Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Reformator czy polityk

Senat zatwierdził kandydaturę Adama Bodnara na stanowisko RPO

Facebook
Młody, wyrazisty, pełen energii. Pasuje do funkcji jak znalazł.

Adam Bodnar może wreszcie odetchnąć. Od momentu ogłoszenia swojej kandydatury w maju tego roku jego codzienność stała pod znakiem nieustających spotkań z dziennikarzami i politykami.

Oczywiście robił to przez ostatnie dziesięć lat jako wpływowy prawnik i wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (od 2010 r.), ale ostatnio jego słowa nabrały zupełnie innej wagi. Musiał bowiem lobbować za swoim wyborem na – bądź co bądź – polityczne stanowisko, i to jeszcze w gorącym okresie pomiędzy wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi.

… reformator?

Bodnar opublikował już wstępny zarys swojego programu. Chce odbywać regularne spotkania z przedstawicielami wojewódzkich organizacji pozarządowych, czynnie uczestniczyć w procesie legislacyjnym oraz częściej włączać się do sądowych spraw cywilnych.

Większość jego technicznych postulatów da się sprowadzić do hasła o aktywniejszym i sprawniejszym rzeczniku. Jest co reformować. Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich zatrudnia ok. 300 osób, płacąc im rocznie ponad 23 miliony zł, podczas gdy w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka pracuje 50 osób zarabiających łącznie około 4 mln zł rocznie.

Pomimo sześciokrotnej różnicy w potencjale kadrowym fundacja była niewiele mniej skuteczna niż biuro prof. Ireny Lipowicz w inicjowaniu zmiany orzecznictwa sądów, postaw urzędów czy samego prawa. Jeżeli zaś chodzi o kształtowanie opinii publicznej – fundacji było wręcz więcej w mediach i podczas społecznych inicjatyw.

Za kilka tygodni Bodnar wprowadzi się jednak do swojego nowego gabinetu przy Długiej na północnym śródmieściu Warszawy i jak każdy nowy urzędnik wysokiego szczebla zderzy się z oporem materii oraz procedurami. Część zespołów w biurze rzecznika składa się nadal w większości z pracowników zatrudnionych jeszcze we wczesnych latach 90. i daleko im do graniczącego z wolontariatem entuzjazmu współpracowników „Helsinek”. Ze względu na ustawę o pracownikach urzędów państwowych Bodnar nie będzie mógł po prostu wymienić skostniałych na swoich znajomych ze świata organizacji pozarządowych, dlatego planowana reforma może okazać się żmudna i nie aż tak znowu spektakularna.

… czy polityk?

Bodnar jest młody, pełen energii, ma wyraziste szczere poglądy i dobrze wypada w mediach. Po niefortunnym wywiadzie z Robertem Mazurkiem, w którym poparł adopcję dzieci przez pary homoseksualne, nauczył się też szybko dwóch cech rasowego polityka: zasłaniania się ograniczeniami pełnionej funkcji oraz wieloznacznych odpowiedzi – dzięki temu udało mu się przekonać do siebie konserwatywnych senatorów PO.

Bodnarowi przyjdzie też zapewne bronić kontrowersyjnych praw obywatelskich podczas czteroletnich rządów prawicy, co przysporzy mu dużej popularności wśród liberalnych Polaków. Innymi słowy, ten 38-letni prawnik z zachodniopomorskiego pasuje jak znalazł na jednego z przyszłych odnowicieli lewicy, choć to jeszcze political fiction, bo jego kadencja upływa dopiero w 2020 r.

Bodnar z pewnością ma potencjał, żeby odnieść sukces na nowym stanowisku bo swojej pracowitości, inteligencji i ambicji dowiódł już, zmieniając oblicze Helsińskiej Fundacji. Pytanie jednak, czy zechce go zrealizować, usprawniając prace jednego z wielu ważnych urzędów, czy też zmieniając polską politykę.

Bodnar zacznie zapewne od próby reformy Biura Rzecznika ale w miarę zbliżania się końca kadencji mogą obudzić się w nim ambicje polityczne, szczególnie że kierowanie centralnym urzędem administracji nieuchronnie wiąże się z posiadaniem własnych dworzan, co sprzyja z kolei rozrostowi politycznego ego.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną