Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Niewinni truciciele

Dopalacz „Mocarz” Dopalacz „Mocarz” KWP Katowice / Materiały Policji

Już ponad 200 osób ze Śląska zatruło się (prawdopodobnie) dopalaczem o nazwie „Mocarz”. To susz roślinny zawierający mieszaninę dwóch substancji (tzw. syntetycznych kanabinoidów), działających na mózg podobnie jak marihuana, tyle że wielokrotnie silniej. Można go było kupić jako „rozpałkę do grilla”. Ta fala zatruć to kolejny epizod wojny z tzw. dopalaczami. Zaczęła się ona w krajach zachodnich już w połowie lat 80. XX w., gdy ktoś wpadł na pomysł, jak można ominąć przepisy antynarkotykowe i legalnie sprzedawać substancje psychoaktywne nieznajdujące się jeszcze na liście środków zakazanych. A takich związków chemicznych działających podobnie do narkotyków – pobudzających jak amfetamina czy halucynogennych jak LSD – jest wiele tysięcy. I to zarówno naturalnych (występujących w roślinach czy grzybach), jak i możliwych do uzyskania w laboratorium.

Dopalacze pojawiły się w legalnej sprzedaży w Polsce co najmniej kilka lat temu. Ponieważ wprowadzenie do obrotu produktów spożywczych wymaga badań i zezwoleń, sprzedawcy dopalaczy formalnie zastrzegali, że nie są one przeznaczone do spożycia przez ludzi. Dlatego występowały (i nadal są sprzedawane, tyle że w internecie) jako „produkty kolekcjonerskie”, „nawóz” (w przypadku ziół) dla roślin, „kadzidełka” lub „rozpałka do grilla”. Po głośnej fali zatruć i przypadków zgonów w 2010 r. parlament już dwukrotnie znowelizował ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, zakazując obrotu i sprowadzania z zagranicy tego typu specyfików (określonych w przepisach bardzo ogólnie jako „środki zastępcze” narkotyków) oraz znacznie wydłużając listę już zakazanych substancji psychoaktywnych.

Polityka 29.2015 (3018) z dnia 14.07.2015; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 5
Reklama