Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zbigniew Ziobro triumfuje

Agencja Gazeta
Triumfuje, bo Platformie nie udało się postawić byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w latach 2005–07 przed Trybunałem Stanu.

Wniosek w tej sprawie PO złożyła jeszcze w 2012 r., zarzucając Zbigniewowi Ziobrze naruszenie konstytucji, ustawy o Radzie Ministrów oraz ustawy o działach administracji rządowej. Sejmowa komisja, która rekomendowała ten wniosek w czerwcu tego roku, zwracała uwagę na przekroczenie przez ministra uprawnień i używanie nieuprawnionego nacisku.

Zabrakło kilku głosów, przy czym powodem porażki Platformy była absencja jej kilku posłów, w tym pani premier i byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego, ale także z PSL (jeden z ludowców, Józef Zych, zagłosował przeciw) oraz SLD. W każdym razie Zbigniew Ziobro miał podstawę do okazywania pogardy dla przeciwników. Drwił, mówiąc, że „posłowie PO i PSL są nieudacznikami”. Bo i prawda, że wnioskodawcy nie walczyli o zwycięstwo jakoś aktywniej i bardziej zdecydowanie, tak jak gdyby po cichu uważali, że nie ma sensu sprawy dopychać do końca, czyli do Trybunału Stanu, nieużywanego politycznie od 1997 roku.

A też nie ulega wątpliwości, że sens całej tej afery politycznej wokół Zbigniewa Ziobry był bardzo wątpliwy. Przede wszystkim dlatego, że minęło co najmniej osiem lat od wydarzeń, których sprawa dotyczyła i nigdy po drodze ekipa Platformy nie wykazała się wolą rzetelnego rozliczenia praktyk IV RP i pociągnięcia do odpowiedzialności jej liderów. W każdym razie tych pozostających w centrum tamtej polityki, wśród których na pewno znajdował się Zbigniew Ziobro. Charakterystyczna była historia Mariusza Kamińskiego, szefa CBA, którego kariera wcale nie zamknęła się w 2007 r., trwała nadal z przyzwolenia Donalda Tuska, aż wreszcie nastąpił jej widowiskowy krach w związku z tzw. aferą hazardową, uwieńczony wyrokiem sądowym.

Zresztą Kamiński też miał swoje chwile triumfu na Sali sejmowej, i to dzięki Platformie – w czerwcu zeszłego roku Sejm nie zgodził się na uchylenie mu immunitetu, czego domagała się prokuratura badająca tajne akcje CBA pod jego kierownictwem. Przeciwko zagłosowało wówczas kilku posłów PO, a kilkunastu wstrzymało się od głosu, co uratowało immunitet Kamińskiego.

Po głosowaniu w sprawie Ziobry PiS zyskało sposobność, by przedstawiać tak spóźniony wniosek o Trybunał Stanu dla byłego ministra sprawiedliwości jako czysto polityczną zagrywkę, jako sięganie do strachów z przeszłości, pobudzanie do odwetu. Jego przedstawiciele mieli okazję, by znowu wybielać i wychwalać IV RP, odrzucać wszelkie oskarżenia, atakować rządzących.

Bo tak to jest, że w takiej walce wszystko ze wszystkim da się połączyć, wedle używanej logiki: Platforma jest skompromitowana, właściwie już nie ma legitymacji do rządzenia, jest nieudolna, więc próbuje to zasłonić niecnymi i bezpodstawnymi oskarżeniami wobec PiS i jej polityków.

Nie można wykluczyć, że Ewie Kopacz upadek wniosku w sprawie Ziobry wcale nie musi zdawać się jakimś politycznym nieszczęściem, może lepiej – uznała – wymknąć się z tej pułapki, do której Platforma sama weszła?

Zbigniew Ziobro zatem triumfuje, co nie znaczy, że uda mu się uchylić przed wszystkimi trybunałami.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną