drużynie szczypiornistów. Przez jedną kadencję też był radnym, ale zostawił politykę żonie. Jest dyrektorem Społecznej Szkoły Zarządzania i Handlu w Oświęcimiu. Synowie po prestiżowej krakowskiej szkole z internatem prowadzonej przez pijarów: starszy Tymoteusz jest klerykiem w seminarium duchownym, a młodszy Błażej studiuje medycynę. Szydło nie ma kredytów i jak wynika z oświadczenia majątkowego, ma 69 tys. zł oszczędności. Zimą jeździ na nartach, gra w siatkówkę i uwielbia scrabble, więc jest materiał do ustawek z tabloidami. Jest religijna, ale zastrzega, że Kościół traktuje poważnie, nigdy na pokaz. Nie zapisała się do zespołu smoleńskiego Antoniego Macierewicza i nie mówi o zamachu, ale o nieprawidłowościach przy organizacji lotu. – Nie musiała się zapisywać do zespołu, bo i tak ma wysokie notowania u prezesa, właściwie we wszystkim się z nim zgadza – mówi poseł PiS.
W PiS mają świadomość, że Duda wygrał, bo jeździł, jeździł i jeszcze raz jeździł po Polsce. – Kaczyński już nie ma na to siły i nie czuje się też dobrze, kiedy ludzie podchodzą po selfie z nim, a tym też wygraliśmy kampanię, bo każdy potem publikował na Facebooku swoje zdjęcie z Dudą i to szło w świat – mówi polityk PiS. Tak jak Duda w tamtej kampanii, w tej to Szydło ma wyręczyć prezesa.