Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Liroy do wyboru

Znany raper „jedynką” u Kukiza

Liroya ciekawi czy ruch Kukiza pociągnie za sobą domino wyborcze, jak niegdyś Solidarność? Liroya ciekawi czy ruch Kukiza pociągnie za sobą domino wyborcze, jak niegdyś Solidarność? Piotr Bławicki / EAST NEWS
Raper Liroy kandyduje do Sejmu, by wskazać zwykłym ludziom drogę do demokracji obywatelskiej (uwaga: tekst zawiera niecenzuralne zwroty).
Liroy na polskiej scenie rapowej działa od niemal 30 lat, a jego korzenie sięgają kieleckich blokowisk.Krzysztof Kuczyk/Forum Liroy na polskiej scenie rapowej działa od niemal 30 lat, a jego korzenie sięgają kieleckich blokowisk.

Artykuł w wersji audio

Piotr Marzec, czyli Liroy (znany na różnych etapach kariery również jako Grand Papa Rapa, Kingpin, Szaka-L i Scyzoryk), skończył w lipcu 44 lata, ma ukochaną żonę, czwórkę dzieci i właśnie kończy nagrywanie nowej płyty.

Wiele rzeczy w życiu Liroya jest prawdopodobne – tak ma od urodzenia – od lat zapowiadał nową płytę, ale wiosną tego roku zapowiedział, że kończy karierę (a teraz wrócił do płyty). Zapowiadał własną całodobową telewizję internetową (działa rzadko, od czasu do czasu), rewolucję na rynku aplikacji mobilnych w wykonaniu swojej firmy infotechnologicznej (firma uśpiona) oraz (10 lat temu) że nakręci film porno. Kręcił w Łodzi, jednocześnie otwierając w Kielcach ośrodek dla młodzieży pod skrzydłami swojej fundacji Liroy Bank (prawdopodobnie film zaszkodził fundacji wizerunkowo: zero dotacji).

Ale teraz dwie rzeczy, jak mówi Liroy, są w jego życiu pewne i najważniejsze: rodzina (od zawsze) i obalenie istniejącego w kraju systemu politycznego (od telefonu Pawła Kukiza).

Telefon

Paweł zadzwonił do Piotrka w drugiej połowie sierpnia (znają się od wielu lat, często do siebie dzwonili i rozmawiali o polityce) i zaproponował kandydowanie do Sejmu Rzeczpospolitej z pierwszej pozycji kieleckiej listy Komitetu Wyborczego Wyborców Kukiz’15. Nie można powiedzieć, żeby Liroya to zszokowało, bo już wcześniej różni politycy go namawiali (najbliżej celu był Janusz Palikot w chwili politycznego wzlotu; wyglądało to na przyjaźń, gdy Janusz pojawił się na urodzinach Liroya w żartobliwym towarzystwie siekiery lub gdy zagrał dozorcę grabiącego suche liście w klipie Liroya, Metrowego i Skorupa pt. „Kampania”). Liroy mówi, że polityka od dawna chodziła mu po głowie, ale rozumiana raczej jako szczere wkurwienie na status quo. Gdziekolwiek Liroy nie jechał, czuł naprężenie wokół sytuacji w kraju – wszędzie rozmówcy Liroya (przekrój społeczny od niepełnej podstawówki po profesorstwo) czuli się zniewoleni przez partyjny układ sił w Polsce.

Z Palikotem Liroy rozumiał się najbardziej w tematyce legalizacji konopi. Już teledysk, w którym obaj wystąpili, był o potrzebie zmieniania kraju, premiera, o marzeniu, by żyć z dziećmi w niepodległej Polsce z legalnym cannabisem („To jest ten czas/by razem decydować/sadzić/palić/zalegalizować”). Działo się to 4 lata temu, Liroy do Palikota nie przystąpił; prawdopodobnie słusznie zrobił, bo Janusz wkrótce zaczął zanikać aż do wyciemnienia. Tymczasem wkurwienie Liroya na zaistniałą w Polsce sytuację nie zanikało wcale (obywatele traktowani jako przestępcy, partyjniactwo, społeczeństwo na smyczy rządzących, jebanie małych i średnich przedsiębiorstw przez biurokrację, bezwzględne więzienie za posiadanie śladowych ilości marihuany).

Wtedy właśnie zadzwonił do Piotra Paweł, porozmawiali o państwie polskim jak dwaj odpowiedzialni faceci; Paweł szukał odważnych ludzi do rozpieprzenia systemu, jego motto brzmiało: Potrafisz Polsko! Liroy poprosił Kukiza, któremu na drugie imię Piotr, o dobę do namysłu, bo musiał porozmawiać ze swoją kobietą i przyjaciółmi. Mówi, że już chciał odmówić z tych samych powodów co zawsze do tej pory: nie ma czasu, bo musi być z rodziną, nagrywa nową płytę. I wtedy zrozumiał: Paweł przeżywa tę samą frustrację krajem; Paweł też musiał się bardzo wkurwić, żeby rzucać ułożone życie i ładować się w chaos polityki. Paweł jest dla Liroya uczciwym patriotą, kimś w rodzaju trybuna ludowego (prawdopodobnie na następnego takiego trzeba by czekać latami bez gwarancji, że się w ogóle pojawi). Może dzięki Pawłowi tym razem nie dorwie się do władzy kolejny złodziej, tylko ktoś nowy, niepartyjny, szczery kolega.

Jeśli nie kandydować teraz, mówi Liroy, to kurwa kiedy? I się zgodził kandydować.

Sława

Opinii znajomych Liroya na jego temat nie ma co cytować, ponieważ polaryzują się od „świetny koleś” po „złamany ch…” (właściwie bez opinii pośrodku skali). Liroy o tym wie i się z tego śmieje; na polskiej scenie rapowej działa od niemal 30 lat, a jego korzenie sięgają kieleckich blokowisk, więc jest impregnowany na brzydkie słowa. W obecnej sytuacji politycznej ludzie wpisują się Liroyowi na Facebooku sympatycznie: „Panie Piotrze, bardzo się cieszę, że zdecydował się Pan na kandydowanie do tego cyrku. Mam nadzieję, że zrobicie wszystko by mój kraj był państwem obywatelskim”. I całkiem przeciwstawnie: „co taki liroy do ch&ja pana wie o polityce? (…) celebryci w polityce to dno i kilo mułu. Spójrzcie na kukiza jakie farmazony wali(…)”. Piotrek na to nic, nie komentuje. Dopiero jak jeden mu zaczął ostro bruździć, że jest ideologiczne zero nastawione na kasę i dawno skończone w świecie muzyki, kandydat Liroy dał mu delikatnie po łapkach, pisząc: „Dzieciaku idź odrobić lekcje”.

Grand Papa Rapa nie wydał żadnej płyty od prawie 10 lat, ale kiedyś był wielki. Na początku lat 90. był prawdopodobnie największy w Polsce, to wokół niego krążyło w Kielcach nowatorskie wtedy środowisko hiphopowe, to przez niego Kielce nazywano polską stolicą rapu. Pamiętają go w Kielcach podtatusiali hiphopowcy z tamtych lat: nerwowy skurwiel (wymawiane z szacunkiem) wielkości gnoma wyskakuje i nawija o prawdziwym życiu, o dziwkach, dragach i wódzie, o patolstwie z bloków; nawija bez litości, jakby mu się zaciął kałasz. Bo Liroy jest z bloków, jego ojciec alkoholik tłukł go i jego matkę, a w niedzielę chodził ładnie ubrany do kościoła. Ucieczki z domu, małe kradzieże, wstrząśnienia mózgu, poprawczaki. Ten mały skurczybyk (z szacunkiem) był pewien, że musi sobie dać w życiu radę sam; cały się składał z udowadniania, że jest coś wart. Jego teksty były jak reportaże z ulicy.

W 1995 r., kiedy Liroy wydał swoją przełomową płytę „Alboom”, sprzedał jej pół miliona egzemplarzy w pół roku i zgarnął najważniejsze nagrody muzyczne, jego tata się powiesił. Potem Piotrek pojechał do Stanów, miał tam jakieś interesy, otwierał knajpę, nagrywał z wielkimi rapu. W Polsce podpisał unikatowy autorski kontakt płytowy, jak opowiada: mógł przesłać wytwórni rzygowiny, a oni musieliby to wydać. W 2001 r. wydał płytę „Bestseller” (promowaną hedonistycznym utworem „…a jebać mi się chce!!!”) – znowu ugrał status złotej płyty za sprzedaż i nagrody od przemysłu fonograficznego. W Sopocie znajomością z Liroyem chwalił się sam Ice-T, bohater amerykańskiego gangstarapu. Liroy pisał muzykę do filmów, kręcił teledyski, promował młodych, zarabiał pieniądze.

W 2002 r. większość pieniędzy (których nie zdążył wpakować w chybione interesy) rozmyło się w rozwodzie – Piotrek mówił wtedy w wywiadach, że zaczyna wszystko od zera. Ale pod tymi wywiadami inni komentowali, że Liroy to mistyfikator – zmyślił swe trudne dzieciństwo i chaos życiowy. (Prawdopodobnie tyle samo ludzi go szanowało, co nim pogardzało, co oznaczałoby, że nic się nie zmieniło. Mają kilku Liroyów do wyboru: rapera, przedsiębiorcę, społecznika, blokersa, rodzinnego faceta, palacza trawy, pornografa, kompozytora i patriotę).

Chaos

Dzisiejszy chaos, w którym Liroy żyje, związany jest z przepoczwarzaniem się ruchu Kukiza w nie wiadomo co (stowarzyszenie, fundację – prawdopodobnie nie partię, bo przed słowem partia uciekają). Na razie jest to „komitet wyborczy wyborców”; wrze w nim od nerwowych tasowań personalnych (na wieść, że z list Kukiza kandyduje Liroy, z kandydowania wycofał się Marcin Bosak) i światopoglądowych (nie każdy w ciemno popiera jednomandatowe okręgi wyborcze, a o szczegółowszych sprawach jeszcze nie rozmawiano).

Grand Papa Rapa kontaktuje się z wyborcami za pomocą internetu (jest wielbicielem i wyznawcą nowoczesnych technologii). Na przykład zaprasza na spotkanie ze sobą przy głównej ulicy Kielc („porozmawiamy o nowej płycie, koncertach, moim starcie w wyborach i o najbliższych planach”). Zapowiada, że adres spotkania poda wieczorem – ludzie się wpisują, że przyjdą albo że go nienawidzą. Potem dwa dni ciszy ze strony Liroya, termin mija, Liroy nie podał adresu. Mówi mu dziennikarz, że może powinien o takie rzeczy dbać, a on mówi, że kurwa wie, ale ciągle jest w niedoczasie.

Rzeczywiście jeździ po Kielach, zbiera podpisy pod listami poparcia. Kielce inne niż za jego raperskich czasów – miasto przebudów drogowych, najdroższych w Polsce przystanków autobusowych i parkingu piętrowego przypominającego dzieło sztuki (po ścianach płyną architektonicznie zaplanowane kaskady wody). Jest to piękne miasto, z którego młodzi uciekają. Syn Liroya z pierwszego małżeństwa, projektant biżuterii, wyjechał do Krakowa, a stamtąd do Anglii – zarabia na rodzinę. A Liroy wyjechał do Trójmiasta i mieszka tam od kilkunastu lat, ale – mówi – zameldowany jest ciągle w Kielcach i ma samochód na kieleckich blachach.

Trzeba Liroyowi przyznać – w prywatnych kontaktach nie gwiazdorzy, zwyczajny, inteligentny facet po czterdziestce; zakochany w swojej rodzinie. Klnie i slanguje, ale kiedy trzeba, mówi polszczyzną urzędową. Spokojnie opowiada o swoich poglądach (nigdy nie był nastawiony lewicowo, mówi, prawdopodobnie jest raczej prawicowy, ale nie oszołomsko; nie zbuduje ludziom nowych fabryk, ale prawdopodobnie spróbuje z kukizowcami stworzyć im przyjazne warunki, by robili to sami; uważa, że Polska nigdy nie odzyskała pełni wolności – po 1989 r. zyskała tylko wolność polityczną, nie obywatelską; jest za demokracją bezpośrednią, nie jest głupkiem w szerokich spodniach i zdaje sobie sprawę, że nie ze wszystkim w Polsce jest źle). Jeśli dostanie się do Sejmu, chciałby jedynie wskazać ludziom drogę do wolności obywatelskich, przywrócić im sprawczość ukradzioną przez partyjniaków. Potem mógłby nawet złożyć mandat.

Zapala się tylko, mówiąc o konopiach (prawdopodobnie wie o nich wszystko: że zioło najlepsze mają na Jamajce, że konopie mają ok. 45 tys. zastosowań, w tym wiele leczniczych, że zbudowały potęgę Ameryki, że można z nich produkować kaloryczny brykiet opałowy; nie rozumie, dlaczego są zakazane).

Czapka

Ostatnio Czesiek cieszył się z chaosu panującego na spotkaniach komitetów Kukiza, mówi Liroy; Czesław mówił, że tak powinna budować się demokracja u podstaw – opowiada. Nie jest to łatwe, ale tak się buduje po obywatelsku; wykuwa się w dyskusji. Ważne tylko, relacjonuje Liroy Czesława, żeby się nigdy nie kłócić. Społeczeństwo i naród chcące zrealizować idee obywatelskie, musi być zjednoczone.

Piotrek trochę się dziwi, kiedy go spytać, kto to Czesław, ale tłumaczy spokojnie: syn zmarłego przed trzema laty prof. Jerzego Przystawy, fizyka i działacza opozycyjnego lat 80., który już na początku lat 90. zachwalał publicznie wyższość jednomandatowych okręgów wyborczych nad innymi sposobami wyborów w demokracji.

Czesław Przystawa też startuje z list Kukiza – jest jedynką na liście podwarszawskiej.

W Kielcach konkurentem Liroya będzie Grzegorz Schetyna, obecny minister spraw zagranicznych, szycha w Platformie Obywatelskiej. Ale Liroy się nie boi. Ciekawi go, czy ruch Kukiza pociągnie za sobą domino wyborcze, jak niegdyś Solidarność?

Wśród złośliwości na temat Liroya w internecie pojawia się i taka: czy Liroy w Sejmie zdejmie czapkę, bez której niemal nigdy się nie pokazuje. Odpowiedź brzmi: zdjęcie czapki nie będzie dla rapera problemem.

Polityka 38.2015 (3027) z dnia 15.09.2015; Polityka; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Liroy do wyboru"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną