Warszawski Ursynów. Przed halą widowiskowo-sportową kotłuje się tłum, dojeżdżają kolejne autokary. Chaos i hałas, bo naprzeciwko korwinowcy wespół z narodowcami pokrzykują: „rząd na bruk! Bruk na rząd!”. Albo zagłuszają komunikaty organizatorów i rozmowy sympatyków Platformy rapowym manifestem „Mam już dość” (autorem utworu jest niejaki Basti, faszyzujący raper z Łodzi). Jest chłodno, kolejka do wejścia na Arenę Ursynów z trudem się przesuwa, tymczasem pierwszoligowi politycy PO bez problemu wchodzą osobnym wejściem. – Tamto jest dla vipów, a to dla trzody – sarka jedna z działaczek z Leszna. – No dobra, magia tłumu, idziemy!
Kiedy platformersi wchodzili na konwencję, na Torwarze sympatycy PiS już czekali na rozpoczęcie swojej. To miała być konwencja dziękczynna za zaangażowanie w kampanię Andrzeja Dudy. Ale spin doktorzy z PiS szykowali mocniejsze uderzenie. O tym, że Beata Szydło może zostać namaszczona na kandydatkę na premiera, mówiło się na korytarzach sejmowych od początku czerwca. Jak zdradzał nam jeden z posłów PiS: – Jeśli chcemy poszerzyć nasz tzw. stan posiadania, musimy postawić na kogoś innego niż Jarosław Kaczyński. Zresztą – jak podkreślał – Szydło jest wierna prezesowi, to mniejsze ryzyko niż Kazimierz Marcinkiewicz, który w pewnym momencie zaczął grać na siebie. Może nawet Szydło zgodzi się podpisać „dymisję in blanco”, którą niedawno wymyślił prezes PiS. A w razie czego weźmie też na siebie fiasko koalicji PiS-Kukiz. Jarosław będzie mógł wówczas powrócić jako zbawca. Bo – jak zapewnia przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak – 66-letni prezes na emeryturę się nie wybiera.