W PKW na przykład wylosowano numery list ogólnokrajowych dla ośmiu komitetów wyborczych. I od razu może być skandal. Numer 1, ten najbardziej podejrzany, wylosowało Prawo i Sprawiedliwość. Od czasu wyborów samorządowych, kiedy to ludowcy uzyskali imponujący wynik, wiemy przecież z absolutną pewnością, bo przekonywali nas o tym głównie przedstawiciele PiS, wspierani nawet przez autorytety naukowe, że „jedynka” jest wyjątkowo podejrzana, daje bowiem dodatkowe punkty za nic. Nieświadomy wyborca, otumaniony dodatkowo kampanią, w której wszyscy obiecali mu wszystko, idzie, widzi pierwszą listę i stawia krzyżyk. Wedle niektórych ocen PSL dzięki temu mogło zyskać nawet 10 dodatkowych punktów. I co teraz? Jeśli PiS wygra wybory, będzie to zwycięstwo przypadkowe, niezasłużone, jakby nawet sfałszowane (tych argumentów też używano), a nie wykute trudem prezydenta Andrzeja Dudy i wiceprezes Beaty Szydło? Głupia sprawa.
Prezes Kaczyński, którego dotychczas nie było, zaczął się pojawiać i wygłaszać wreszcie przemówienia polityczne. W tym kontekście potajemna nocna wizyta prezydenta w domu prezesa jest całkowicie zrozumiała i nie ma w sobie nic ze skandalu: po prostu jest ustalona hierarchia ważności i w PiS każdy zna swoje miejsce w szeregu, a prezes lubi pracować nocami. W każdym razie po sejmowym wystąpieniu w sprawie uchodźców Jarosław Kaczyński w Poznaniu nakreślił całościową, polityczną właśnie, wizję samodzielnego rządzenia PiS, bo tylko takie wchodzi ponoć w rachubę. Nie jest ona zupełnie nowa, bo na przykład „uruchomienie drugiej fali polskiej przedsiębiorczości” było zapowiadane już w roku 2005 (zdołano jednak uruchomić głównie aparat ścigania).