Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Koalicja bez przekonania

Najbliższe dni pokażą, czy lewica znów się zjednoczy

Polityka
Nawet jeśli dojdzie do porozumienia, to bez personalnej rewolucji – twarzami kampanii będą jak dawniej Leszek Miller, Tadeusz Iwiński, Włodzimierz Czarzasty i Janusz Palikot.

W sobotę zbiorą się władze SLD, Twojego Ruchu i Zielonych, ale kluczowa będzie decyzja Sojuszu, który najbardziej się waha, bo ma najwięcej do stracenia. Porażka w wyborach oznaczałaby zapewne rozpad partii Leszka Millera, a w Sejmie po raz pierwszy zabrakłoby lewicy.

SLD jest jedyną partią lewicową, która ma szanse na samodzielne wejście do Sejmu na jesieni. Wprawdzie po katastrofalnej kampanii prezydenckiej Sojusz znalazł się w głębokim kryzysie, a jego notowania zjechały poniżej 5-proc. progu wyborczego, ale sytuacja pozostałych lewicowych ugrupowań jest jeszcze gorsza – dla nich jedyną szansą jest koalicja.

Największym entuzjastą wspólnych list w Sojuszu jest Krzysztof Gawkowski, ale pomysł popiera większość młodych działaczy – Paulina Piechna-Więckiewicz, Tomasz Kalita czy Bartosz Machalica. Sceptyczni są starsi – wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich czy poseł Bogusław Wontor. Miller się waha, wciąż nie wiadomo też, co zdecydują często buntujący się przeciw zarządowi działacze ze Śląska.

Wciąż silniejsza wydaje się w SLD frakcja przeciwników wspólnych list. Największą obawę budzi forma porozumienia – koalicja oznacza wyższy, 8-proc. próg wyborczy, który może okazać się zabójczy dla słabej lewicy. Taki błąd popełniła w 2001 r. AWS, która jako koalicja zdobyła w wyborach 5,6 proc. i nie weszła do Sejmu, a następnie rozpadła się i znikła ze sceny politycznej. Gdyby startowała jako komitet wyborczy, zdobyłaby mandaty.

Inną opcją jest start jako komitet wyborczy wyborców, jednak taka forma nie pozwala na pobieranie subwencji po wyborach, co dla otrzymującego teraz ponad 6 mln zł rocznie SLD byłoby trudne do przełknięcia. Z kolei na start jako komitet wyborczy partii pod szyldem Sojuszu nie zgadzają się inne ugrupowania. Koalicja wydaje się zatem jedyną opcją przy wspólnych listach.

Nasi rozmówcy z SLD oceniają szanse na porozumienie jako „pół na pół”, bardziej sceptyczna jest Wanda Nowicka, według której jest zaledwie 30 proc. szans, że się uda.

Jednak nawet jeśli Sojusz zdecyduje się na wspólny start, kolejnym trudnym etapem w tworzeniu koalicji będzie budowa list wyborczych – każde z blisko 20 ugrupowań zabiega o „dobre” miejsca, a wśród działaczy SLD wizja odstąpienia nawet kilku czy kilkunastu „jedynek” budzi spory opór. Już teraz wiadomo, że do prestiżowej „jedynki” w Warszawie zgłosili się Barbara Nowacka, Włodzimierz Czarzasty i Wanda Nowicka.

Pierwsze przecieki w sprawie „jedynek” na listach pokazują też, że nawet jeśli uda się dogadać, to i tak nie dojdzie do personalnej rewolucji – twarzami kampanii będą tak jak dawniej Leszek Miller, Tadeusz Iwiński, Włodzimierz Czarzasty i Janusz Palikot. Wizerunkowe odświeżenie zapewni jedynie Nowacka, która jest obecnie najbardziej popularną działaczką na lewicy i z pewnością dostanie dobre miejsce na listach.

W ostatecznej decyzji w sprawie porozumienia ma Sojuszowi pomóc zamówiony niedawno sondaż, który pokaże, na jak wysoką premię może liczyć lewica po zjednoczeniu. Jego wyniki ukażą się w czwartek. Na razie poparcie dla zjednoczonej lewicy zbadał tylko Millward Brown – koalicja może w nim liczyć na 6 proc., co nie napawa działaczy SLD optymizmem.

Zwolennicy porozumienia przekonują, że jeśli działacze już na starcie obawiają się 8-proc. progu, to w ogóle nie ma sensu iść do wyborów. Według nich start SLD w obecnym kształcie oznacza stagnację i marazm, a koalicja otwiera nowe perspektywy. Jednak na pytanie, co powiedzą działaczom, jeśli zdobędą 7 proc. i nie wejdą do Sejmu, nie znajdują przekonującej odpowiedzi.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną