Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prezydent groźnych zaniechań

Prezydent jak ognia unika spotkania z premier Kopacz. To partyjniacki cynizm

Facebook
Uporczywe odmawianie rozmowy z szefową rządu to przejaw braku politycznej klasy i dobrego wychowania. Od prezydenta można by oczekiwać więcej.

Andrzej Duda sprawuje funkcję głowy polskiego państwa od niemal dwóch miesięcy. Przez ten czas nie znalazł czasu, by choć kurtuazyjnie spotkać się z premierem swojego kraju. Ani nie zajął jasnego stanowiska w kluczowej teraz dla Polski, bo ważnej dla spójności całej Europy, kwestii uchodźców.

Jeszcze zanim objął stanowisko, Andrzej Duda ostentacyjnie wzywał rząd, by do czasu wyborów parlamentarnych wstrzymał się z podejmowaniem decyzji mogących mieć długofalowe skutki. Apel taki był wątpliwy konstytucyjnie, zawierał też sugestię, że po wyborach na pewno dojdzie do zmiany koalicji rządzącej. Jednak można było sądzić, że Pałac Prezydencki jest gotów wziąć wobec tego odpowiedzialność za kierowanie państwem.

Rząd szczęśliwie wezwania nie posłuchał. Szczęśliwie, bo okazuje się, że wprawdzie prezydent znajduje czas, by na przykład objeżdżać miejsca ważne dla swojego elektoratu (i elektoratu swojej partii), to nie ma chwili – a raczej ochoty – na wypracowanie stanowiska państwa w naglącej, a strategicznej właśnie kwestii stosunku do uchodźców.

Już uporczywe odmawianie – przez tyle tygodni! – rozmowy z szefową gabinetu (i ważnego ugrupowania parlamentarnego) można zakwalifikować nie tylko jako przejaw braku politycznej klasy i dobrego wychowania, ale też, co gorsza, jako dowód zwykłego partyjniackiego cynizmu. Kiedy zaś kontaktu takiego odmawia się w sytuacji ostrego europejskiego kryzysu, jest to już świadectwo nieodpowiedzialności – i jeszcze większego partyjniackiego cynizmu. Eksszef CBA Mariusz Kamiński, wpływowa postać PiS, ogłosił zresztą wprost w telewizji, że prezydent powinien spotkać się jedynie z nowym premierem – już po wyborach.

Potwierdzeniem tej diagnozy jest podtrzymywanie gry z wzywaniem do Pałacu Prezydenckiego szefowej resortu spraw wewnętrznych – przy ostentacyjnym pomijaniu szefowej rządu, do której należy przecież de facto ostateczny głos podczas negocjacji w Brukseli.

Na dodatek prezydent odmówił także zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego (a to przecież jego środowisko polityczne krzyczy, że fala uciekinierów niesie możliwość zamachów terrorystycznych w Polsce, ba, oznacza zagrożenie cywilizacyjne dla Polaków).

Sam zaś jakoś nie kwapi się do wyraźnego wyrażenia swojego stanowiska – a można przecież by tego oczekiwać po głowie państwa, aspirującej zapewne do rządu polskich dusz.

Tymczasem Andrzej Duda stwarza jak dotąd wrażenie nie tyle nawet politycznego gracza, ile – niestety – beztroskiego partyjnego harcownika.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną