Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Służba zdrowia do leczenia

Polski system opieki zdrowotnej przewlekle chory

Popyt na leczenie wszędzie na świecie rośnie szybciej niż możliwości jego zaspokajania. Popyt na leczenie wszędzie na świecie rośnie szybciej niż możliwości jego zaspokajania. Stanley Borack / Getty Images
Każda kolejna ekipa rządząca reformuje publiczną służbę zdrowia po swojemu, od nowa. Zyskuje kilka miesięcy, po czym okazuje się, że się nie poprawiło. Ciągle jest źle, ale inaczej. PiS idzie jeszcze dalej, zapowiada rewolucję, czyli powrót do stanu sprzed 1999 r. Pomoże?
NFZ kupuje procedury i sam je wycenia. To rodzi patologie.Robert Robaszewski/Agencja Gazeta NFZ kupuje procedury i sam je wycenia. To rodzi patologie.

Trzeba przypomnieć, po co jedliśmy tę żabę, zmieniając system ochrony zdrowia. Rząd AWS-UW, z Jerzym Buzkiem jako premierem, włączył zdrowie do tzw. pakietu czterech wielkich reform. Zmian domagali się wszyscy: pacjenci, lekarze i pielęgniarki. W systemie odziedziczonym po PRL pieniądze na opiekę zdrowotną były przydzielane z budżetu państwa. Ale minister zdrowia nigdy nie miał siły przebicia i zawsze dostawał za mało. Placówki medyczne cierpiały na chroniczne niedoinwestowanie. Płace pracowników służby zdrowia tradycyjnie sytuowały się w ogonie budżetówki, lekarzy były wciąż żenujące. Więc głównym postulatem środowisk medycznych było oderwanie pieniędzy na służbę zdrowia od woli polityków, zapewnienie stałego dopływu pieniędzy. Tym większych, im szybciej rozwijać się będzie gospodarka, bo wraz z nią rosnąć miały nasze zarobki.

Pierwotnie składka na zdrowie, odliczana od podatku, miała wynosić 10 proc. zarobków. Żeby jednak skłonić placówki medyczne do bardziej skrzętnego gospodarowania pieniędzmi, obcięto ją do 7,5 proc. Zadbał o to wicepremier Leszek Balcerowicz, który uważał, że łatwy pieniądz demoralizuje. Dziś płacimy 9 proc. i ciągle jest za mało.

Społeczeństwu bardzo podobało się hasło, że w wyniku zmiany dotychczasowego systemu budżetowego na ubezpieczeniowy pieniądze będą „szły za pacjentem”. Było to hasło nowe, dawało nadzieję na poprawę. Następował koniec rejonizacji, czyli przywiązania pacjenta do wyznaczonej przychodni i szpitala. To my, uzbrojeni w prawo wyboru lekarza, mieliśmy decydować, gdzie się leczyć.

Placówki ochrony zdrowia miały nas przyjmować z otwartymi rękami, bo pacjent to przecież pieniądz. Liczono, że skończą się kolejki. Im więcej ludzi przyjmie lekarz czy szpital, tym większe sumy wpłyną do jego kasy.

Polityka 34.2015 (3023) z dnia 18.08.2015; Raport Polityki; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Służba zdrowia do leczenia"
Reklama