Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowało się na oryginalny sposób promowania Polski. Tym razem nie za pomocą robionych w Chinach gadżetów czy jedwabnych krawatów, ale przez podniebienie. W czterech stolicach państw bałtyckich zorganizowano serię ekskluzywnych kolacji dla lokalnych dziennikarzy, smakoszy i blogerów. Kolacje miały przekonać ich nie tylko do polskich smaków, ale i kultury. – Jedzenie jest rodzajem pretekstu do pokazania, że Polska się zmieniła. Jest krajem nowoczesnym, niebojącym się eksperymentować, ale też czerpać ze swojej tradycji – mówi Michał Gniłka, jeden z kucharzy, którzy zostali zaproszeni przez organizatorów do przygotowania kolacji.
Michał Gniłka gotował w Tallinie, Rydze i Helsinkach. Dla gości w Sztokholmie menu przygotował Witek Iwański, jedna z młodych gwiazd polskiej kuchni. – Hitem okazał się oscypek brûlée z modrą kapustą, lody z miodu spadziowego z kwaśnym jabłkiem i lawendą, no i przystawka, która na każdej kolacji była inna i stanowiła swoisty rodzaj ukłonu w stronę gospodarzy – mówi Michał Gniłka. W Tallinie zaproponował sałatkę z ziemniaka. Ale z powszechnie znaną pod tą nazwą potrawą miała ona niewiele wspólnego. Według Michała Gniłki taka sałatka składa się z młodego ziemniaka serwowanego na musie ze szczawiu. Całość wzbogacona przepiórczym jajem, karmelizowanym boczkiem i prażonym migdałem. Podobno bardzo smakowało.
Kolacje mają również kameralną i niebanalną oprawę. W Tallinie zorganizowano ją w miejscowym Muzeum Marynistycznym z widokiem na morze. Organizatorzy liczą, że blisko 20 wybrańców podzieli się teraz swoimi zachwytami ze swoimi czytelnikami i widzami. – Większość naszych gości nie bardzo kojarzyło polską kuchnię. Byli zdziwieni, że można stworzyć takie wyszukane potrawy ze zwykłego buraka czy modrej kapusty. Myślę, że udało się nam obudzić w nich głód na Polskę – mówi Monika Brzywczy, redaktor naczelna miesięcznika „Usta” i autorka projektu.